Odkręciłam się gwałtownie do miejsca z którego dobiegł dźwięk. W pierwszej chwili myślałam, że to cholerny Scott. Nic bardziej mylnego.
Stał tam Mickey. Zamurowało mnie, co on do cholery tu robi?
-Co... co ty tu.. - zaczęłam się jąkać.
Uśmiechnął się kpiarsko. To był mój przyjaciel, nie wiedziałam o co mu chodzi przychodząc tu. Po jego wizycie zobaczyłam jak bardzo, co do niego się myliłam.
-No co tam Vivian?-usiadł na moim łóżku.
Gdy odzyskałam mowę, od razu na niego nawrzeszczałam.
-Co ty tu robisz? Jak wszedłeś?! - oparłam się o poduszki.
-To drugie piętro, ale poradzić sobie umiem. Balkonem. - pokazał na uchylone drzwi balkonowe.
Starałam się nie dawać znaków, że bolą mnie plecy.
-Są teraz lekcje, idź na nie. - wymamrotałam.
-Ty też powinnaś tam być. - objął mnie ręką, a ja zacisnęłam zęby. Okropnie bolało.
-Mam grypę, zarazisz się. - odkaszlnęłam, chyba wyszło.
Mickey niespodziewanie pochylił się nade mną. Próbował mnie pocałować, ale ja go odepchnęłam.
-Co ty odpierdalasz? piłeś? - lekko się skuliłam i powoli przesunęłam na bok.
-chcę tylko ciebie Vivian, musisz być moja. - zaczął gadać jak w transie.
Pokręciłam przecząco głową patrząc, jak zaczyna się rozbierać. Gdy zostały mu same bokserki przybliżył się do mnie. Zaczęłam się szamotać w momencie którym on złapał mnie za ręce.
-Błagam, odejdź ode mnie! - w tamtym momencie potrzebowałam rozdrażnionej matki wpadającej do pokoju. Wolałam to niż gwałt, mojego dotychczas ulubionego przyjaciela.
Zadzwonił mu telefon, oderwał się i z wyraźnym niezadowoleniem odebrał. To było Wideo.
-Siema stary, gdzie ty? - zapytał jeden z znajomych Mickeya, ale i Scotta.
-U nowej dupy. - zaśmiał się Mickey.
Szkoda, że ja byłam przerażona.
-daj nazwę, zerknę sobie na nią. - parsknął znajomy Mickeya.
Podał moje imię i nazwisko.
-Vivian Wallman. - uśmiechnął się i pokazał na przerażoną mnie.
W kamerce było widać, jak chłopak z drugiej strony nabrał wyraz twarzy... zmartwiony?
-Pomocy! - wykrzyczałam, a Mickey zakrył mi usta.
-Wyjdź kurwa od niej, co ci strzeliło do głowy? - powiedział zmartwiony, chyba Nick Waller. Nie musiałam tego zapamiętywać. Było ich dużo, nie dałabym rady.
-Stary, ja już wcześniej to planowałem, Scottowi mówiłem, że mi się podoba. - uśmiechnął się i rozszerzył bardziej oczy. Wtedy już byłam pewna, brał prochy.
-z tego co wiem, to odpowiedział, że ty się jej nie podobasz. Więc spierdalaj stamtąd. - zagryzł szczękę.
-Nick, nie bulwersuj się. Vivian chcesz coś dodać? - pokazał znów kamerką na mnie.
-On brał prochy! - krzyknęłam, jeszcze bardziej go wkurwiłam.
Jedyne co mnie zastanawiało, to czemu do cholery Louis tak powiedział?
CZYTASZ
Hill
Romance17 letnia Vivian Wallman przechodzi istne piekło w życiu. Jej matka Audrey ma problemy psychiczne po odejściu męża. Leczy się, natomiast nawet to nie czyni jej łagodnej. Od dziecka Vivian musiała pomagać we wszystkim, lub wykonywać coś sama. A jak n...