Ból

176 6 0
                                    

— Syriusz... Dlaczego to zrobiłeś? — Zapytał Potter wzdychając. Usiadł na swoim łóżku i patrzył się na twarz przyjaciela. Czuł się jakby przebiegł maraton. Był zmęczony i sam nie wiedział czym.

— Chciałem znać strategię ślizgonów. — Powiedział poważnie Black.

Nie było mu do śmiechu z powodu planu, który wyszedł spod kontroli. Wiedział, że Travis jest ciężką do przeżycia osobą i nie mógłby się z nim zaprzyjaźnić, ale nie przewidział, że posunie się do amoretencji. Syriusz nie potrafił pojąć tego, jak chłopak mógł okazać się aż tak głupi. Owszem, jego plan był dobry, ale nie za tę cenę. Black myślał, że on oczarował ją swoim urokiem osobistym a nie eliksirem.

Przesadził.

— I co teraz będzie? — Zapytał James myśląc o Aurorze. Odczuwał duży niepokój co do jej osoby. Nie wiedział, co ona sobie po tym wszystkim o nim myślała.

Musiał ją przeprosić.

Czuł, że duszące uczucie wyrzutów sumienia próbowało nim zawładnąć. Chłopak pokręcił głową.

Musiał się jak najszybciej spod tego nieszczęsnego eliksru uwolnić.

W tym samym czasie w dormitorium ślizgonek, Aurora wraz z przyjaciółkami próbowały zrozumieć całą sytuację. Była dla nich bardzo skomplikowana.

— No więc um... Nie wiem co mam myśleć. — Powiedziała cicho blondynka głaszcząc przy tym Milou. Kotka mruczała, co trochę uspokajało dziewczynę.

— Podobał ci się? — Zapytała Fleur siadając obok niej. Nie cieszyła się z cierpienia swojej przyjaciółki, ale była zadowolona, że Travis pokazał swoją prawdziwą twarz.

— Tak, ale po tym wszystkim... Nie chce go już więcej widzieć. — Łzy zaczęły wypływać z jej oczu po raz kolejny. Nie chciała ich nawet hamować. Nie opierała się swojemu cierpieniu.

Loren przytuliła do siebie przyjaciółkę. Wiedziała, że dla niej złamane serce było czymś ciężkim.

Tak jak dla wszystkich, którzy zakochali się bez wzajemności.

— Skoro cię nie kochał to po co podał ci amoretencję? — Zapytała po pewnym czasie Fleur próbując coś zrozumieć. Myślenie z pewnością nie było jej mocną stroną.

— Nie wiem, ale... To koniec. — Powiedziała zanosząc się płaczem.

Każdy jej poprzedni związek był jednym wielkim niewypałem. Może po prostu w Hogwarcie nie było ciekawych chłopaków?

— Musimy porozmawiać z Huncwotami. Oni na pewno mają z tym coś wspólnego. — Powiedziała hardo Loren.

— Narazie ich też nie chcę widzieć.

Głos Aurorze zaczął się załamywać. Czy wszyscy chłopacy byli tacy sami? Chłodni, bez uczuć? Może w złych miejscach szukała miłości?

Aurora była załamana. Musiała się odkochać i skupić na tym co było najważniejsze. Teraz liczył się dla niej tylko mecz. Slytherin musiał wygrać.

Następnego dnia Aurora wstała lewą nogą. Nie chciała widzieć ludzi, szykować się, a zwłaszcza iść na lekcje. Wolałaby zostać w dormitorium z Milou i odciąć się od świata. Chciała odpocząć.

— Aurora, wstawaj. Późno już. — Loren zawołała ją, gdy czesała swoje włosy.

— Nie chcę. Lepiej mi tutaj. — Odpowiedziała i przykryła twarz poduszką.

— Nie pozwól, aby ten gnój miał satysfakcję. — Fleur powiedziała z jadem w głosie. Co jak co, ale wredna to ona była.

Po jakimś dłuższym czasie, Aurora zwlekła się z łóżka. Wpatrywała się w swoją szatę i coś jej nie pasowało. Wyglądała zwyczajnie. Nudno. Może trzeba było zaszaleć?

Młoda Davies ubrała się w  najkrótszą spódniczkę jaką posiadała. Była obcisła, przez co uwydatniała jej kształty. Wiedziała, że mimo długiej codziennej szaty, chłopacy i tak będą się na nią patrzeć. Trzy pierwsze guziki koszuli rozpięła, aby było widać jej dekolt. Nie miała dużego biustu, ale za to uwydatniła swoje odstające obojczyki. Na nogi wsunęła czarne rajstopy z wzorkami, które dodawały jej pikanterii i zbuntowanego wyglądu. Krawat zaś schowała do kieszeni szaty. Nie chciała, żeby jej dom co lekcje tracił punkty. W razie czego, w każdej chwili mogła go ubrać. Aurora chciała się tylko pokazać na pierwszych kilku lekcjach, ale jeśli nikt nie zwracałby na nią uwagi, to zamierzała wyglądać tak jak teraz.

Jak zepsuta do szpiku kości, wredna zołza.

Po kilkunastu minutach, Aurora usiadła na swoim ulubionym miejscu w wielkiej sali. Na szczęście było ono wolne, przez co nie musiała szukać innego.

— Wow, wyglądasz zjawiskowo. — Powiedział nagle Regulus Black. Nim dziewczyna zdążyła zareagować, chłopak usiadł obok niej.

Aurora znała tego chłopaka. Był szukającym Slytherinu. W ostatnim czasie nie widziała go zbyt często, ponieważ zachorował na zapalenie płuc, albo anginę. Aurora nigdy nie słuchała, nie mówiąc już o tym, aby zapytać o stan chłopaka. Wiedziała jedynie tylko, że to było coś poważnego.

— Dziękuję. — Powiedziała z triumfalnym uśmiechem na ustach.

Jej plan działał. Czuła na sobie wzrok większości ślizgonów Wiedziała, że nie tylko chłopacy z jej domu się na nią patrzyli, ale też z innych.

— Skoro Travis robił sobie z niej żarty, to niech widzi co stracił. — Pomyślała i posłała Regulusowi uśmiech.

Kilka minut wcześniej, gdy Syriusz usiadł przy stole Gryffindoru, niemal od razu rzucił się na jedzenie. Nie starał się nawet kulturalnie jeść. Był głodny i jedyne o czym marzył to zapchanie swojego żołądka.

James w odróżnieniu od niego, jadł od niechcenia. Nie miał ochoty na jedzenie, a myślenie o Aurorze zaczynało go wykańczać. Przerażała go myśl, że mu nie wybaczy.

Gdy chłopak ujrzał dziewczynę o której myślał, widelec wypadł mu z ręki. Był oszołomiony jej wyglądem. Wcale nie przypominała cukierkowej dziewczyny. Wyglądała drapieżnie, niemal jak lwica. Potter przez chwilę pomyślał, że Aurora pomyliła domy, ale zdał sobie sprawę z tego, że to tiara przydzieliła ją do Slytherinu, a nie ona sama.

Jak mógł być tak pusty?

Zerwał z nią przyjaźń przez to, że trafiła do Slytherinu! Czy to był absurd?

Nie wiedział.

Z jednej strony bolała go swoja decyzja sprzed lat, ale z drugiej strony znał ślizgonów. Uważał ich za obślizgłe węże.

Black szturchnął ramię Jamesa. Chłopak niemal podskoczył. Dopiero teraz zrozumiał, że się zamyślił.

— Widelec ci spadł, a ty patrzysz się na Davies.

Szaleństwo | James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz