Rozdział 2

12 0 0
                                    

Najpierw odwozimy Lili której pomagam wejść do domu a potem kładę ją do łóżka . Kiedy tylko zatrzymujemy się przed moim podjazdem wyskakuję z auta jak oparzona 

- Należałoby się podziękować- krzyczy za mną ale ja tylko zatrzaskuję drzwi jego wozu ignorując jego słowa.  Majstruję przy zamku chcąc otworzyć drzwi i nagle zostaję odwrócona i przyszpilona plecami do chłodnego drewna. Zszokowana patrzę na wściekłego Sadoca który opiera się na wyciągniętych rękach po obu stronach mojej głowy blokując mnie w pułapce swojego ciała

- Wyjaśnijmy sobie coś  - syczy wrednie . Jego twarz jest tak blisko mojej ,że owiewa mnie zapach jego perfum pomieszany z zapachem jego ciała co jest dość odurzającą mieszanką . Być może jestem za bardzo pijana ale podoba mi się jak pachnie.  Czuję jak włoski na karku unoszą się a ciepło bijące od jego ciała sprawia, że na rękach pojawia mi się gęsia skórka - nie lubię cię- stwierdza wpatrując mi się w oczy a ja przełykam czując wręcz namacalną niechęć słyszalną w tonie jego głosu-  jesteś pyskata, wyszczekana i zawsze chcesz postawić na swoim. Odkąd cię zobaczyłem w tej pierdolonej kuchni wiedziałem, że niesiesz za sobą kłopoty. Gapiłaś się na mnie jak wygłodniały pies na kość i kurwa nie wmawiaj mi, że tak nie było bo nie jestem ślepy- robi pauzę oblizując wargi a ja mimowolnie zerkam na nie od razu żałując bo on to zauważa i wykrzywia je wrednie  -  twój bart będzie u mnie pracował- kontynuuje więc ponownie skupiam wzrok na jego oczach - wolałbym cię nigdy więcej nie oglądać ale oboje mieszkamy w tym samym mieście i zapewne jest nieuniknione ,że czasami będziemy na siebie wpadać biorąc pod uwagę, że lubię Matta . Wyświadczmy sobie oboje przysługę i udawajmy że nie istniejemy. Dasz sobie z tym radę Evans? Dasz radę trzymać swoje lepkie łapki z dala od mojego ciała ?- 

-Pieprz się-  wypluwam mu w twarz na co posyła mi szyderczy uśmieszek 

- Jak na kogoś kto mówi, że druga osoba nie jestem w jego typie a wręcz go obrzydza coś za często rzucasz podtekstami w moim kierunku- drwi 

- Nie wiem co sobie uroiłeś w tej pustej głowie ale zapamiętaj sobie jedno. Nie gustuję w tępakach- 

- I vice versa- odbija się od drzwi i rzuca mi ostatnie pogardliwe spojrzenie po czym odchodzi i wsiada do samochodu. Już po chwili odjeżdża wzbijając w powietrze malutkie kamyki kiedy jego wóz wyrywa do przodu z piskiem opon . Warczę i kopię kamień leżący na podjeździe.  Nigdy w swoim życiu nie spotkałam nikogo tak zadufanego w sobie. Arogancki skurwysyn.  Dobra gapiłam się na niego ale przecież się nie śliniłam. Przyglądałam mu się ze zwykłą ludzką ciekawością . To nic wielkiego. Biorę kilka uspokajających oddechów i wreszcie wchodzę do domu. Na szczęście mama śpi więc po cichu idę do swojego pokoju i biorę szybki prysznic po czym ląduję w miękkim łóżku i niemal natychmiast zasypiam. 

Budzi mnie dźwięk wibracji telefonu . Jęczę i przekręcam się na drugi bok a wibracje cichną. Zadowolona przysypiam ale nagle rozlega się walenie do drzwi mojego pokoju 

- Luna wstawaj!- drze się mój apodyktyczny brat . Jęczę i siadam pocierając zaspaną twarz. Spodziewałam się, kaca ale na szczęście stwierdzam że poza delikatnym bólem głowy nie jest aż tak źle.-LUNA!- kolejny krzyk Matthew skutecznie mnie wybudza . Zła podchodzę do drzwi i otwieram je z impetem mordując go wzrokiem

- Czego się wydzierasz durniu! Nie jestem głucha! - 

- Masz kluczyki od mojego pick-upa - stwierdza - chciałem po niego podjechać i odebrać go z plaży - 

- Jak to możliwe, że tak promieniejesz od rano? - mrużę na niego podejrzliwie oczy- byłeś bardziej zalany niż ja- 

- Piękni ludzie już tak mają siostrzyczko- wyszczerza te swoje białe ząbki w szerokim uśmiechu . Warczę i przepycham się obok  niego wściekła z zamiarem pójścia do łazienki gdzie wczoraj zostawiłam szorty po prysznicu. Podczas gdy on wygląda jakby wczoraj w ogóle nie tknął alkoholu ja zapewne mam potargane włosy które wyglądają jak kukułcze gniazdo, wory pod oczami i odciśniętą poduszkę na policzku. Robię krok za próg i zamieram wyłapując kątem oka jakiś ruch po lewej . Odwracam w tym kierunku twarz a widok Nelsona opierającego się bokiem o ścianę w korytarzu z rozbawionym wyrazem twarzy zupełnie wytrąca mnie z równowagi. Co ten dupek tu robi?  Założył ręce na wysokości klatki piersiowej uwydatniając tym samym umięśnione ramiona i patrzy w moim kierunku z głupkowatym uśmieszkiem. 

Żywioły - Kiedy ogień poznał DeszczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz