II.Magic trick

76 8 0
                                    


Magic trick

Jedną z wielu rzeczy, jakiej nie lubiła Madison w swojej pracy, były częste podróże służbowe, z których nie mogła się wywinąć, chyba że chciała zostać zwolniona. Właśnie tak znalazła się w mieście Langley w stanie Virginia, znajdującym się cztery godziny drogi od Nowego Yorku. Wyruszyć musiała o szóstej, aby być w siedzibie CIA na czas, wyznaczony przez jej szefa, który na prośbę Moiry zatwierdził spotkanie, z młodym profesorem.

Wchodząc do budynku, obdarzyła szerokim uśmiechem starszą recepcjonistkę, która również się do niej uśmiechnęła, kontynuując drogę, Madison przywitała się również z kilkoma innymi, znajomymi jej agentami, po czym patrząc na zegarek, przyśpieszyła kroku, zauważając, że do rozpoczęcia spotkania, na którym miała się znaleźć również ona, zostało zaledwie osiem minut, a nie chciała podpaść swojemu szefowi, zwłaszcza że jeszcze nigdy się nie spóźniła i chciała, żeby tak pozostało.

Madison zauważyła drzwi, które były jej celem i w miarę pokonywanej odległości, mogła wyczuć aurę dwóch mutantów, co oznaczało, że w sali znajdował się już mężczyzna, który miał przekonać jej szefa odnośnie do mutacji.

Madison nie myliła się, ponieważ w momencie, w którym weszła do pomieszczenia, jej ciemne oczy spotkały niebieskie, które należały do Charles'a. Mężczyzna patrzył na nią, tak, jakby doskonale wiedział przed, że miała wejść do pomieszczenia, co spowodowało lekki dyskomfort Harris, lecz Madison nie odwróciła od niego wzroku pierwsza, zrobił to mężczyzna, kiedy nie mógł już znieść kontaktu wzrokowego, wtedy także kobieta została zauważona przez innych i serdecznie przywitana. Madison zajęła swoje miejsce, obok blondynki, która towarzyszyła profesorowi w barze oraz podczas rozdania dyplomów.

Kiedy wszyscy zajęli swoje miejsca, drzwi do Sali zamknęły się, a Charles rozpoczął swoją małą prezentację. Madison słuchała każdego słowa wypowiedzianego przez mężczyznę z zainteresowaniem, jednak inni nie byli do tego przekonani tak jak ona.

-Era atomu przyśpiesza mutację. Być może są już wśród nas ludzie o niezwykłych umiejętnościach. – powiedział mężczyzna, gasząc swoją prezentację oraz siadając na swoje miejsce przy podłużnym stole.

-MacTaggert, Harris, myślicie, że nawiedzony naukowiec obudzi we mnie wiarę w świecące panie i znikających panów? – zapytał kpiąco ich szef, po czym dodał. – Załatwiłyście sobie właśnie powrót za biurko. Koniec narady.

Madison chciała wyrazić swoje zdanie na temat słów swojego szefa, jednak zanim zdążyła powiedzieć choćby słowo, uprzedził ją Xavier.

-Przepraszam agentko Harris, pozwól, że ci przerwę. – powiedział uprzejmie mężczyzna, a Madison lekko skinęła głową. – Nie liczyłem, że Pan mi uwierzy, bo zamiast mnie słuchać, myślał Pan, jakie podadzą dzisiaj ciasto. Jabłkowo – orzechowe. – odpowiedział, zaciekawiając Moirę i Madison. – Nie byłem z wami do końca szczery. – powiedział, patrząc na dwie kobiety, jednak po chwili przeniósł swoje spojrzenie na innego mężczyznę. -Mutacja obdarzyła mnie także wspaniałą umiejętnością czytania myśli. – powiedział, a Madison niewidocznie się spięła.

-Widziałem to w cyrku. Każe nam Pan pomyśleć o liczbie od 1 do 10?

-Nie. Mógłbym spytać o syna, Williama, o którym Pan myślał, to miłe, ale wolę spytać o jupitery, które Ameryka chce rozlokować w Turcji. – powiedział spokojnie telepata, powodując, że każdy spojrzał po sobie.

-On jest szpiegiem, przyprowadziłyście cholernego szpiega!

Po tym w całym pomieszczeniu rozległa się kłótnia. Moira kłóciła się z szefem dwóch kobiet, że nie wiedziała, iż mężczyzna może być szpiegiem, a Madison postanowiła się w to nie mieszać i nie pogarszać swojej sytuacji, która i tak była już do bani, więc spokojnie siedziała na swoim krześle, obserwując wszystko uważnie.

Jednak nagle cała uwaga została skierowana na blondynkę, która przyszła razem z profesorem, ponieważ w jednej chwili zmieniła się w jednego z agentów znajdujących się w pomieszczeniu. Madison patrzyła na nią z lekkim uśmiechem, ponieważ była bardzo zafascynowana tym, że osoby takie jak ona są z nią w jednym pomieszczeniu.

Wszyscy byli cicho, nawet wtedy, kiedy dziewczyna przybrała niebieską formę z rudymi włosami. Dla Madison było to tak fascynujące, że nie mogła się powstrzymać od komentarza.

-Do twarzy ci w niebieskim.

-Dziękuję. – powiedziała dziewczyna, posyłając agentce lekki uśmiech, po czym odwróciła swój wzrok na telepatę.

-Ładna sztuczka magiczna?

-Najpiękniejsza, jaką widziałem. – powiedział jeden z agentów.

-Wyprowadzić ich stąd i zamknąć, dopóki nie zdecyduję, co dalej.

-Mój ośrodek jest na uboczu. – odezwał się ten sam agent, który był zachwycony sztuczką. -Wezmę ich.

Po spotkaniu Moira i Madison, jako przedostatnie wyszły z Sali. Brunetka musiała zajść jeszcze do recepcji, po dokumenty, które miała uzupełnić, więc zostawiając swoją partnerkę z ich kolegą z pracy Levene'em, poszła w swoją stronę.

Kilka minut później w recepcji, Madison odebrała już potrzebne jej papiery i uprzejmie podziękowała recepcjonistce, jednak nie usłyszała od kobiety odpowiedzi i to ją zmartwiło. Kiedy rozejrzała się dookoła, zauważyła, że inni agenci zostali zamrożeni w miejscu.

-Co jest?

-Nic im nie jest, to tylko kolejna sztuczka agentko Harris. – odezwał się w jej głowie znany jej głos. – Miałbym prośbę, jeśli przyszłabyś na trzecie piętro parkingu, byłbym wdzięczny.

-A Moira?

-Już jest w drodze.

-Zaraz tam będę. – odpowiedziała mu Madison, szybko zmieniając kierunek drogi.

Po niecałych pięciu minutach Madison znajdowała się na trzecim piętrze parkingu. Harris nie wiedziała dokładnie, gdzie ma czekać, jednak na szczęście dla niej zobaczyła Moirę, która stała obok samochodu brunetki, którym to dzisiaj przyjechały.

-Moira, ty też wiesz?

-Tak, czekałam na ciebie i na profesora, zaraz powinien tutaj być. – powiedziała agentka i jakby na zawołanie młody mężczyzna wyszedł zza rogu razem z siostrą i agentem.

Madison od razu wsiadła na siedzenie kierowcy, a Moira z tyłu razem z blondynką.

-Nie tylko umie czytać w myślach, ale także komunikować się - powiedziała blondynka, a Madison spojrzała się na nią w lusterku. 

Charles otworzył tylne drzwi pasażera, czekając, aż mężczyzna wsiądzie.

-Odbyłem z Moirą uroczą rozmowę.

-Właśnie.

-Niewiarygodne. – powiedział mężczyzna, wywołując lekki śmiech u telepaty. – Ale zmianę planów musi zatwierdzić góra.

-Chcesz zobaczyć jeszcze jedną sztuczkę? – zapytał Charles, przykładając dwa palce do skroni. – Wsiadaj do auta.

-Dobry pomysł. – odpowiedział mężczyzna, zajmując swoje miejsce w aucie, po nim do samochodu wsiadł również telepata.

-Możemy jechać agentko Harris. – powiedział Charles z lekkim uśmiechem, który Madison odwzajemniła, odpalając silnik i wyjeżdżając z parkingu.

---------------------

Hej wszystkim, miłego czytania, możecie zostawić po sobie jakiś ślad.

                                                  ~Kornelia.

Destined/Charles XavierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz