Rozdział XIII

5 1 0
                                    

Minął tydzień. Jak zwykle, opierałam się o ścianę i czytałam książkę. Nagle podeszła do mnie Luna, a na jej twarzy widziałam przerażenie.

Odłożyłam książkę na bok i patrzyłam na nią z zaciekawieniem.

- Hej. - przywitałam się, a ona chyba próbowała złapać oddech.

- Słuchaj. - zaczęła. - Mam coś bardzo ważnego, o czym musimy porozmawiać.

Czy domyśliła się, co robię?

- No okej, słucham cię uważnie.

Przez chwilę trwała cisza. Najbardziej niezręczna, jaką kiedykolwiek doświadczyłam, kiedy byłam z Light.

- Czy to ty jesteś tą morderczynią?

Nic nie powiedziałam, tylko tajemniczo się uśmiechnęłam. W jej oczach pojawiły się łzy i była przerażona. Cała się trzęsła.

Wykonała zbyt podejrzliwy ruch, chciała uciec, a ja ją chwyciłam za rękę z całej siły, aby mi się nie wyrwała. Obróciłam ją do siebie i chwyciłam za jej szyję.

- Wygląda na to, że to jest nasze pożegnanie... - powiedziałam rozszerzając swój uśmiech na twarzy – Nie wiem, jak trzeba być naiwnym, żeby zapytać się o coś takiego...

Wyciągnęłam nóż i przyłożyłam go, do jej gardła.

- Zwłaszcza, w takim pustym miejscu... Żałosne, żegnaj Light.

Nacięłam jej delikatnie skórę na gardle, odsunęłam nóż i wbiłam go w jej środek klatki piersiowej. Trzymałam ją bardzo mocno, przez co nie miała możliwości na żadną ucieczkę, a przez mój uścisk na szyi, nie potrafiła wykrztusić z siebie nawet pisku.

Puściłam ją i rzuciłam ją o podłogę, a po chwili cała była we krwi. Patrzyłam, jak się wykrwawia. Popatrzyła się na mnie, bardzo słabo.

- W-wiesz, dlaczego wybrałam ciebie...? - zadała dziwne pytanie.

- Huh?

- W-widziałam w tobie c-coś wyjątkowego... T-tak jak w mojej ma-mamie, której n-nigdy nie widziałam... J-jesteś w-właśnie t-taką osobą, która w sobie w-wszystko u-ukrywa Allison... Ża-żałuję, że musiałaś stać się kry-kryminalistką... Po p-prostu... Pa-pamiętaj, że ko-kochałam cię...

Jej oczy się nie zamknęły, usta były otwarte. Uciekło z niej życie...

- L-luna...?

Nie odpowiadała.

To wszystko przeze mnie...?

Zrobiłam krok do przodu i upadłam obok niej. Chwyciłam ją, brudząc się przy tym krwią. Pocałowałam ją. Jej usta były takie chłodne, bez życia...

Zobaczyłam w swoim oku łzę.

Czekaj... Łzę?

Czy to jest prawdziwa łza...? Ale ja przecież nie czuję...

Go ahead and, cry little girl. Nobody does it like you do.

Zaczęłam płakać. Naprawdę zaczęłam płakać. Nigdy w życiu nie płakałam tak, jak teraz. Przez chwilę myślałam, że ten korytarz zamieni się w morzę łez. Wzięłam ciało Luny i je schowałam. Nie zdążyłam wytrzeć krwi, ponieważ przede mną pojawiła się Charlotte.

- Cześć Allison. - powiedziała bardzo podejrzliwie, a ja wytarłam ze swojej twarzy łzy, które symbolizowały moją słabość, uczucia i emocje.

- Cześć Charlotte...

- Wiesz, chciałam cię za to wszystko przeprosić.

- S-serio...?

Akt TrzeciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz