Rodział 7

95 6 0
                                    

Rose

Po zaciekłej rozmowie z Nickiem,wreszcie udało mi się go przekonać,by puścił Lokiego wolno.I ku moim ździwieniu zgodził się.Z uśmiechem na twarzy zjechałam windą na wybrane piętro i wbiegłam do celi bożka.

— Wychodzisz stąd — Krzyknęłam uradowana,widząc niemałe zaskoczenie na twarzy Lokiego.Moje dłonie powędrowały wzdłuż jego klatki piersiowej mocno ją obejmując.

Mężczyzna nadal patrzył na mnie ze ździwieniem,a ja nie potrafiłam wytrzymać ze szczęścia.

— Co? — Cichy szept wydobył się z jego warg.

Nie wiedziałam co się dzieje.Myślałam,że Loki ucieszy się,odwzajemni mój uścisk i wykonany gest,jakiego bym się nie spodziewała.Ale on stał jak wryty ze strachem wymalowanym na twarzy.Coś było nie tak,pomijając Thanosa,który miał pojawić się na Ziemi.

Odsunęłam się od niego chcąc wyczytać jak najwięcej z jego oczu,które były przykryte charakterystyczną mgłą.

— Co się dzieje?Myślałam,że chciałeś wyjść i... — Zawachałam się przez chwilę.
— i być ze mną.

Spuścił wzrok,wpatrując się w podłogę.Dłonie miał mocno zaciśnięte w pięści,a włosy były e nieładzie.Zupełnie jak nie Loki.

— Wyjdź stąd — Rozkazał głośnym i twardym tonem wprawiając mnie w osłupienie.Moje oczy momentalnie się zeszkliły.

— Dlaczego? —Zapytałam z niezrozumieniem i uczuciem,jakbym miała zaraz się rozpłakać.I tak było.

Teraz w jego dumnie uniesionych oczach panował gniew i furia.

— Nigdy Cię nie kochałem — Prychnął ukazując szereg białych zębów.Zrobił krok w moją stronę sprawiając,że jeszcze bardziej się zestresowałam.Bałam się.
— To wszystko to było tylko moje jedno wielkie kłamstwo.Byłaś moją marionetką i zabawką,którą bawiłem się,gdy byłem znudzony. — Na jego twarzy zagościł szyderczy uśmiech i twarz mordercy.

Robiłam kolejne kroki w tył aż w końcu zetknęłam się z zimną,białą ścianą.Czułam na sobie jego gorący oddech i wielkie dłonie na swoich barkach.

— Nie mówisz prawdy.To nie jesteś ty! — Wrzasnęłam,a z mojego gardła wydobył się niepohamowny szloch.
— to nie jesteś ty... — Szeptałam niczym mantrę,odpychając go od siebie.

Zaczął się śmiać.Tak poprostu zaczął się śmiać.Z niedowierzaniem pokręciłam głową ocierając wierzchem dłoni mokre od płaczu policzki.

— W końcu jestem Bogiem Kłamstw,czyż nie? — Nie mogłam już dłużej tego słuchać.
— Czyż nie jestem tym,przed kim Cie ostrzegali,moja droga Rose? — Kolejny śmiech doprowadził mnie do szału.

— Nienawidzę Cię — Krzyknęłam I wybiegłam z celi zamykając za sobą ciężkie,metalowe drzwi.

Miałam przyśpieszony oddech I nie mogłam przestać biec.Chciałam jak najszybciej znaleźć się w bazie i zaszyć się w jej najciemniejszym zakątku.
Jak mogłam dać się tak oszukać?
Jak mogłam uwierzyć,że Loki naprawdę mnie kochał?
Jak mogłam uwierzyć,że on naprawdę się zmienił?

To były pytania na które sama musiałam znaleźć odpowiedzi.

— Jedźmy do bazy —Rzuciłam szybko,gdy wsiadałam do samochodu Happiego.Nie miałam zamiaru pokazywać mu co się stało,dlatego siedziałam w milczeniu odwrócona w stronę okna.

Happie też nie odezwał się ani razu.Musiałam przestać płakać I wziąść się w garść.Skoro dałam się oszukać Lokiemu,to nikt inny już nie zdoła.
Nawet nie patrząc na zgromadzonych Avengers w głównej sali,udałam się do mojego pokoju.Mój tata zadbał o to,bym podczas spędzania czasu w bazie miała,gdzie spędzać czas.Dlatego mogłam po części czuć się jak w domu i czekać na Pepper,która też miała się tu pojawić.

Podaruj mi wolnośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz