Prolog

697 27 4
                                    

Aurora Davies uwielbiała poszerzać swoją wiedzę z zakresu eliksirów. Fascynowały ją i sporo czasu poświęcała na naukę tego przedmiotu. Uważała, że w przyszłości mogła jej się przydać. Niestety, mimo zamiłowania dziewczyny, lekcje u Slughorna wcale nie oznaczały, że miło spędzała czas.

— Panie Potter, panie Black. — Zwrócił się nauczyciel do wymienionej dwójki nastolatków. Blondynka słysząc dobrze jej znane nazwiska, przewróciła oczami.

Ta dwójka chłopaków irytowała ją tak bardzo, że sama myśl o nich rozsadzała ją od środka.

— Proszę zachować ciszę i w spokoju przygotować eliksir. Inni uczniowie przynajmniej się starają. — Powiedział Slughorn, a jego wzrok powędrował na Conora Jones - gryfona, który z całych swoich sił walczył, aby jego kociołek nie wybuchł.

Blondynka prychnęła pod nosem. Jak można być tak nieporadnym?

— Przepraszamy — powiedzieli chórem. Dziewczyna kolejny raz tego dnia przewróciła oczami. Nie mogła znieść głosu Jamesa. Fakt, Syriusz też ją irytował, ale nie tak bardzo jak okularnik.

James Potter - szukający Gryffindoru, huncwot i filantrop, najbardziej znany facet w Hogwarcie (zaraz po Syriuszu Blacku) był kiedyś najlepszym przyjacielem Aurory.

Był to idealne słowo.

Wspaniały James Potter zakończył ich wieczną przyjaźń przez to, że blondynka trafiła do Slytherinu. Miał tupet - to musiała mu przyznać.

Odkąd blondynka usiadła przy stole ślizgonów, wszystko się zmieniło. Gdy tiara krzyknęła "Slytherin", James posłał Aurorze krzywy uśmiech. Widziała, że był zawiedziony wyborem czapki, ale po kilku minutach poznał nowych przyjaciół, dzięki którym uśmiech na nowo zagościł na jego twarzy. Aurora nie miała mu tego za złe, nawet się cieszyła, że kogoś poznał. Dopiero po jakimś tygodniu, może dwóch zrozumiała, że zaczęła go tracić. Chciała go odzyskać za wszelką cenę, ale nie potrafiła. Chłopak nie zamierzał zrobić żadnego kroku w jej stronę, a z czasem było coraz gorzej. Gdy James zaaklimatyzował się w Hogwarcie, wraz ze swoimi przyjaciółmi ‐ Syriuszem, Peterem i Remusem, zaczął robić żarty na ślizgonach. Dopiero po dwóch latach zrozumiała, że to co było kiedyś między nimi jest skończone. Znienawidziła go tak samo jak on ją.

Nie zamierzała tego zmieniać.

Nauczyciel odszedł od stolika dwójki huncwotów i podszedł do kolejnego. Slughorn mówił coś do dwóch ślizgonek, ale Aurora go nie słuchała. Zamyśliła się.

Blondynka cicho wypuściła powietrze z ust. Nienawidziła bandy Huncwotów. Tam gdzie byli oni, tam znajdowały się kłopoty, psikusy i problemy.

— To tylko zdrajcy krwi. — Powiedziała pod nosem Fleur, ale na tyle głośno, aby blondynka ją usłyszała. Brunetka zobaczyła, że Aurora zabłądziła gdzieś myślami. Domyśliła się, że chodziło o Pottera i Syriusza. Miała nadzieję, że w ten sposób pocieszy swoją przyjaciółkę. — Skup się na eliksirze. — Dodała po chwili widząc jej dezorientację.

Blondynka wybudziła się z transu. Faktycznie była rozkojarzona, ponieważ, prawie nie dodała odpowiedniego składnika. Na szczęście jej przyjaciółka przywróciła ją do pionu, za co podziękowała jej w myślach.

Aurora nie mogła sobie pozwolić na gorszą ocenę niż powyżej oczekiwań. Nie, ze względu na jej wymagających rodziców, a już zwłaszcza przez jej honor. Nie mogła pozwolić, aby jakiś tam gryfon był lepszy od niej, a zwłaszcza huncwot - Remus Lupin.

Szaleństwo | James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz