94.

15 3 0
                                    

Kolejny gość jaki mnie odwiedził to był Paul. Musiał sprawdzić mój stan, by dowiedzieć się co jeszcze może mi zrobić by mi pomóc. Nie wyglądał jednak najlepiej.. Jego włosy były nieco rozwalone, oczy podkrążone, a część jego kitla była spalona. Wszystko wypadało mu z drgających dłoni i to zaczęło mnie martwić.

- Paul.. Czy na pewno wszystko jest w porządku? - spytałem szybko, a ten zerknął na mnie odkładając szklankę z wodą na stolik, nim sama wypadłaby mu z ręki. - Wyglądasz nie najlepiej.. Może powinieneś odpocząć?

- Jest zbyt wielu rannych, których trzeba doglądać, a lekarzy tylko trzech.. Jeśli masz zamiar mówić coś głupiego lepiej nie mów nic.. - westchnął cicho i złapał moją dłoń, po chwili wręczając mi mały kieliszek z tabletkami. - Weź je wszystkie, szybko ci pomogą. - powiedział, a ja kiwnąłem głową. Teraz już doskonale wiedziałem dlaczego wchodząc tutaj i widząc Owena od razu kazał mu iść się czymś zająć przy tym nie przeszkadzając mi w odpoczynku.. Nie chciał, aby jego narzeczony, widział go w takim złym stanie, bo ten od razu wysłałby go na przymusowy odpoczynek, nawet jeśli musiałby pilnować go cały czas.

- Paul.. Czy możesz powiedzieć mi co u Matta? Wiem, że nie chcesz mnie martwić, ale to właśnie niewiedza działa najgorzej.. - szepnąłem, a ten przetarł zmęczone oczy i z lekkim trudem odpalił zapalniczkę, przyglądając się jej płomieniowi. Przez chwilę nawet nie drgnął, ale później upuścił zapalniczkę, odwrócił się i podszedł bliżej mnie.

- Stan Matta się nie poprawia.. Przez pewien czas jest stabilny, a zaraz zaczyna słabnąć, tak jakby się poddawał i śpiączka już niedługo miałaby zmienić się w coś innego i to znacznie bardziej poważnego. Nie martw się, Milo jest przy nim cały czas.. Kontroluje jego stan i robi co tylko może by go wybudzić. - wyjaśnił, a ja spojrzałem w ziemię. Słysząc to wszystko chciałem wręcz płakać, co było potwornie trudne do zatrzymania.. Musiałem zrobić co się da.. Chociaż póki co chyba zostało mi czekać i wierzyć.

- Paul.. - do pomieszczenia wbiegł Tim. Padł na kolana podtrzymując zraniony brzuch. Lekarz natychmiast znalazł się przy nim.

- Co ci się stało? - spytał szybko, a białowłosy wziął głębszy wdech.

- Michael wyszedł.. Zabrał ze sobą pistolet i ruszył na dach.. Chris od razu ruszył go zatrzymać.. Doszło do bójki.. Michael chciał strzelić, ale odebraliśny mu broń w porę.. Miał jednak jeszcze nóż.. Zranił mnie.. - powiedział cicho, a ja wyrwałem z dłoni kroplówki i wstałem.

- Czy z innymi wszystko dobrze? Carter! Co ty wyprawiasz?! - wykrzyczał wściekły Paul.

- Znasz się na leczeniu lepiej. Zajmij się nim, a ja pójdę sprawdzić sytuację.. Nie jestem kaleką.. Poradzę sobię. - powiedziałem i ruszyłem przed siebie. Dotarłem na wyższe piętra wręcz natychmiast. Tam zobaczyłem jak Michael z powagą na twarzy patrzy w ziemię.. Był trzymany przez Chrisa który odebrał mu broń. Wokół zjawiło się kilku ludzi, którzy usłyszeli walkę na korytarzu, nikt jednak nie wiedział co zrobić.

Przed szereg wyszedł Richard, od razu podchodząc do Michaela, łapiąc jego twarz w dłonie. Puste spojrzenie wywołało w nim strach.. Jednak nie ma się czemu dziwić.. Michael nigdy nie przywitał go w taki mroczny sposób, zawsze uśmiechając się miło.

- Naprawdę sądzisz że to jedyny sposób? - zapytał, ale nie usłyszał żadnej odpowiedzi. - Michael.. Powiedz coś.. Czemu chciałeś zrobić coś tak okropnego..

- Chcę odpocząć.. Wiem że dobrze sobie poradzicie.. - szepnął prawie niesłyszalnie, nieco ochrypłym tonem.. Nie było w nim, ani odrobiny tego wesołego głosu, o delikatnej, a zarazem pełnej energii barwie.. Co się stało z tym chłopakiem przez to wszystko.. Jak możemy mu pomóc? Czemu stało się to tak nagle? Czy Anthony powiedział przy nim coś nieodpowiedniego? On chyba ostatni z rozmawiał, chyba że nawet do niego nie dotarł..

- Nie waż się tak mówić. - Richard był widocznie roztrzęsiony, taki widok z pewnością nie był dla niego zbyt przyjemny.

- Niby dlaczego? Przecież to czysta prawda. - Michael szarpnął się, pokazując że chce uwolnić się z uścisku Chrisa. Richard jedynie skinął mu głową zgadzając się by go puścił. Sam jednak wtulił się w niższego starając się zachować pełny spokój.

- Wcale nie jest to prawdą.. Nie poradzimy sobie bez ciebie.. Ja sobie nie poradzę, gdy ciebie nie będzie blisko.. Dlatego nie waż się mówić w taki sposób jasne? - spytał załamany. Michael nawet nie drgnął przez chwilę w ogóle się nie odzywając.

- Masz innych.. To zdecydowanie wystarczy.. Ja straciłem wszystko.. Nie mam po co dalej was zamęczać.. Ze mną na czele jesteście skazani jedynie na złą drogę.. Proszę.. Pozwól mi wreszcie odpocząć.. Chciałbym.. Wrócić do rodziny.. I wyjaśnić z nią stare nieporozumienia.. Może po prostu nie jest nam pisane chodzenie po tym świecie? Richardzie.. Zawsze cię kochałem.. I nigdy się to nie zmieniło.. Ale teraz.. Wreszcie masz szansę na założenie rodziny.. Nie musisz kręcić się w mafijnym świecie.. Wiem, że trzymałeś się go jedynie z mojego powodu.. A w rzeczywistości zawsze chciałeś po prostu zamieszkać w małym domku i żyć spokojnie.. Bez problemów.. Masz na to szansę.. Teraz.. Masz Cartera.. Sam możesz tego nie widzieć, przez swoje przekonania, w które święcie wierzysz.. Ale ja nieustannie patrzę tylko na ciebie.. Widzę doskonale, że zaczęło ci na nim zależeć.. Ale nie winię cię za to.. To słodki chłopak.. I czujesz się zobowiązany, bo spodziewacie się dzieci.. Zacząłeś patrzeć na niego inaczej.. Więc.. Powinieneś z nim porozmawiać.. On jest twoją drogą.. Razem możecie dokonać wielu rzeczy.. - mówił cicho, ale doskonale mogłem usłyszeć każde słowo.. Ja, jak i wszyscy tu zgromadzeni.. I teraz nie wiem co mam myśleć.. Ze słów Michaela wynika, że Richard mnie polubił, a to nie możliwe.. Przecież on kochał tylko go.. Czy to zmęczona wyobraźnia chłopaka dawała o sobie znać w postaci takich dziwnych słów? To było bardzo możliwe.. Tylko.. Dlaczego Richard nic nie mówi? Czemu nie próbuje zaprzeczyć i sprowadza sytuację do ciągłej głuchej ciszy, przerywanej pomrukami oglądających? Czy jednak było coś na rzeczy? Mimo wszystko to nie odpowiednie się tak wtrącić, ale rozmawiają o mnie.. A Michael wydaje się nikogo nie zauważać, dokładnie tak jakby był całkiem w innym świecie.. To szaleństwo.. Ale chyba muszę zaryzykować.. W końcu to pewnie tylko jakieś nieporozumienie, które powinniśmy wyjaśnić od razu.. Tak aby nie tworzyć z tego dodatkowych problemów.. Michael już zdecydowanie zbyt wiele musiał znieść, myśląc o tym wszystkim.. Nawet jeśli to tylko wymysł, na jego zmęczony umysł działa za bardzo..

- Nie podchodź. - warknął Richard w moim kierunku, kiedy zrobiłem krok w ich stronę. Nic dziwnego, że był zły, ale.. Dlaczego mówił tak ostro? Przecież to wcale nie moja wina, że Michael wymyślił sobie coś takiego.

Naćpany MiłościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz