-rozdział 6-

1.3K 69 35
                                    

Po obudzeniu, dostałam śniadanie do łóżka.

Wypiłam dwa łyki wody, w kubku. Byłam bardzo spragniona, ale też zszokowana, że Jacob potrafi być minimalnie romantyczny.

Rachel, z tego co mówiła nigdy taki nie był.

-Wow... dziękuję!-Uśmiechnęłam się do niego.

-Dla mojej królowej wszystko.-Przyłożył rękę do czoła i stanął na baczność.

Zaśmiałam się. A potem już nie pamiętam, była głośna muzyka i duszno.

Ktoś mnie Uniósł, ale obraz był zbyt rozmazany żebym mogła zidentyfikować, kto to był.

Obrzygałam całą jebaną sukienkę. Bo gdy się zbudziłam, lub ocknęłam - sama już nie wiem. Byłam w sukience, prawdopodobnie siostry Jacoba. Nigdy jej nie poznałam, nie wiedziałam kim ona jest.

Nie poznawałam nowego miejsca, nie wiedziałam czyj to dom. Obok na szafce, leżały dwie tabletki i woda. Połknęłam je. W samych skarpetkach, bo nie mogłam znaleźć butów zeszłam wolno na dół.

Słyszałam głosy, nikogo nie widziałam. Kręciło mi się w głowie. Jeden znajomy mi głos, którego nie umiałam rozpoznać, skończył coś mówić. A drugi bardzo dojrzały się odezwał, dokładniej wykrzyczał.

-Ona tu nie może kurwa być, to nie miejsce dla takiej rozpuszczonej gówniary jak ona!

To było o mnie.

Wróciłam cicho do pokoju, było dosyć nisko jak na piętro. Wyskoczyłam oknem na balkon, przeskoczyłam barierkę i puściłam się gdy zwisałam na tyle blisko ziemi, aby mi się nic nie stało.

Zabolały mnie kostki, tylko przez chwilę.

Zaczęłam przeszukiwać sukienkę w poszukiwaniu telefonu. Odkryłam go pod kiecką. Miałam go w opasce, na nogę. Wyjęłam go i szybko wystukała numer po ubera.

-Jaki adres?-spytał.

Właśnie. Nie wiedziałam, jaki to jest adres.

-Ja n...nie wiem...-wyjąkałam, zaczęłam się rozglądać.

Potem przypomniałam sobie, że nic nie powiedziałam matce. Zalała mnie fala gorąca.

Gwałtownie rozłączyłam się i Zacisnełam palce na rogach telefonu. Nie było cholernego zasięgu, żadnych domów.

Dom z którego wyszłam, był ciemny i schowany za wysokimi drzewami. Miał dwa piętra.

Matka, napewno do mnie dzwoniła Multum razy, za żadnym nie odebrałam.

Przejeżdżał jakiś samochód, zobaczył mnie w porę i wyhamował. Stałam na środku drogi.

-coś się pani stało?-zapytała młoda kobieta.

-pomocy, potrzebuję pomocy. Muszę się dostać do domu....-powiedziałam szybko i dyszalam.

Obrzygana sukienka, w samych skarpetkach. Makijaż rozmyty, włosy rozczochrane. Napewno pomyślała, że coś mi się działo. Może to prawda, tylko ja nic nie pamiętam? miałam kompletną pustkę w głowie.

Zapakowałam się w auto, jedyne co widziałam to jak ręka pokryta tatuażem węża dookoła, zamyka okno.

***

Jechaliśmy pół godziny, dopytywała co mi się działo. Nic nie odpowiedziałam.

-Dziękuję, jeszcze raz.

Odjechała, a ja stałam przed domem.

czołgając się po schodach prowadzących do drzwi frontowych, usłyszałam wołanie pomocy. James.

HillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz