Rozdział 3. Wakacje

304 23 1
                                    

Bucky

- Stary, ja naprawdę się nudzę! - jęknął Sam gdy kolejny raz usłyszał, że nie jest potrzebny. - Żadnych zbirów, najeźdźców, kosmitów, niczego!

- Widocznie wszyscy się boją nowego Kapitana Ameryki. - wzruszyłem ramionami. Co prawda mi też momentami brakowało akcji ale starałem się również korzystać ze zwykłego prostego co dziennego życia.

- Przezabawny jesteś. - przewrócił oczami. - T.A.R.C.Z.A milczy, rząd milczy, wszyscy kurwa milczą!

- Krzykiem nic nie zmienisz. Czemu nie cieszysz się, że na świecie jest bezpiecznie?

- Jasne, że się cieszę. Nie giną bezbronni ludzie, nie są niszczone miasta.. Przecież to dobrze.

- Przed chwilą brzmiałeś tak jakbyś uważał, że to źle, że tak jest bo nie masz co robić.

Spojrzałem na Wilsona, który zrobił tą swoją zrezygnowaną i jednocześnie wkurzoną minę. 

- Wiesz o co mi chodzi.. 

- Zajmij się swoim życiem i ciesz się, że masz w końcu na to czas. Serio, Sam. Masz możliwość spędzić więcej czasu z siostrą i siostrzeńcami, albo znaleźć sobie kobietę i..

- Ohoho! Nie ze mną takie teksty. Teraz jesteś mądry bo masz Suzie, ale jeszcze pół roku temu nawet nie raczyłeś wejść ze mną na taki poziom rozmów i rad. - wtrącił. - Ale jeśli już poruszyłeś ten temat to parę dni temu byłem na randce z taką jedną i myślałem, że załapaliśmy ten sam vibe ale do tej pory nie odpisała na moje wiadomości, a jeszcze wcześniejsza randka.. - ciągnął opowiadając o swoich nieudanych spotkaniach, a ja już zdążyłem pożałować, że zdecydowałem się to w ogóle zacząć. 

Gdzieś przy historii o czwartym spotkaniu dostałem wiadomość, która na chwilę uciszyła mojego.. towarzysza. Wyczekująco patrzył aż wezmę telefon do ręki i odczytam treść SMS-a. 

- Wiesz, że nie musisz żyć moim życiem, nie? - zapytałem pół żartem ale i również pół serio. Wilson momentami wydawał się bardziej przeżywać mój związek z Suzie niż my sami razem wzięci. Nie żartuję, to było przerażające. 

- To tylko ciekawość. - stwierdził ale nadal wyczekiwał. Przewracając oczami wyciągnąłem komórkę. 

Suzie: Mam delikatny młyn w biurze ale na pewno będę na kolacji! Kocham ;3

Ja: Miałaś się nie przepracowywać. 

- Mhmm.. - usłyszałem więc podniosłem wzrok oczekując rozwinięcia wypowiedzi. - No co?

- Co "mhmm"? 

- Nic, nic. Rzeczywiście ona tyle pracuje.. - przeciągnął co jedynie uświadomiło mi, że coś jest na rzeczy. 

- Mów, już. 

- Ale co ci mam powiedzieć? Tylko się zgadzam z tobą, że nasza Suzie za dużo pracuje i powinna trochę odpocząć. Nie możesz od razu naskakiwać na ludzi bo w każdym widzisz zagrożenie, to niepoważne. Czuję się urażony. - powiedział niezwykle szybko i ruszył przodem zostawiając mnie z jeszcze większym kłębkiem myśli. 

- Nie potrafisz kłamać! - zawołałem za nim. 

I dostałem kolejną wiadomość. 

Suzie: *załącznik* Skrzywdzę się! 

Na zdjęciu ujęła blat z rozrzuconymi kartkami, na których widniały jakieś tabelki i plany. Czyli naprawdę była w pracy i nie ma się czym przejmować, a słowa Sama to tylko słowa Sama. Wszystko jest w jak najlepszym porządku, tak? 

❆❆❆

Dogoniłem go i razem udaliśmy się na obiad. Już nie poruszaliśmy tematu pracy, związków czy ewentualnych niedomówień. W ogóle mało rozmawialiśmy. Poza oceną jedzenia nie padło nic szczególnego więc nawet zbędnie nie przeciągaliśmy tej wizyty w knajpce. Gdy wyszliśmy na zewnątrz byłem gotowy się pożegnać ale żadne słowo nie zdążyło opuścić moich ust. 

- Bucky? - damski głos rozniósł się obok nas. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł przez moje ciało, a wspomnienia zalały moją głowę. Kojarzyłem ten głos aż za dobrze. - Bucky co ty tu robisz? Jak? I co tu się dzieje? - fale gorąca uderzały we mnie z każdym pytaniem. Bałem się odwrócić. Dosłownie. 

- Stary? Kim jest ta blondynka? - zmarszczone brwi Sama i jego zdziwiony wyraz twarzy wcale mi nie pomagał. 

- Barnes! - tym razem ona podniosła głos. Czułem presję, stres i strach jednocześnie. Jak to możliwe? 

Po paru sekundach finalnie wziąłem głęboki oddech i odwróciłem się ku blondwłosej kobiecie. 

- Gimlet. - powiedziałem bardziej twierdząco. 

Sam chciał akcji więc właśnie musiałem go uświadomić, że wakacje się skończyły, bo osoba przede mną nie powinna już żyć. 

----

Hi! Bardzo ale to bardzo przepraszam za taki przestój. Co tu dużo mówić. W życiu bywa różnie, niestety. Ale staram się jak widać. Nie lubię zostawiać nie skończonych spraw i mega chcę skończyć tą książkę. I to zrobię, ale nie wiem kiedy. 

Jeśli chodzi o Gimlet, pomysł wzięłam z książki pt. Zimowy żołnierz ale kwestię wyglądu czy samej relacji zostawiam swojej głowie. 

Miło mi was widzieć.

Enjoy!

V.

Destroy Me || Bucky Barnes [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz