Rozdział 21.

23 6 15
                                    

Ostatnie dni lutego przyniosły upragniony spokój, pomimo presji, jaką obarczałam się na dwa tygodnie przed przystąpieniem do egzaminu. Wbrew krytycznym słowom mojej mamy, czułam, że moje ciało było w formie lepszej niż kiedykolwiek wcześniej. Madeleine, jako dyrektorka Akademii musiała udać się na delegację do Nottingham, aby promować szkołę przed letnią rekrutacją.

Mieszkanie tylko z tatą miało wiele korzyści. W domu nie było krzyków, ani kłótni. Mężczyzna, mimo że nie znał się zbytnio na tańcu współczesnym, okazywał mi ogromne wsparcie. Dzięki temu, mogłam też spotykać się z Noah, który skutecznie stłumił niszczycielskie zapędy Amandy, odbywając z nią poważną rozmowę na temat konsekwencji gróźb wśród zawodniczek, oraz zmuszając ją do przeprosin.

Zajmowałam swoje standardowe miejsce przy toaletce, pudrując twarz, kiedy rozległo się żywe pukanie do drzwi.

- Proszę.

W progu stanął tata, uśmiechając się od ucha do ucha. Na jego widok sama się rozpromieniłam.

- Ktoś do ciebie. - odparł urzeczony.   

Uniosłam brwi, a zza jego pleców wyłonił się Noah Jackson. Ubrany był w białą bluzę i czarne dresowe spodnie. Zimny wiatr, który zaczynał już pachnieć zbliżającą się wiosną, rozwiał jego włosy, dodając mu młodzieńczego uroku. Radośnie zerwałam się z siedzenia, nie ukrywając radości. Podbiegłam do chłopaka, zarzucając ręce na jego szyję. Pozwoliłam, aby uniósł mnie nad podłogę i zakręcił się ze mną, wprawiając mnie w wir otaczającego mnie szczęścia.

- Cześć. - przywitałam się miło, gdy moje stopy zostały delikatnie odstawione na podłogę.

- Witaj, kochana. - odpowiedział, po czym pocałował mnie z czułością, nie robiąc sobie nic ze stojącego obok Arthura.

- To ja was może zostawię. - odezwał się tata, drapiąc się po głowie. Udawał, że czuł się w tej sytuacji niekomfortowo, jednak na jego twarzy formował się pełen zachwytu uśmiech.

Pomachałam mężczyźnie na pożegnanie, po czym zamknęłam za nim drzwi. Chwyciłam Noah za ramię, pociągając go na łóżko. Opadłam na miękką pościel, a chłopak tuż po mnie, robiąc to z nieco większą gracją.

- Stęskniłam się. - przyznałam, całując jego kościstą szczękę.

- Nie widzieliśmy się jeden dzień. - zaśmiał się ciepło, odgarniając z mojej twarzy czarne kosmyki.

- O jeden za długo! - oburzyłam się.

Nasze usta ponownie się złączyły, zatracając się w dzikim ferworze. W pośpiechu ściągnęłam jego białą bluzę z kapturem i odrzuciłam ją w najbardziej odległy kąt pokoju. Mogłam z fascynacją podziwiać jego wyrzeźbione ciało. Czułam miętowy smak, gdy żarliwie przywarła do mnie ciężkość jego uczuć. Przymknęłam powieki, chociaż chłopak wolał wpatrywać się we mnie intensywnie, potęgując doznania. Nigdy wcześniej nie pomyślałabym, że jego natarczywie wręcz ostre spojrzenie nie wzbudzi we mnie żadnego dyskomfortu, a jednak tak właśnie się stało. Był moją oazą, moim porządkiem i bezpieczeństwem.

- Nie musisz dokończyć dzieła sztuki na swojej twarzy? - zapytał zaczepnie, odsuwając się ode mnie na całe trzy milimetry.

- Najpierw muszę skończyć z tobą. - uderzyłam go żartobliwie w brzuch i przyssałam się do jego nagiego obojczyka.

- Nie dziś, kochana. - wyszeptał przepraszająco. Widziałam w jego rozpalonych źrenicach, że walczył sam ze sobą.

- Bo co? - oburzyłam się, siadając na nim okrakiem. - Chcę w końcu zrobić to w normalnym miejscu.

Will be betterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz