Gdy obudziłam się ze spokojnego snu, już świtało. Miałam na sobie koszulkę należącą do Noah i czarne, koronkowe stringi. Było mi zimno. Nikt mnie nie przytulał, ani nie muskał mojego ciała opuszkami delikatnych, długich palców. Leżałam sama, pod pomiętą pościelą, pośrodku wielkiego łóżka. W tamtym momencie poczułam dziwną nostalgię, samotność, ale także niezwykle kojący spokój. Mogłabym budzić się tak codziennie. Przetarłam dłońmi rozespane jeszcze oczy i wygładziłam włosy. Postawiłam bose, zmarznięte stopy na puchatym dywanie, który natychmiast otoczył je ciepłem. Strzeliłam kośćmi i zerknąwszy na otwarte drzwi łazienki, skierowałam się na dół, podejrzewając, że to tam zastanę Noah.
Znajdował się w kuchni, w samych dresowych spodenkach. Stał tyłem do mnie, dzięki czemu mogłam dokładnie przestudiować nagie mięśnie jego pleców.
- Dzień dobry. - przywitałam się życzliwie. Słysząc mój głos, obrócił się powoli.
- Wstałaś. - stwierdził, spoglądając na mnie. Kiwnęłam głową, potwierdzając oczywistość. - Przygotowałem śniadanie. - wskazał ręką na jadalnię.
Byłam pod wrażeniem, chłopak nakrył do stołu, pośrodku którego stały dwa talerze, po brzegi wypełnione jedzeniem. Na jednym znajdował się omlet z borówkami oraz serkiem śmietankowym, zaś drugi oferował zapiekane kanapki z szynką, serem i jajkiem sadzonym. Obok jedzenia, stały dwa dzbanki z napojami. W jednym była typowa angielska herbata z mlekiem, natomiast drugi napełniony był wodą z cytryną i miętą. Spojrzałam na stojącego przede mną bruneta z uznaniem.
- Nie wiedziałem, czy wolisz śniadanie na słodko czy na słono. - wzruszył ramionami.
- Dobrze, że nie mamy dziś treningu, bo dziś zjem chyba dwa śniadania. - powiedziałam zupełnie szczerze. Obydwie opcje wyglądały apetycznie i zwyczajnie nie wiedziałam, na którą się zdecydować.
- Skoro już tu jesteś, możemy zrobić jakieś rozciąganie. - poruszył dwuznacznie brwiami.
- Wychodzę! - krzyknęłam i odwróciłam się na pięcie. Przeszłam parę kroków i zerknęłam przez ramię. Chłopak stał z zadziornym uśmiechem, nie ruszając się z miejsca. - Noah, to jest ten moment, kiedy powinieneś biec za mną, żeby mnie zatrzymać. - wbiłam w niego karcące spojrzenie. Na moje słowa, przewrócił oczami.
- Lepiej jedzmy, zanim wystygnie.
Wróciłam do domu około dwunastej, cała w skowronkach. Przekroczyłam próg domu, po czym od razu wyczułam napiętą atmosferę. Mój dobry nastrój uleciał w mig. Po zamknięciu drzwi wejściowych, w korytarzu dopadła mnie moja matka.
- Co ty sobie wyobrażasz, rozwydrzona dziewucho?! - wrzasnęła na mnie. Patrzyłam na nią lekceważąco.
- Zacznij mnie nazywać normalnie. - powiedziałam z opanowaniem.
- Gdzieś ty była? - założyła ręce na piersi.
- Nie muszę ci się z niczego tłumaczyć. - odparłam zaczepnie.
- Auroro, zapraszam do gabinetu. - nakazała podniesionym, nieznoszącym sprzeciwu głosem, który wręcz kipiał z wściekłości.
Przewracając oczami, podążyłam za nią. Nie chciałam spuszczać pokornie głowy, tak jak tego oczekiwała od wszystkich swoich uczennic, ja byłam od nich trochę twardsza. Nie miałam jednak ochoty na kłótnie, chciałam zachować jak najdłużej atmosferę wczorajszego wieczoru, mimo że już i tak zostało to zrujnowane. Usiadłam na fotelu i wyczekująco spojrzałam na rodzicielkę.
- Co masz mi do powiedzenia? - spytała surowo.
- Nic.
- Auroro Smeets! - huknęła. Mimowolnie skrzywiłam się na jej krzyk. - Gdzie się podziewałaś?
CZYTASZ
Will be better
Teen FictionAurora to przeciętna 17 - latka, uczy się, spędza czas z przyjaciółmi i czerpie z życia pełnymi garściami. Przygotowuje się też do najważniejszego egzaminu w jej życiu. Od niego zależy czy dostanie się do szkoły tanecznej Teatru Wielkiego. Aby bezbł...