Ambicja

550 19 1
                                    

— Loren. — Powiedziała zaspanym głosem Aurora, gdy spojrzała na swój zegarek. — Fleur.

Godzina 7:53 nigdy nie zwiastowała niczego dobrego, bynajmniej jeśli lekcje zaczynały się o godzinie ósmej.

Blondynka podniosła się do pozycji siedzącej, po czym spuściła nogi z łóżka. Jej przyjaciółki były pogrążone w głębokim śnie. Nie usłyszały tego co powiedziała Aurora.

Ślizgonka wsunęła swoje stopy w puchate kapcie i podeszła do łóżka Loren.

— Wstawaj kociaro, lekcja się rozpoczyna za 5 minut. — Powiedziała dosyć głośno Aurora i zerwała z niej kołdrę.

Loren była tak zaspana, że nawet się na nią darła. Po prostu podniosła się do pozycji siedzącej i starała się zrozumieć co się wydarzyło.

— Co? — Zapytała młoda Higs. — Już.

Loren Higs — wrażliwa dziewczyna, która zdecydowanie miała w sobie więcej z puchonki niż z prawdziwej ślizgonki. Uwielbiała wszelakie rośliny, ale jeszcze bardziej kochała koty. Nastolatka posiadała średniej długości blond włosy. Mimo jej łagodności, zielone tęczówki potrafiły przeszyć na wylot drugiego człowieka.

Dosłownie.

Blondynka była miła i sympatyczna, ale kiedy ktoś obraził ją lub jej przyjaciółkę, ta osoba miała przechlapane. Huncwoci nie raz się śmiali, że pluła na nich jadem jak żmija.

— Fleur! — Krzyknęła Aurora. — Fleur wstawaj!

— Która godzina? — Zapytała ledwo przytomna dziewczyna.

— Za pięć minut będzie ósma.

Aurora zgarnęła mundurek i pobiegła do łazienki się przebrać i ogarnąć. Jej czynności trwały niecałe pięć minut. Walczyła z czasem jakby był jej największym wrogiem.

Gdy wyszła, do łazienki ruszyła Loren.

— Jesteśmy już i tak spóźnione. — Powiedziała Fleur leżąc na łóżku i głaszcząc czarnego kota.

— Wiem. — Powiedziała Aurora i stanęła przed lusterkiem. Przez chwilę przyglądała się swojej twarzy, aż w końcu zaczęła się malować . — Ale ja i tak pójdę.

— Ślizgońska ambicja płynie w twych żyłach. — Powiedziała Fleur jęcząc pod nosem. — Chciałabym też być w tym momencie tak zmotywowana.

Historia magii była jednym z najnudniejszych przedmiotów jakie ktokolwiek mógł wymyślić. Po co młodzież musiała się uczyć tego co było kiedyś? Wszyscy powtarzają, żeby żyć chwilą, dlaczego dyrektor tego nie rozumie?

Po chwili z łazienki wyszła Loren. Na jej miejsce ruszyła Fleur, która zdecydowanie wolała pozostać w swoim dormitorium.

— Musimy później to posprzątać. — Loren wskazała dłonią bałagan, który znajdował się zarówno na dywanie jak i w całym pokoju. Aurora w lusterku zobaczyła gest dziewczyny, więc się nawet nie odwróciła.

— Jasne, ale po zajęciach. Tak w ogóle to idziemy na pierwszą lekcję?

— Nie — powiedziała jasnowłosa, na co Aurora się uśmiechnęła. Ona też nie miała zamiaru pojawiać się na tym nudnym przedmiocie.

— Dobra to wywalone. — Powiedziała z uśmiechem Aurora. Miała czas, aby przygotować się do wyjścia z dormitorium. Musiała tylko założyć maskę idealnej dziewczyny, która nie miała wad. Część uczniów w Hogwarcie wierzyła w to, że była perfekcyjna, ale istniała też ta część, która widziała wszystkie jej minusy, a nawet je dokładali.

Aurora czarami lekko podkręciła swoje włosy. Na co dzień miała je proste, dlatego co jakiś czas musiała urozmaicić swój wygląd.

Blondynka miała związane włosy w wysoki kucyk. Pojedyncze pasma opadały jej na czoło, co dodawało dziewczynie uroku. W dłoni trzymała swoją miotłę. Co jakiś czas przyglądała jej się. Gdyby nie Quidditch, Aurora nie miałaby żadnego hobby.

— Za dwa tygodnie mecz. — Powiedział kapitan drużyny Slytherinu. — Wiecie co to oznacza?

Aurora nie musiała usłyszeć odpowiedzi, aby ją znać.

Częstsze treningi, ćwiczenia, a przede wszystkim żądza wygranej. Determinacja była bardzo ważną cechą graczy. Oni nie mogli się poddać. Musieli walczyć do końca nie zważając na to, jak słaby wynik prezentowałby się na tablicach. W pewnym sensie gracze byli wojownikami. Walczyli o mecz. Walczyli o wynik, a przede wszystkim o swój wewnętrzny spokój, że zrobili wszystko co mogli.

Slytherin musiał wygrać w tym roku puchar domów.

Aurora zawsze podczas meczu z gryfonami, chciała zetrzeć nosa Potterowi. Nienawidziła go z całych swoich sił i zamierzała pokazywać to na każdym kroku. Musiał wiedzieć, że ją zranił. Miała nadzieję, że kiedyś się poczuje tak jak ona.

— My musimy wygrać za wszelką cenę. Żaden gryfon nie jest lepszy od ślizgona. Ci zdrajcy pożałują, że nie trafili do Slytherinu. Treningi odbędą się we wtorek, środę i czwartek, o tej samej godzinie co zwykle. Mam nadzieję, że nikt mnie nie zlekceważy i się pojawi. Skoro wszyscy wszystko wiedzą, zaczynamy trening! — Kapitan klasnął w dłonie i chwycił swoją miotłę.

Aurora westchnęła pod nosem.

Zabawę czas zacząć.

Szaleństwo | James PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz