-rozdział 14-

459 26 4
                                    

Wpatrywałam się w mój nowy samochód. Był dokładnie taki, jaki sobie wymarzyłam. Mój tata takim jeździł. Skąd on do cholery wiedział o mnie wszystko?

-Co ci strzeliło do głowy?! - powiedziałam ze złością.

-Wiedziałem, że ci się spodoba Wallman, nie musisz udawać tej złości. - przewrócił oczami i podszedł do drzwi od strony kierowcy. - jedziesz?

Zagryzłam wargę myśląc, czy powinnam. Matka jeszcze do mnie nie dzwoniła, ale napewno pytałaby skąd mam taki drogi samochód.

-Jadę.

***
Jasne słońce świeciło mi w twarz, ocknęłam się bo zdałam sobie sprawę, że nie jestem u siebie.

Szybko odszukałam wzrokiem Louisa i skrzywiłam się, widząc jego perfidny uśmiech.

-Jak się spało? nieźle się upiłaś. Tabletki weź. - Kiwnął głową na szafkę nocną.

Bez słowa wzięłam tabletkę i popiłam wodą, bolała mnie głowa więc stwierdziłam, że wezmę zimny prysznic.

Wiedziałam, że nie powinnam aż tak ufać Louisowi. No ale cóż.

***

Audrey Wallman: W tym momencie do domu.

Łzy, same napływały mi do oczu. Siedziałam sama na łóżku Louisa, nie było go obok, nie wiedziałam co robi.

Wolno zsunęłam się na ziemię i zakryłam twarz, nie chciałam żeby ktokolwiek mnie widział ani słyszał.

Drzwi się uchyliły, a do pokoju wszedł Scott.

-Miałem ważną sprawę do obga... - Nie dokończył mówić, bo od razu wypuścił wszystko z rąk i uklęknął obok mnie. - Co się stało? powiedz... inaczej nie pomogę.

Podniosłam wolno głowę, nie widziałam w nim tego samego człowieka, widziałam dobrą osobę która czasem mnie zaczepiała.

Szkoda, że jeszcze wtedy nie wiedziałam o nim nic.

Troska w jego oczach mnie rozczuliła.

-Muszę wracać do domu.

Otarłam łzy, podniosłam się i ruszyłam w stronę drzwi.

-Odwiozę cię.

Dlatego już po chwili siedzieliśmy w jego aucie, bałam się reakcji matki, ale miałam już 18 lat.

-Jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. - powiedział cicho Scott.

Chyba myślał, że go nie usłyszę.

-Mylisz się, nic o mnie nie wiesz. - Powiedziałam trochę głośniej.

Zjechał na pobocze drogi, a jego wzrok zatrzymał się na mnie.

-Vivian, wiem o tobie więcej niż ci się wydaje. Zaskocz mnie czymś, czego nie wiem. - Czekał pewnie.

Po chwili ciszy ruszył z miejsca, nie było czasu na takie pogadanki, ale do mojej głowy wkradała się jedna myśl.

"moja matka się nade mną znęca."

-Nie muszę Ci nic udowadniać Lou. - Uśmiechnęłam się na ostatnie słowa, bo przypomniałam sobie jak Belly mówiła na Louisa.

Kątem oka widziałam, jak kąciki ust Louisa drgnęły.

Podjechaliśmy pod Mój dom.

-Dzięki za wczoraj i w ogóle za przygarnięcie mnie. - próbowałam wysiąść, ale coś trzymało mój nadgarstek.

HillOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz