Rozdział V

5 2 0
                                    

- Dzień dobry, moi drodzy. - odezwał się nauczyciel, kiedy wszedł do klasy. - Dzisiaj do waszej klasy dochodzi nowa uczennica, mam nadzieję, że miło ją przyjmiecie.

Kiedy to usłyszałam, zawahałam się. Podniosłam głowę z ławki, kiedy usłyszałam otwierania drzwi i odgłosy kroków.

- Dzień dobry wszystkim, nazywam się Luna Light i mam 19 lat. - odezwała się, a ja patrzyłam na nią z wielką fascynacją w oczach. Nigdy nie widziałam takiego stworzenia jak ona.

Miała lekko niebieską skórę i długie, fioletowe włosy, co bardzo do niej pasowały.

Była demonem. Było to widać po jej białych rogach i białym ogonie.

Jej tęczówki miały w sobie coś.. Innego.

Niezwykłego?

Lewe oko było fioletowe, a zamiast normalnych źrenic miała piorun o kolorze czerni, za to prawe oko było czarne, a piorun był biały.

Miała no sobie długą, rozwleczoną, czarną bluzkę, a na rękawach były czarno - białe kwadraciki.

W pasie miała związaną czarną bluzę.

Na rękach miała zwyczajne, białe, krótkie rękawiczki. Które zakrywały jej palce, aż do nadgarstków, a obok rękawiczek miała czarne bransolety z białymi kamieniami, które błyszczały się w odbiciu słońca, które spadało z okien.

Miała ciemno – granatowe jeansy i długie, białe trampki.

Podobał mi się jej styl ubioru.

Pasował do niej.

Luna Light? Czemu to imię i nazwisko aż tak do niej pasowały?

Ale, co jest kurwa? Nikt nigdy nie chciał dochodzić do naszej klasy, bo u nas są same zjeby i totalna patologia.

- Hej laska. - powiedziała do mnie Luna, nie wiadomo skąd się tutaj wzięła.

- Um, hej?

- Mogę obok ciebie usiąść?

- Ni...

- Tak, siadaj tam. - przerwał mi nauczyciel. - Nie ma nigdzie indziej miejsca.

Usiadła obok mnie, a ja już wyczułam dyskomfort.

Zajebiście, teraz muszę dzielić ławkę z jakimś demonem, co konia od krowy nie odróżni. Kurwa mać!

- Ja w porównaniu do ciebie, umiem coś zrobić w domu. - odezwała się do mnie cicho, jednak z powagą i opanowaniem, który było słychać w jej głosie.

- Że co? - popatrzyłam na nią ze zdziwieniem, bo nie wiedziałam co o tym myśleć.

- Ostatnia ławka, pod oknem! - powiedział nauczyciel, patrząc na mnie i na Lune. - Proszę tam nie rozmawiać!

- Allison ma dziewczynę! Allison ma dziewczynę! - odezwał się jakiś idiota ze środkowego rzędu ławek.

- Wyrwać ci te nogi przy samym tyłku?! - wydarłam się na niego, podnosząc się z miejsca.

- Allison, siadaj! - wydarł się na całą klasę nauczyciel.

                                                                                       * * *

- Witaj ponownie suko. - powiedział ten sam idiota, co wkurzył mnie w klasie, jednak nie za bardzo zapamiętałam jego wygląd, bo miałam go w dupie.

- Czego chcesz debilu?

- Chciałem się zapytać, jak idą ci relację z twoją, nową dziewczyną. - zaśmiał się.

- Coś ty kurwa powiedział?! - wkurzyłam się na niego i wydarłam się na niego.

Każdy, kto był na korytarzu obok nas, teraz patrzył się na mnie i na niego.

- To co słyszałaś, suko.

Złapałam go za szyję i przycisnęłam go do ściany.

Widziałam, jak się dusił.

Słyszałam, jak błagał, abym go puściła.

Zerkałam co chwilę za siebie. Widziałam, jak inni uczniowie nagrywali to, co robiłam. To co się działo.

Odwróciłam wzrok na niego.

Był przerażony i to mnie cieszyło.

W końcu przyszedł dyrektor i wszystkich rozgonił, a ja niestety musiałam go puścić.

Przeraził się i schował się za mężczyzną.

Jaki jebany cykor.

Do szkoły zostali wezwani starzy tego idioty. Poszliśmy do gabinetu dyrektora, a tam czekała na nas już matka tego całego Noah'a.

- Ależ twoi rodzice musieliście wychować! - darła się na mnie jego matka. - Zero kultury! Żeby mojego synka lać bez powodu, na środku korytarza?!

- Przepraszam bardzo. - przerwałam jej, aby dalej nie słyszeć jej irytującego głosu. - Ale, wychowywałam się sama, z bratem, na ulicy, gdyż nie mam rodziców. A twój kochany synek wydarł ryja, na całą klasę, że mam dziewczynę i to ON podniósł mi ciśnienie na korytarzu, podczas przerwy. Bo znowu mi zaczął gadać o tej głupiej "dziewczynie", której nie mam!

- To dlaczego mieszkasz sama z bratem?! - zaczęła znowu drzeć ryja. Miałam jej już dość. Miałam ochotę jej po prostu przyjebać, a najlepiej zabić, żeby się w końcu zamknęła.

- Idziemy z tym na policję! - ciągnęła dalej.

- Jestem pełnoletnia, więc mam nad nim całkowitą opiekę. - patrzyłam na twarz tej suki. Rozjebałam ją swoimi przemowami.

- Tak jak myślałam. - ciągnęłam dalej, nie chcąc odpuścić tej szmacie. - Bogacze potrafią tylko straszyć psami, prokuraturą, hajsem czy sądem.

- Dobrze. - zaczął dyrektor, kiedy upewnił się, że żadna ze stron nie ma już nic do dodania. - Czyli i Noah, i Allison dostają pouczenie i uwagę.

- A on za co?! - podniosła się z krzesła i uderzyła pięścią w biurko dyrektora.

- Nie słyszała pani? - mówił bardzo spokojnie, patrząc na matkę Noah'a.

- Chyba pan nie wierzy temu głupiemu gówniarzowi!

- Ja wierzę swojemu, każdemu uczniowi, jeżeli ma u mnie czystą kartę.

- Ona ma, a nie mój syn?!

- Pani syn jedyny z całej szkoły, w każdej chwili może zostać wydalony ze szkoły, ponieważ zaraz może mieć zagrożenie z zachowania. Proszę opuścić już mój gabinet.

Wszyscy wyszliśmy, poza dyrektorem.

Uśmiechnęłam się złowieszczo do Noah'a.

Szybko opuścił szkołę ze swoją mamusią, ale słyszałam, jak darła na niego ryja.

Wiedziałam, że będę musiała się go pozbyć inaczej.

Oczywiście, że inaczej.

Zabiję go. 

Akt TrzeciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz