-rozdział 8-

1.2K 62 33
                                    

Stałam łapiąc się za plecy, moje oczy robiły dziury w tych Louisa. Właśnie mnie Podniosł i podrzucił. Byłam okropnie zdziwiona.

-Wygrałaś.

Ucieszyło mnie to, uśmiechnęłam się speszona. Szczerze wątpiłam czy się uda. On sam wyglądał jakby był w siódmym niebie, szczerzył się do mnie i Nicka.

Potem do mnie doszło, że ma w sobie prochy. Gdyby nie był pod ich wpływem, napewno by mnie nie podniósł. Nie mówiłby mi, że to ja wygrałam. Powiedziałby, że wpierdoliłam mu się na miejsce, udało mi się fatrem i oczywiście, że takiej kaleki jak ja nikt nigdzie nie zapraszał.

Zostałam otoczona przytulasami.

Usiadłam na masce, żebym za chwilę znów była podniesiona. Podniosłam szybko głowę, kto mnie podnosi.

-Dasz radę prowadzić?-wydarł się Louis.

Skinęłam głową, bolały mnie tylko plecy. Nic nie piłam, ale nie wiedziałam czemu mam prowadzić, mało tego, jeszcze jego autem.

-To szybko! - Pobiegł na miejsce pasażera.

Nick usiadł na tylnim miejscu, obeszłam maskę krzywiąc się na ból pleców.

Wsiadłam za kierownicę i uruchomiłam silnik.

-Dlaczego mam prowadzić i gdzie?-Zapytałam spoglądając na ich przerażone twarze.

-Ty prowadzisz, bo my piliśmy. Jedź prosto, miejmy nadzieję, że nikt nas nie złapie.-Westchnął Nick.

Pokiwałam głową i ostrożnie ruszyłam, tak aby nie wjechać w ludzi.

-Może lepiej, żeby Scott pojechał do domu?-wyjeżdżałam z małego lasku.

-Mieliśmy tam podwieźdź Lambo i Scotta. Idiota jest na prochach, jego ojciec go zajebie. - Wywrócił oczami.

Miałam już skręcać na ulicę prowadząca do Louisa domu. W tym momencie usłyszałam syreny policyjne.

-Japierdole, Japierdole, nie mam prawka! - wydarłam się.

-No to po nas.-Oparł się o fotel Louis.

Jakby moja matka się dowiedziała, że jeździłam autem na wyścigach. Obdarłaby mnie ze skóry.

Przyspieszyłam, skręciłam ostro w zakręt i wjechałam do wąskiej drogi.

Zadawałam sobie pytanie w głowie. Co ja odjebałam? Nie wiem, w tamtym momencie myślałam tylko o matce, o tym co może mi zrobić.

Twarze chłopaków były pozbawione koloru. Białe, jak kartka papieru.

Ja jechałam szybko, co raz spoglądając w lusterko czy policja dalej za nami jedzie.

Jechała.

Po piątym takim ostrym zakręcie wjechałam w lasek. Oni minęli nas i pojechali dalej. Wysiadłam z samochodu na trzęsących się nogach.

Ruszyłam i usiadłam pod drzewem.
Rękami przykryłam twarz, żeby wytrzeć dwie łzy. Więcej nie poleciało, a te były ze stresu. Westchnęłam głośno.

Ktoś usiadł obok mnie.

-Co ty miałaś w głowie, żeby robić takie coś? - Zapytał Nick, to on siedział obok.

Matkę.

-Trzeba będzie zmienić rejestrację.-Nie odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie.

-Co nie zmienia faktu, że nie mamy przesrane. Póki co. - Dopowiedział Nick.

Wyciągnął ręce i przytulił mnie, był miły, on taki zawsze jest.

HillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz