-rozdział 1-

1.8K 103 40
                                    

Szłam szkolnym korytarzem kierując się w stronę szafek, oczywiście ledwo chodziłam przez zwyrodniałą matkę. Znalazła u mnie w szafce oblany test, a ja nie mogłam dostać gorszej oceny jaką była trójka. Nie słuchała tłumaczeń, że ja już go poprawiłam. Od razu zaczęła mnie bić w czym pomagał jej, jej nowy partner -James. Nic nie pomagało, nawet moje głośne krzyki, czy przeraźliwy płacz. Mieszkałam na dosłownie odludziu, obok nas nie było nikogo kto przyszedłby mi pomóc. Nie mogłam się wyrwać, bo James, mnie trzymał. Potem kazała mi się ubrać w mundurek i najnormalniej w świecie iść do szkoły. Tak też zrobiłam.

Otworzyłam szafkę zabierając odpowiednie książki, kątem oka zobaczyłam mojego przeklętego wroga, Louisa Scotta. Przeklęty diabeł. Na szczęście długo nie musiałam na niego patrzeć, bo moja przyjaciółka, Lily Daniels zasłoniła mi obraz jego pyskatej mordy.

-Cześć Viv co ty tak chodzisz? - uśmiechnęła się słodko brunetka.

Zamknęłam szafkę, zaczęłam kierować się do odpowiedniej klasy odpowiadając.

-Wywróciłam się dziś rano na schodach, coś chrupnęło mi w plecach. Masakra! - miałam to przygotowane już wcześniej.

-Matko, współczuje. - objęła mnie ramieniem. - słuchaj, dziś jest ta impreza u jakiegoś znajomego Scotta, idziesz ze mną? - uśmiechnęła się.

-Lil, dobrze wiesz, że Scott tam będzie, pożre mnie. - wywróciłam oczami.

Tak naprawdę, nie chciałam iść. Doskonale wiedziałam, że matka mi pozwoli. Ale jakim kosztem. Jeszcze ból rozciągający się od pleców do ud, cholernie bolało. Nawet nie mogłabym potańczyć.

-Przynajmniej świetnie się będziesz bawić, dawaj Viiiiiv nie bądź taka! - rozciągnęła moje imię.

Usiadłam w ławce.

-Dobrze, będę. - Skinęłam głową do Lily na co ona klasnęła w ręce.

-Załóż tą kieckę którą ostatnio kupiłaś.
Zadzwonił dzwonek więc tylko potwierdziłam, że przyjdę w niej.

* * *
𝙇𝙤𝙪𝙞𝙨 𝙋𝙊𝙑

Widziałem ją codziennie, zawsze chodziła wolno i jakoś dziwnie. Dlatego nazywałem ją Kaleka, wyglądała jakby była po operacji kręgosłupa. Tego dnia nie było inaczej, stałem przy drzwiach do klasy językowej. Ona szła do szafek, mógłbym przysiąc, że poruszała się inaczej, niż dotychczas, ale to zlekcewarzyłem. Po chwili podeszła do niej Lily jak zwykle uśmiechnięta, Vivian natomiast przybrała uśmiech dopiero wtedy gdy ją zobaczyła. Mnie obrzuciła chłodnym spojrzeniem.

-Ona chodzi jeszcze gorzej niż dotychczas. Chyba zafunduje jej jakieś zajęcia z chodzenia, gorszej kaleki nie widziałem. - parsknąłem śmiechem, moi znajomi również.

Oderwałem wzrok dopiero gdy weszła do drugiej klasy językowej. Chyba nie usłyszała co powiedziałem, wtedy na pewno by mi dogryzła. Śmieszna była za każdym razem gdy to robiła.

Miałem nadzieję, że pojawi się na imprezie mojego kumpla. Po pijaku zawsze lepiej mi idzie zaczepianie jej. Nienawidziła mnie, ja tylko lubiłem się z niej pośmiać. Tak to była w porządku.

-Ty Scott, jesteś już pełnoletni załatw alkohol. - rzucił mój drugi kumpel Janson.

-Załatwione. - uśmiechnąłem się flirciarskim uśmiechem, zawsze tak żartowaliśmy.

* * *

Zadzwonił dzwonek, co oznaczało koniec dzisiejszych zajęć. Podjechał po mnie uber, pojechałam do domu.
Trzęsącymi się rękoma, wyjęłam klucze. Otworzyłam drzwi po czym rozejrzałam się, słyszałam moją matkę w salonie, zamknęłam drzwi na klucz. Poszłam od razu do niej, aby mieć to za sobą.
Wzięłam głęboki oddech, gdy mnie zobaczyła nie było już odwrotu.

HillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz