Żart

414 13 0
                                    

Trzeba ściągnąć, nie strzepać. — Aurora czytała w kółko słowa widniejące na karteczce. Nie miała pojęcia skąd wzięła się w jej kieszeni. Nie wiedziała też kto by mógł jej ją dać. W ciągu dnia przewinęło się w jej towarzystwie bardzo dużo ludzi, najróżniejszych. Nie wiedziała kogo mogła o tę karteczkę posądzić.

O co mogło chodzić z napisem?

Nie potrafiła odpowiedzieć sobie na to pytanie.

Co chciał od ciebie Potter? — Zagaiła nagle Loren pałaszując wciąż kolację w wielkiej sali.

Blondynka spojrzała na nią dziwnym wzrokiem. W zasadzie to Aurora nie wiedziała co chciał od niej Potter.

— Nie wiem, to debil. — Powiedziała przypominając sobie jego słowa i schowała kartkę do kieszeni. Cicho westchnęła. Musiała się zająć czymś innym. — Cały czas gada a ja nie wiem o czym. Najwyraźniej gryfoni mówią w innym języku.

Fleur się zaśmiała.

— Nawet nie wiesz jak ci współczułam na eliksirach. Twoja mina mówiła wszystko, a on dalej do ciebie gadał.

Blondynka mruknęła coś pod nosem. Potter był irytujący, ale nie myślała, że aż tak. Miała ochotę go tego dnia zadźgać.

Właściwie to nie tylko tego dnia. Na to ochotę miała zawsze.

— Możemy już wracać. — Powiedziała Loren, gdy skończyła jeść. Apetyt to ona miała duży i najciekawszym w tym było to, że wcale nie tyła. Dosłownie - była chuda jak patyk.

Godne zazdrości.

Dziewczyny wstały i ruszyły w stronę pokoju wspólnego. Gdy znalazły się w lochach, Aurora miała wrażenie, że coś było nie tak.

Blondynka była gotowa wypowiedzieć hasło. Mówiąc jedno słowo, a nie dwa, przejście się otworzyło. Z Pokoju Wspólnego Slytherinu wybiegła drugoroczna — Cindy Wills. Rudowłosa cały czas krzyczała jakby w pomieszczeniu znajdował się morderca.

Fleur chciała zapytać ją co się stało, ale nie zdążyła. Dziewczyna uciekła.

— Okej? — Zapytała z wahaniem Loren.

Co się działo?

Fleur powiedziała hasło, ponieważ obraz zdążył się zamknąć. Już po kilku sekundach weszła do Pokoju Wspólnego Slytherinu. To co zobaczyła, przerosło jej wszelkie oczekiwania.

Karaluchy.

Robaki były wszędzie; na suficie, podłodze fotelach. Ludzie krzyczeli i próbowali strzepywać z siebie karaluchy, ale one nie chciały się od nich odczepić. Wyglądały jak żywe, ale nie zachowywały się tak. Stały w miejscu, i nie uciekały. Niestety ruszały kończynami nadając, przez co wyglądały na żywe okazy.

Lucjusz Malfoy — wielki, czystkrwisty, czarodziej z manią czystości krwi, wredny dla gryfonów i zdrajców, kłamliwy, zakochany w Narcyzie Black, był znajomym Aurory.

Bardzo jasny blondyn bronił swoją ukochaną przed robakami. Bił jej ze znanej gazety — Proroka Codziennego. Pod wpływem uderzenia one znikały, zostawiając po sobie kolorowy proszek na pozór wyglądający jak brokat.

— Przesuń się, chcę przejść. — Powiedziała Aurora będąc ciekawa tego całego hałasu. Niestety przez ciało szatynki niewiele widziała.

Dziewczyna nie ruszyła się ani na krok. Blondynka westchnęła i przecisnęła się obok przyjaciółki. Gdy zobaczyła ruszające się żuki i inne robaki pisnęła. Na co dzień nie bała się takich stworzeń, ale ich było dużo.

Bardzo dużo.

— Weźcie to, nie chce to ze mnie zejść! — Krzyczał jakiś ślizgon.

— Pomóżcie mi!

— Huncwoci!

Davies słyszała jak przez mgłę. Złączyła dłoń blondynki i Fleur razem, po czym chwyciła dłoń szatynki. Aurora trzymając się za ręce zaczęła je prowadzić do swojego dormitorium.

Huncwoci przegięli.

— Ale jak to dostaliśmy szlaban? — Zapytał Remus patrząc się na panią McGonagall. Miał nadzieję, że kara będzie łagodna.

— Wystraszyliście ślizgonów niemal na śmierć! Trzy osoby zemdlały! — Krzyczała nauczycielka.

— To nie nasza wina pani profesor, tylko ich. — Powiedział ze spokojem Syriusz. Niewiele sobie robił ze słów nauczycielki.

— Te robaki i tak zniknęły po 5 minutach. Były ograniczone czasowo. — Powiedział James. Przecież wcale nie było źle.

— Tydzień. Do przyszłego piątku macie szlaban. Widzę was codziennie o 17:30. Przez godzinę będziecie sprzątać sale. Widzimy się już jutro w sali od transmutacji. — Powiedziała zdenerwowana nauczycielka po czym zaczęła się oddalać.

— Ona jest sztywna. Po prostu sztywna. — Powiedział ze znużeniem Black.

Szaleństwo | James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz