Rozdział 11

49 3 0
                                    

Colton prowadził mnie do tego swojego tajemniczego miejsca. Mineliśmy już złociste łąki i zaczął pojawiać się las. Las był niedaleko od farmy Reevesów. Kiedy jednak wjechaliśmy do niego, to poczułam się świetnie. Taka cisza, śpiew ptaków oraz zapach przyrody.
Panowała bardzo przyjemna atmosfera. Colton prowadził mnie w gląb tego lasu.

- Daleko jeszcze? - spytałam zaciekawiona.

- Jeszcze kawałek.

No i faktycznie kawałek dalej już wyjechaliśmy z lasu. Moim oczom wtedy ukazało się jezioro. A odrobinę nad jeziorem, piękny wodospad. Woda była bardzo przejrzysta, a całe to miejsce zaparło mi dech w piersiach.

- Colton...to jest...

- Wiem.

Jechaliśmy jeszcze chwilę, aż dojechaliśmy do jeziorka. Zsiedliśmy z naszych koni, a Colton zaprowadził i przywiązał je do drzewa niedaleko jeziora.

Widok był naprawdę świetny. Wodospad idealnie komponował z jeziorem oraz lasem, który porastał dookoła wodospadu. To miejsce miało w sobie coś niesamowitego. To dlatego to miejsce było tak ważne dla Coltona. Już rozumiem czemu tak bardzo chciał mi je pokazać.
Colton zaprowadził mnie nad jezioro. Usiedliśmy na trawie obok niego. Wsłuchiwałam się w szum wodospadu który to był bardzo kojący.

- Colton...tu jest przepięknie.

- Gdy byłem mały, często przyjeżdżałem tutaj z mamą. To były piękne chwile. - spojrzałam na chłopaka. Wydawał się zamyślony.

- Jaka była twoja mama?

- Była wspaniała. Silna i z charakterem. Troszczyła się o każdego. Polubiła by cię.

- Co się z nią stało? - spytałam, łagodnym głosem.

- Zmarła na raka. Miałem wtedy może siedem lat.

- Tak mi przykro. Rozumiem...czemu to miejsce tyle dla ciebie znaczy.

- To miejsce było tajemnicą moją i mamy. Teraz i ty o niej wiesz.

- Naprawdę? Nikomu tego miejsca nie pokazałeś? - pokręcił głową. - a Bryan, albo twój tata?

- Wiedzą tylko ze słyszenia. To był mój sekret.

- Czemu podzieliłeś się nim ze mną?

- Nie wiem, Allie. Po prostu chciałem ci to pokazać. - spojrzał na mnie. Jego oczy były hipnotyzujące. Czułam się jakby zajrzał w głąb mojej duszy.

- Colton...Bryan mi powiedział że ci na mnie zależy. To prawda?

- Bryan za dużo mówi. - powiedział do siebie.

- Colton...zależy ci na mnie? - patrzyłam na niego szukając odpowiedzi.

- Tak, Allie...

- Czemu?

- Co czemu?

- Czemu ci na mnie zależy? Akurat na mnie? Słuchaj...jestem zwykłą dziewczyną. Nic we mnie niezwykłego. Nie wiesz kim byłam kiedyś. Wszystko potrafię spieprzyć.

- Allie. - Colton wtedy dotknął mojego policzka i starł łzę z kącika oczu. - Ja widzę prawdziwą ciebie. Nie ważne kim byłaś. Jesteś niezwykła.

- Colton... - nie dokończyłam bo Colton pocałował mnie.

Ja w końcu odwzajemniłam pocałunek. To była wspaniała chwila. Czułam się szczęśliwa. Już miałam dość myślenia, o tym co będzie. Wiem teraz że chcę spróbować być razem z Coltonem. Przekonałam się że czuje on do mnie coś więcej niż przyjaźń.

To była miłość.

Tak, właśnie to. Uczucie które nie wiedziałam że jeszcze poznam. Colton otworzył mi serce, które pragnęłam przed nim zamknąć.

Kiedy przestaliśmy Colton spojrzał mi w oczy, a ja przytuliłam się do niego.

- Dziękuje ci Colton.

- Za co?

- Że mnie znalazłeś.

Ten już nic nie powiedział tylko wtulił mnie do siebie. Byłam zatracona w jego ramionach. Trzymał mnie mocno, jakbym za chwilę miała uciec. Trwaliśmy tak jakąś chwilę, aż w końcu oderwaliśmy się od siebie.

- Allie...wiesz, odkąd cię spotkałem, poczułem coś czego nigdy nie czułem do kogoś innego. Później gdy cię poznawałem, zrozumiałem że się w tobie zakochałem. Wiem że to brzmi banalnie, ale to prawda.
Kocham cię Allie.

Spojrzałam na niego nie wierząc w swoje szczęście. To właśnie Colton okazał się moim ratunkiem w tym miejscu. Dotknęłam jego policzka i tym razem ja go pocałowałam.

- Ja też cię kocham Colton. - powiedziałam, a on się uśmiechnął podobnie jak ja.

- Mogę ci zadać dwa pytania?

- Jedno już zadałeś. - powiedziałam i się zaśmiałam. On też się zaśmiał. - proszę, mów.

- Czy zostaniesz moją dziewczyną? - spytał chociaż moja odpowiedź była oczywista.

- Nie.

- Co? - spytał otwierając szerzej oczy.

- Żartuje. - zaśmiałam się. - Oczywiście że tak.

- Świetnie. - uśmiechnął się. Zobaczyłam że ma piękne dołeczki jak się uśmiechał.

- A drugie pytanie?

- A to...to cóż. W miasteczku jutro będzie potańcówka, na hali. Czy chciałabyś pójść razem ze mną?

- Potańcówka.

- Coś jak dyskoteka, tylko taka no wiesz miejscowa. - próbował mi wytłumaczyć.

- Rozumiem. Chętnie z tobą pójdę.

- Wspaniale. Dziękuje Allie.

- Nie masz za co Colton. - powiedziałam, całując go.

Zwróciłam uwagę że słońce zaraz zajdzie, więc razem z Coltonem postanowiliśmy wracać. Colton odczepił konie i przyprowadził je.

- Chciałabym tu zostać.

- Ja też. Obiecuje że jeszcze tu przyjedziemy.

- No dobrze. - wsiadłam na Delę, a Colton na Rudego. - Wracajmy.

Ruszyliśmy z powrotem do rancza Reevesów. Czasami zerkaliśmy na siebie nawzajem, uśmiechając się nieco. Ten wyjazd z Coltonem, był moim zdaniem najlepszy. Gdy dojechaliśmy, razem z Coltonem zaprowadziłam konie do stajni. Pogłaskałam Delę i Rudego.

Colton zaproponował że mnie odwiezie. Wziął więc swój motor z garażu i zaraz jechaliśmy do mojego domu. W trakcie jazdy przytuliłam się do niego. Nie ze względu że się bałam. Tylko dlatego że chciałam poczuć jego bliskość.

Gdy dojechaliśmy do mojego domu, zsiadłam z motoru. Złożyłam pocałunek na ustach Coltona.

- Do zobaczenia jutro, piękna. - uśmiechnęłam się na to określenie.

- Do jutra, Colton.

Colton odpalił motor i pojechał z powrotem do swojego domu. Ja będąc szczęśliwa, weszłam do środka. Od progu zobaczyłam mamę.

- Hej mamo.

- No proszę... - patrzyła na mnie ze wzrokiem, jakby wiedziała co wydarzyło się między mną a Coltonem. - ...chcesz mi coś powiedzieć.

- Zakochałam się. Miałaś rację mamo.

- Widzisz córeczko...mówiłam ci że warto. A Colton to świetny chłopak.

- Wiem mamo. - przytuliłam się do niej. - Nawet nie wiesz jak się cieszę.

- Wiem, córuś, wiem. - pogłaskała mnie po głowie. Nagle coś sobie przypomniałam.
Odskoczyłam od mamy.

- Czekaj, mam problem.

- Jaki skarbie?

- Colton zaprosił mnie na potańcówkę. Będzie jutro.

- To świetnie kochanie. Ale nie rozumiem, w czym problem.

- Nie mam żadnej sukienki.

DreamstoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz