- Dziękuję ci za spotkanie. Naprawdę świetnie z tobą spędziłem czas. - Aurora nie mogła wyrzucić tych słów z głowy. Cały czas jej dudniły i nic nie mogła z tym zrobić.
Nadawcą tych słów oczywiście był nikt inny jak Travis Frost. Nastolatek odprowadził Aurorę do lochów, a gdy miała się już od niego oddalić, pocałował ją w policzek!
Spełnienie marzeń!
Według blondynki, Frost był słodki, romantyczny, męski i szlachetny. Mogła wymienić o wiele więcej jego cech, ale w skrócie, był dla niej ideałem. Świetnie się uczył, sporo ćwiczył, pisał wiersze. Nawet grał w Quidditcha! Dzięki tej wspólnej cesze, pół spotkania o nim przegadali.
- Ej, Aurora, pójdziesz ze mną do szklarni? Teraz. - Zapytała Loren uporczywie robiąc coś ze swoją roślinką.
Aurora podniosła się z łóżka. Zrobiła to tak szybko, że kotka się przestraszyła i uciekła.
- No pewnie. - Powiedziała Aurora i ruszyła w stronę drzwi.
- Fleur, zaraz wracamy, popilnujesz w tym czasie Milou? - Zapytała młoda Higs mając nadzieję, że dziewczyna nie miała innych planów.
- No jasne. Mil, wskakuj no tu do mnie.
Po słowach szatynki, nastolatki ruszyły w stronę szklarni. Gdy przechodziły przez pokój wspólny, obie czuły wzrok ślizgonów na sobie. Były ładne i doskonale wiedziały, że miały powodzenie u płci przeciwnej.
- Wiesz, na początku myślałam, że mogę pogodzić Milou z moimi roślinkami. Niestety kotka... Nie ukrywajmy, lubi się nimi bawić. - Powiedziała z lekkim zniesmaczeniem blondynka, gdy stąpały po jednym z korytarzy Hogwartu.
Aurora spojrzała się na nią ze zrozumieniem. Doskonale wiedziała o czym Loren mówiła. Milou była dosyć energiczną kotką i lubiła się bawić. Widząc przeróżne paprotki i inne rośliny mające długie liście, trącała je, przez co najczęściej kwiat spadał na podłogę. Ilość zaklęć użytych na naprawę doniczek była tak duża, że z pewnością mogłaby dorównać głupocie Pottera.
- A po co idziemy do szklarni? - Zapytała Aurora.
- Po specjalny preparat. - Powiedziała jakby to było oczywiste. - O nie... Black. - Jęknęła blondynka.
- Co? Gdzie? - Aurora zaczęła się rozglądać, aż w końcu zobaczyła chłopaka. Rozmawiał z... Travisem.
- Wydaje mi się to podejrzane. - Powiedziała młoda Higs z lekkim westchnięciem. Wiedziała, że chłopak zawrócił w głowie Davies.
- Pewnie Black zrobił mu jakiś kawał. - Powiedziała lekceważąco.
Młoda Higs miała obawy co do Frosta, ale wiedziała, że nic nie zdziała. Aurora była całkowicie nim zauroczona przez co nie dostrzegała pewnych faktów.
- Mhm. Chodź skręcamy. - Powiedziała Loren i chwyciła przyjaciółkę za rękaw jej szaty.
Aurora omal się nie przewróciła przez nagłą zmianę kierunku. Na szczęście utrzymała równowagę i jakby nigdy nic, ruszyła już prosto z przyjaciółką u boku.
Black spojrzał się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą była Davies, lecz teraz już jej nie było.
- Cholera, widziały nas. - Powiedział z przerażeniem Syriusz.
- Kto? - Zapytał niewzruszony Travis.
- Davies.
- Nie przejmuj się nią. Ona uwierzy we wszystko co powiem. - Powiedział pewny swego krukon. - Ma się ten dar.
- Phi! No dobra, dowiedziałeś się czegoś pożytecznego? - Zapytał z nadzieją Syriusz.
- Ona nie chce mi powiedzieć, ale spokojnie. Jeszcze się dowiem.
- Do meczu zostały dwa tygodnie. Streszczaj się. - Powiedział Syriusz i chciał już odejść, ale chłopak chwycił go za rękaw szaty.
- Chociaż, jednak coś wiem. Uwielbia podawać do ścigającej - Lisy. Twierdzi, że ona ma najlepszy cel.
Black gdy usłyszał tę informację, posłał mu uśmiech. Jednak chłopak nie był taki bezużyteczny za jakiego go uważał.
- To jak? Tydzień bez żartu na krukonach?
- Tydzień bez żartu na krukonach. - Powtórzył Black i uścisnął mu dłoń.
•
- Syriusz, do cholery! Gdzie ty byłeś? Mieliśmy iść razem zrobić ten kawał na ślizgonach! Tak ci tylko powiem, że to był twój pomysł.
James patrzył się na niego z gniewem w oczach. Tyle planowania miało pójść na marne?
Syriusz otworzył szeroko oczy. Totalnie wyleciało mu to z głowy.
- Cóż, zapomniałem no, możemy go zrobić jutro? - Podrapał się po karku. Był lekko zażenowany sytuacją. Jak mógł zapomnieć o tak elitarnym wydarzeniu? Jeszcze w nocy nie mógł spać z powodu ekscytacji.
- Brawo Black. - Pomyślał Syriusz i posłał im krzywy uśmiech.
- A co zrobimy z tym? - Zapytał Remus wskazując dłonią na solidny kopiec insektów. Znajdował się on między jego łóżkiem, a Petera. Miały tak zostać do rana?
Black zdawał się je dopiero teraz zauważyć. Zrobił wielkie oczy i podszedł do karaluchów.
- To prawdziwe? - Zapytał przyglądając się im. Wziął jednego karalucha do ręki i zaczął uważnie go oglądać. Gdy Syriusz chciał go wrzucić na stos, lekko spanikował. Robak nie chciał się od niego odczepić, przez co chaotycznie potrząsał ręką.
- Nie. - Zaśmiał się James.
- Kilka czarów i proszę. Sztuczne robale, które ruszają swoimi kończynami. - Powiedział dumny ze swojego wynalazku Remus.
- Mają też one superowy bajer! Jak będziesz chciał takiego karalucha strzepnąć, to on się od ciebie nie odczepi. Musisz go ściągnąć. - Syriusz zrobił tak, jak powiedział jego najlepszy przyjaciel. Odetchnął z ulgą. - Ślizgoni będą bardzo spanikowani. Odwagi to oni za grosz nie mają.
James lekko się uśmiechnął. Gdy nie widział Aurory, zaczynał zapominać o wyrzutach sumienia, które nagle się obudziły w nim. Nie miał pojęcia skąd one się wzięły, ale wolał jak ich nie było. Minęło za dużo czasu, aby znów mógł zbudować z blondynką jakąkolwiek relację.
Musiał skończyć o niej myśleć.
CZYTASZ
Szaleństwo | James Potter
FanfictionRENOWACJA + NOWE ROZDZIAŁY Samotność po stracie najlepszego przyjaciela jest jednym z najgorszych uczuć na świecie. Człowiek nie wie co ma ze sobą zrobić i wszystko dla niego traci sens. Aurora przez 6 lat rozłąki zdążyła pogodzić się z odejściem pr...