Wieczór

604 44 55
                                    

  Pierwszą rzeczą, jaką Sanemi poczuł, było ciepło. Czuł się, jak podczas letnich dni, kiedy promienie słoneczne padały na jego twarz oświecając jego blizny. Z czasem skóra mężczyzny stawała się lekko opalona, co widocznie kontrastowało z jego jasnymi włosami. Ciepło mógł także skojarzyć z kominkiem w jego domu rodzinnym. Pamiętał jak jego matka  każdej zimy paliła tam gazety, a całe rodzeństwo zbierało się wokół czerwonych płomieni. Często czytał im wtedy bajki. Albo jedli ciastka domowej roboty upieczone przez jego mamę i dwie młodsze siostrzyczki. Tak więc, ciepło zawsze kojarzyło się Sanemiemu z czymś przyjaznym. Dlaczego w takim razie teraz czuł się źle z tym ciepłem?

  Może dlatego, że jego źródłem była wrząca szmatka położona na czole mężczyzny.

  Sanemi zbudził się poparzony i chwile przyzwyczajał wzrok do światła. Przycisnął dłonią piekące miejsce na czole i rozejrzał się wokół siebie. Leżał na kanapie. Obok niego siedział zmartwiony Genya trzymając w ręce parującą ścierkę. Tuż za nim stał Muchiro. Białowłosy nie mógł odczytać żądnej emocji z twarzy najmłodszego. Wrócił, więc wzrokiem do swojego brata.

  - CHCIAŁEŚ MNIE ZABIĆ?! - krzyknął.

  - Co? Nie! Oczywiście, że nie! Zrobiłem tylko okład abyś poczuł się lepiej...

  - Ty debilu... OKŁAD ROBI SIĘ ZIMNY NIE WRZĄCY! POPARZYŁBYŚ MI CZOŁO I MIAŁBYM KOLEJNĄ BLIZNE DO KOLEKCJI TYM RAZEM W KSZTAŁCIE KWADRATOWEJ ŚCIERKI!

  - A... przepraszam! - pisnął Genya chowając mokry materiał za plecami.

  Sanemi ucichł na chwilę, analizując całą sytuację.

  - Zaraz... CZY TEN GÓWNIARZ POZBAWIŁ MNIE PRZYTOMNOŚCI!?

  - No ... tak. Ale to się nie powtórzy, słowo!

  - O już ja tego dopilnuje...  - powiedział podnosząc się do siadu - Genya, adres!

  -  Już! - przytaknął młodszy podając bratu skrawek papieru.

  - Świetnie - białowłosy wyrwał karteczkę z jego rąk i gwałtownie wstał, co spowodowało lekkie zawroty głowy.

  - Ty idziesz ze mną.

  Sanemi złapał Muchiro za kołnierz swetra i brutalnie pociągnął za sobą - Odwiozę cię do domu.

  - Nemi!

  - Porozmawiamy jak wrócę!

  - Pa Genya. - pomachał na pożegnanie najmłodszy, zanim białowłosy nie wypchał go siłą za drzwi.

  Mężczyzna praktycznie wepchnął chłopaka do auta, po czym sam usiadł za kierownicą.

  - Gdzie mieszkasz? - rzucił odpalając auto.

  - Nie pamiętam.

  Sanemi odwrócił się w ciszy do swojego więźnia i chwilę wpatrywał  się jak młodszy ogląda w zamyśleniu pszczołę za szybą. Myślał, że pęknie mu zaraz jakaś żyłka. Żarty sobie z niego robi?

  Jego wewnętrzny monolog przerwał biegnący w stronę samochodu Genya.

  - Bracie! - krzyknął, a białowłosy otworzył okno - To adres Muchiro, nie do końca wie gdzie mieszka.

  Sanemi rzucił mu tylko zirytowany spojrzenie. Wyrwał drugą kartkę i odjechał bez słowa pozostawiając zestresowanego brata na parkingu.

  Kiedy był wystarczająco daleko, wziął kartkę z miejscem zamieszkania nastolatka.

  - No to są chyba jakieś jaja! Mieszkasz na pieprzonym drugim końcu miasta!

  Muchiro popatrzył się na niego i od niechcenia powiedział:

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 29, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

TYLKO TWÓJ //// sanegiyuuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz