Rozdział 6

8 0 0
                                    

Po pracy decyduję się jechać do Lili. W końcu musimy porozmawiać . Kiedy jadę pick-upem brata stresuję się bo nie wiem jak przebiegnie ta rozmowa ani co finalnie powiedział jej Matthew . Podjeżdżam pod jej dom i parkuję po czym zerkam w stronę budynku. Zeszłoroczna farba którą wraz z Lili pomalowałyśmy ganek zaczyna się kruszyć a kwiaty w donicach stojące po obu stronach ganku są nieco zwiędnięte co oznacza, że mama Lili ma dużo na głowie skoro zapomina o swoich ulubionych kwiatkach a najwyraźniej moja przyjaciółka zaprząta sobie głowę innymi sprawami . A ja chyba nawet wiem jakimi . Wycieram spocone dłonie w uda i wysiadam. Na podjeździe stoi stara mazda Lili oraz wysłużony ford jej mamy co mnie nieco uspokaja. Skoro ona jest w domu to chociaż obejdzie się krzyków. Podchodzę do drzwi i pukam czekając a kiedy drzwi w końcu się otwierają patrzę w zielone oczy pani Holloman.

- Dzień dobry- witam się posyłając jej przyjazny uśmiech który natychmiast odwzajemnia i od razu bierze mnie w ramiona

- Wieki cię nie widziałam Luna- mówi po czym mnie puszcza i przygląda mi się z matczyną troską. Uwielbiam Beatrice . Jest dla mnie jak druga matka. Jako, że przyjaźnię się z jej córką od dziecka i nie raz u siebie nocowałyśmy , siłą rzeczy zbliżyłyśmy się również do swoich rodziców.

- Jest Lili?- pytam a kobieta przytakuje i wpuszcza mnie do środka

- Jest w swoim pokoju- wskazuje na zamknięte drzwi na wprost wejścia . Ich dom jest mniejszy niż nas ale nie mniej przytulny - ostatnio chodzi z nosem zwieszonym na kwintę- szepcze robiąc przy tym zabawną minę i strząsa się .

- Postaram się jakoś temu zaradzić-

- Oby się udało- unosi dłonie zaciskając kciuki czym mnie rozbawia- niech moc będzie z tobą - żartuje . Chichoczę i ruszam w stronę pokoju Lili. Wiem o czym mówi jej mama. Kiedy Lili ma zły humor potrafi dać się nie źle we znaki. Przystaję przed drzwiami i biorę głęboki wdech wypuszczając powietrze przez nos po czym pukam. Kiedy nikt nie odpowiada przekręcam gałkę i uchylam je zaglądając do środka . Na widok przyjaciółki leżącej na łóżku z potarganymi włosami i załzawionymi oczami uderzają we mnie wyrzuty sumienia.

- Lili ? - zagaduję niepewnie ale na dźwięk mojego głosu odwraca się zaskoczona a potem zrywa z łóżka niczym oparzona i wpada na mnie o mało mnie nie przewracając. Zarzuca mi ręce na szyję ściskając tak mocno, że muszę walczyć o oddech

- Przepraszam ,przepraszam .przeprasza...- szepcze raz za razem wycierając swoją mokrą od łez i gili twarz w moje ramię. Nogą zamykam drzwi i również ją przytulam- jestem taka głupia Luna- łka a ja mocniej ją ściskam chcąc dać jej wsparcie

- To mój brat jest dupkiem- stwierdzam z przekąsem na co odsuwa się poluźniając uścisk. Oddycham z ulgą a ona patrzy na mnie ze smutkiem wymalowanym w tych sarnich brązowych oczach. Właśnie tego chciałam jej zaoszczędzić.

- Nie Luna, to moja wina- spiera się- Matt próbował mnie odtrącić . Naprawdę się starał ale ja nie odpuszczałam. Oboje byliśmy pijani a ja ...ja po prostu nie potrafiła...nie mogłam- patrzę jak drży jej broda a z kącika oka spływa kolejna łza. Posyłam jej słaby uśmiech i unoszę dłoń ocierając ją

- Przepraszam za niego- szepczę czując wilgoć pod powiekami na co ona od razu zaczyna kręcić głową

- Nie przepraszaj Luna. To ja go pocałowałam i doprowadziłam do tego co się wydarzyło . On naprawdę próbował-

- Najwyraźniej za słabo-

- Nie gniewaj się na niego. Wiem ,że ma ogromne wyrzuty sumienia i bardzo mu głupio-

- I słusznie- stwierdzam a potem wzdycham - pogadam z nim ale najpierw chciałam wyjaśnić wszystko z tobą . Powiesz mi co się wydarzyło po moim wyjściu?- pytam na co Lili spuszcza głowę . Od razu widać, że to dla niej bardzo bolesny temat.

Żywioły - Kiedy ogień poznał DeszczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz