-rozdział 13-

724 40 20
                                    

Minęło kilka dni odkąd Louis i ja wylądowaliśmy w szpitalu.

Wyszłam ze szpitala po kilku godzinach, bo nie stało mi się nic poważnego. Louis Natomiast został tam jeszcze na dwa dni.

Odwiedzałam go codziennie, ale za każdym razem spał. Nie chciałam żeby widział, że przychodzę.

Gadałam mu różne głupoty, bo nie miałam komu tego mówić. Ostatnio opowiadałam o tym jak bardzo mój tata uwielbiał jeździć i o jego ulubionym aucie. Opowiadałam o tym, że jeździłam od małego i że teraz
moja matka nie pozwala mi wsiąść za kółko.

***

Wybiła właśnie godzina 7:00, szykowałam się do wyjścia. Miałam przygotowane dobre jedzenie, ponieważ wiedziałam, że to szpitalne jest okropne.

Ubrałam ciepłą kurtkę, a zakładając buty zadzwonił dzwonek.

Odpowiedzi były dwie, albo była to matka, albo policja.

Podniosłam się, zadzwoniłam już po ubera. Zabrałam z szafki telefon i jedzenie. Otworzyłam w pośpiechu drzwi, a do domu wbiegła policja.

-co tu się dzieje? - zapytałam zdziwiona.

-Dostaliśmy zgłoszenie o włamaniu do tego domu. -powiedział policjant.

-Słucham? nie było żadnego włamania.

Policjant Wyjął telefon, stuknął kilka razy w ekran i pokazał mi nagranie.

Jakiś mężczyzna wchodził do domu przez okno sypialni mojej matki.

-Mamy nakaz przeszukania domu.

Rozłożyłam ręce.

-No dobrze, tylko szybko, bo muszę zaraz jechać. - usiadłam na pufie.

Właśnie zadzwoniła do mnie Lily.

Policjanci poszli, więc miałam chwilę prywatności.

-Siema, co tam?

-Elo, masz jutro czas?

Chwilę siedziałam w ciszy, bo zastanawiałam się co robię jutro.

-Tak mam, a co? - uśmiechnęłam się sama do siebie.

-Wbijaj do mnie, będzie parę osób i coś ustalimy. - powiedziała wesoło. - Teraz muszę spierdalać bo mnie wołają.

Rozłączyła się, a ja zastanawiałam się o co jej chodzi. Nie miałam jednak dużo czasu na to, ponieważ policja wróciła.

-Nikogo nie ma, brak jakichkolwiek śladów.

***

Wyszłam pod szpitalem. Była już 7:30.

Wjechałam windą na piętro, na którym leżał Louis. Powoli otworzyłam drzwi do jego pokoju, ale nikogo tam nie zastałam. Łóżko było schludnie pościelone, żadnych rzeczy Louisa.

Zdziwiłam się, bo wypis miał mieć dopiero jutro.

Zamknęłam drzwi od sali i poszłam do recepcji.

-Dzień dobry, szukam Louisa Scotta. - uśmiechnęłam się.

-Dzień dobry. - kliknęła kilka razy w klawiaturę. - Nie posiadamy takiego nazwiska w systemie. Musiał wyjść dziś rano.

Westchnęłam.

W tym samym czasie przyszło mi powiadomienie na telefon. Podziękowałam pani i usiadłam w poczekalni.

Louis Scott: Już wiem kto przynosił mi to pyszne jedzenie

Rozejrzałam się po Szpitalu, aż w końcu wyłapałam wzrokiem stojącego przy ścianie Scotta.

HillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz