***Carter***
- To ja powiedziałem Hadesowi o twojej ciąży. A on uznał, że wyrzystamy cię aby móc uratować wielu.. Zaatakowaliśmy bazę kiedy byli w niej wszyscy, ale jedynie kogo mieliśmy zabić to Zachary. Reszty mieliśmy pilnować.. Tak, aby się nie wtrącali.. Jednak oni zaczynali walkę i niektórzy niestety ponieśli śmierć.. Z naszej grupy przeżyliśmy.. Ja, Philip, Rowan, Vincent, Shinigami, Tiger i Wampirek.. I jeszcze Mistrzyni, ale ona powiedziała, że ma już dość i wyjechała.- Luke przyjrzał się mi.- A co z Hadesem?- zapytałem, nie słysząc jak ją wymienia.
- Nie żyje.- westchnął.
***Retrospekcja-czas walki, narrator***
Po tym jak Carter został zraniony i nie docierały do niego żadne informacje, dwójka rodzeństwa zajęła się sobą. Oboje wyciągnęli broń, rozmawiając jakby było to spotkanie przy herbacie.- Pamiętam, jak zrobiłeś to po raz pierwszy.. Naprawdę myślałem, że nie uda Ci się strzelić do starszej siostry.- Sophia uśmiechnęła się lekko.
- W przeciwieństwie do ciebie, zawsze byłem silniejszy psychicznie i radziłem sobie z tym, kiedy ty nie potrafiłabyś wymierzyć we mnie broni. Teraz naprawdę przypominasz dziedzica rodziny, siostro.- Zachary również przybrał na twarz uśmiech.- Jednak.. Już nie ma dla ciebie sans.. Zabiłem rodziców i całą twoją dobrą służbę. Odebrałem ci wszystko, więc czas i odebrać ci życie.- dodał po chwili.
- Nie znudziło ci się to? Poza tym ten twój kochanek.. Czemu tu w ogóle jest? Boisz się że sam sobie nie poradzisz?- wskazała mężczyznę stojącego za nią, który miał wymierzoną broń w jej głowę, a na jego twarzy gościła jedynie powaga.
- On? Jest tu bo tego chce. Nic mu nie kazałem.. Nie muszę tego robić.- Zachary spojrzał na fioletowowłosego. W jego oczach mężczyzna wyglądał niesamowicie..
- Oh skup się.- Sophia przewróciła oczami.- Może to i twoje ostatnie chwile, jednak chce dać Ci szanse na to, byś sam również mógł strzelić.
Zachary wrócił do niej i oboje przygotowali broń. Jednak to Sophia wystrzeliła pierwsza, a kula trafiła prosto w jego głowę.
- Zachary!- usłyszała krzyk Michaela i spojrzała w jego kierunku.
- Wybacz braciszku.- powiedział i po chwili sama oberwała, padając a ziemię.
Charles upuścił broń i podszedł do Zacharego. Pocałował go i ruszył w tylko sobie znanym kierunku.
***Carter***
- Charles nie kochał Zacharego. Był z nim dla zabawy.. Jednak obiecał mu, że pomoże mu w osiągnięciu celu.. Jeśli by mu sienie udało.. Charles powiedzie dział, że go porzuci. Pomógł mu, a później odszedł.- zakończył Luke.- A co z Michaelem?- zapytałem zmartwiony. Zobaczenie tego wszystkiego musiało być okropne..
- Michael.. Od dwóch dni nie opuszcza pokoju. Siedzi tam, wpuszczając jedynie Paula.. Nawet Richard nie widział się z nim od zakończenia walki.- westchnął.
- W którym jest pokoju?- zapytałem, a ten pokręcił głową.
- Nawet nie myśl, o tym by teraz do niego iść.. Poza tym jest ktoś jeszcze, kto chce z tobą porozmawiać i w sumie kazał przyjść do niego od razu jak się obudzisz.- wstał z miejsca.- Więc zaczekaj chwilę.
Pokiwałem głową ciekawy tego kim jest osobą o której on mówi. Wyszedł, a ja pogrążyłem się w myślach.. Próbowałem naprawić problem, który był kłamstwem nie widząc tego prawdziwego.. Zachary był potworem i krzywdził wielu ludzi.. Wiele osób teraz nie żyje.. Czy tak to właśnie miało wyglądać?
Tak bardzo chciałem to zrozumieć, że zapomniałem zapytać o dziecko..
- Mam nadzieję że nic i nie jest..- wyszeptałem kładąc dłoń na brzuchu..- Na prawdę jestem beznadziejnym rodzicem.
- Z tym mogę się zgodzić.- do pomieszczenia wszedł Richard, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Szczerze spodziewałem się wszystkich tylko nie jego.- Patrzysz się na mnie tak jakbyś myślał, że nie mógłbym cię odwiedzić.. Zrozum wreszcie że oboje nosimy nawzajem nasze dzieci. Nawet jakbym nie chciał, to jestem za nie odpowiedzialny i skoro sam o nim nie myślisz, to muszę robić to ja.- usiadł na krześle. Poprawił koszulę i mi się przyjrzał.
- Więc powiesz mi co z nim lub z nią ?- zapytałem wskazując na brzuch.
- Jak na razie trzyma się dobrze. Masz duże szczęście że dwudniowa śpiączka i rana na plecach nie zagroził mu.- westchnął cicho.
- Spałem aż dwa dni?- Richard pokiwał głową.
- Jednak w przeciwienstwie do Matta, to obudziłeś się szybko.. U niego nic nie wskazuje na to, że szybko się wybudzi..
- Matt.. Też leży w śpiączce?- nie wiedziałem co powiedzieć.. Dlaczego akurat on?
- Luke ci nic nie mówił? James prawie go zabił. Ledwo wytrzymał podróż.. Śpiączka i tak jest dobra, bo Paul podejrzewał, że ten zginie podczas operacji.- wyjaśnił że swoją pokerową miną.. To było okropne..
- James go kochał.. Dlaczego go zaatakował?- zapytałem. Czy znów źle oceniłem?
- W sumie z tego co mówił Philip to przypadkiem. Podobno James gonił kogoś, no i strzelił chcąc go zatrzymać. Jednak trafił Matta..Teraz niestety nie da się z nim porozmawiać. Paul trzyma go u siebie, cały czas na lekach, po tym jak próbował się zabić nie mogąc znieść widoku Matta, który leżał cały w bandażach pod dużą ilością medycznych sprzętów..
- Ale nic sobie nie zrobił?- Richard pokręcił głową.- To dobrze.. A co z tobą?
- Nic mi nie jest. Philip uśpił mnie, by móc wynieść mnie z walącego się budynku. Chcieli zadbać o nas i Aidena w szczególności. Żadne z nas nie było wtedy w najlepszej formie do walki.- wyjaśnił, a ja pokiwałem głową.- Aiden podobno został uśpiony , gdy dotarli do Jacka. Z nim też nie było łatwo, bo albo gadał głupoty przez gorączkę, albo zaczynał kłócić się z Jackiem.
- Rozumiem.. Naprawdę nie mają łatwo..- westchnąłem.- Teraz już nawet nie wiem, czy pomoc im nie będzie kolejnym złym pomysłem..
- Zdecydowanie nie. Co do Sophie.. Po prostu nie powiedzieliśmy ci wszystkiego.. To ona poprosiła mnie bym wyjechał. Powiedziała, że wie, że Michael pojedzie za mną.. A chciała, by ten był bezpieczny.. W końcu nie było wiadomo czy Zachary nie skierowałby swoich złych uczuć i na niego.
- Też dla niej pracowałeś?-zapytałem cicho.
- Nie. Widziałem się z nią, przed ucieczką.. Później jedynie dostałem list od Vincenta, że Sophia nie żyje. Poprosił mnie,bym zajął się Michaelem.. I to robiłem..
CZYTASZ
Naćpany Miłością
RomancePo jednej imprezie przypadkiem trafiłem do nieodpowiedniego domu, a zrozumiałem to, gdy obudziłem się, w towarzystwie trzech pięknych chłopaków, którzy okazali się, potężnymi członkami mafii. ~ Czy ktoś z czytelników wie jak napisać podanie o alimen...