Rozdział 18. Miłość

216 26 1
                                    

Suzanne

- Masz chwilę czy jesteś zajęta? - zapytał oschle Bucky nie spuszczając ze mnie wzroku. Niewidzialny sznur zaciskał się co raz bardziej wokół mojego żołądka. Przez ostatnie wydarzenia nie skupiałam się na rozmowie, która między nami powinna się odbyć. I nawet nie spodziewałam się, że ona nadejdzie właśnie teraz.

- Tak, ja.. Tak, mam czas. - powiedziałam plącząc się przy okazji. Czułam jak pocą mi się dłonie. Stresowałam się. Cholernie się bałam bo wiedziałam, że ta rozmowa może zmienić między nami wszystko.

- Zostawię was. Miłej nocy. - ukłonił się delikatnie Loki i zniknął za zakrętem.

- Zgodziłaś się na oprowadzenie? I jak? Fajnie było?

- Bucky, proszę, przestań. - westchnęłam. - Chodźmy do pokoju, tam porozmawiamy na spokojnie. - nie czekając ruszyłam w stronę mojego lokum.

- Co mam przestać? Domagać się prawdy? - szedł za mną, a dźwięk jego ciężkich kroków dudnił mi w głowie. - Kiedy przestaniesz kłamać?

- Okłamałam cię tylko w jednej sprawie! - uniosłam się bardziej niż powinnam ale już nie wytrzymałam. - Nie powiedziałam ci o serum, owszem, ale w każdej innej sprawie mówiłam prawdę. A to co widziałeś teraz to efekt pomocy bo najzwyczajniej w świecie byłam głodna i Loki pokazał mi gdzie jest stołówka więc proszę, to ty przestań przesadzać!

- W tej kwestii akurat nie przesadzam bo widzę jak na ciebie patrzy!

- Nie wiem jak patrzy bo nie zwracam na nikogo innej uwagi prócz ciebie! - wykrzyczałam ze łzami w oczach. - O co chodzi, James? - zapytałam wycierając mokre policzki.

- Suzie.. - wyszeptał tym razem wyciągając dłoń w moim kierunku ale szybko ją cofnął jakby dotknięcie mnie miało go poparzyć. - Nasz świat może zostać wymazany. Możemy zniknąć raz na zawsze, a ja zamiast skupić się na jego ratowaniu cały czas się zastanawiam dlaczego osoba, którą kocham najbardziej na świecie nie przyszła do mnie ze swoim problemem.

- Buck.. Jak miałam ci to powiedzieć? - zapytałam wzdychając. - Nie chciałam niszczyć niczego między nami.

- Jak miałoby nas to zniszczyć? - zapytał marszcząc brwi.

- Przypominałabym ci o wszystkim. Nie byłabym już odskocznią tylko przypomnieniem. Nie chciałam ci tego robić. Chciałam się tego pozbyć na własną rękę ale się nie dało. - powiedziałam łkając.

- Suzanne, jaka ty jesteś głupia. - westchnął i przyciągnął mnie do siebie zamykając moje ciało w mocnym i zdecydowanym uścisku. - Po prostu głupia. Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć?

- Bo tak to wygląda. Wiem, że teraz stałam się skazą.

- Boże, nie. - odsunął mnie i spojrzał prosto w moje oczy ściskając jednocześnie moje ramiona. - Suzanne, posłuchaj mnie uważnie; odkąd się dowiedziałem, ani razu nie pomyślałem o swojej przeszłości. Nie przypomniałaś mi o niej w żaden sposób. W życiu bym nie wpadł na to, żeby kojarzyć ją z tobą. Owszem, byłem i jestem zły, że nie przyszłaś z tym do mnie bo doskonale wiem jak się czułaś gdy się dowiedziałaś o tym i mogłem ci zapewnić wsparcie, a nawet powinienem być wsparciem. Ale to tylko tyle. Moje uczucia do ciebie pozostają bez zmian. Byłbym idiotą gdyby to miało jakiś wpływ. Mogę być na ciebie zły, a nawet wściekły, ale to w żaden sposób nie sprawi, że przestanę cię kochać więc proszę, nie wygaduj takich głupot. - zakończył swój monolog i oparł swoje czoło o moje. Przez parę chwil staliśmy w ciszy słuchając jedynie swoich oddechów.

Jego słowa trafiły do mnie, ale nie zmieniły mojego zdania o sobie. Wiem, że mnie nie okłamał i wszystko to co powiedział było szczere, ale gdzieś w głębi serca nadal uważałam się za zwykłą brudną skazę. Z głową ciężko wygrać.

- Czy jest jeszcze coś o czym powinienem wiedzieć? Czy to była jedyna rzecz, którą ukrywałaś? - przerwał ciszę zadając pytanie, które zapewne miało już zakończyć ten temat definitywnie.

- Nie wiem czemu Fury chciał wziąć winę na siebie. Owszem, zakazał mi chwalić się tym na prawo i lewo ale kwestię Avengersów i reszty zostawił mi. To ja zdecydowałam się wam tego nie mówić.

- A jednak Sam wiedział. - trafnie zauważył.

- Bo Sam jest ciekawski. Obszedł zabezpieczenia Tarczy i znalazł moje badania oraz nagrania z treningów.

- Mam uwierzyć, że Wilson nie wygadał się z własnej nieprzymuszonej woli? - zaśmiał się Bucky. - To już bardziej wiarygodny jest zakaz Fury'ego.

- Mówię prawdę. Obiecał mi, że zostawi tą kwestię mi i jak widać dotrzymał słowa.

- Mówimy o tej samej osobie? Co niby mu powiedziałaś, że postanowił zostawić tą wiedzę dla siebie?

- Bo to było na paluszka. - usłyszeliśmy głos Wilsona gdzieś w oddali. Kierując wzrok w stronę źródła, zobaczyliśmy go opierającego się o ścianę parę kroków za nami. - Wybaczcie, ale szukałem łazienki i usłyszałem kawałek rozmowy więc chciałem się od razu wytłumaczyć.

- Obiecałeś na paluszka? - Barnes uniósł brwi patrząc na niego z niedowierzaniem. - Nie powiedziałeś mi, swojemu kumplowi, z którym przeszedłeś cholernie dużo bo obiecałeś na paluszka?

- Ej, ej! Paluszka to ty sobie szanuj. - powiedział poważnie Wilson.

- Tak czysto teoretycznie; czemu więc nie byłeś taki skory do trzymania języka za zębami w kwestii mnie i aplikacji randkowej?

- A był paluszek? Nie było. - uśmiechnął się cwanie Sam. - Skoro mamy już wszystko wyjaśnione to pozwólcie, że znajdę łazienkę i pójdę w końcu spać. - dodał na koniec i ruszył przed siebie korytarzem.

- Warto go wołać i powiedzieć, że opierał się tuż obok drzwi do łazienki? - zapytałam patrząc na oddalającego się kolegę.

- Późno jest. Nie ma co krzyczeć. Da sobie radę sam. - powiedział Barnes z uśmiechem. - Ale za to do ciebie mam prośbę; cokolwiek by się nie stało, mów mi o wszystkim. Na tym polega zdrowy związek. Nie psujmy tego. Nie chcę cię stracić.

- Ja też tego nie chcę. - przyznałam. - Przepraszam, Buck. Już nie popełnię tego błędu.

- Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj. - przytulił mnie mocno i złożył krótki pocałunek na czubku mojej głowy. - A teraz idź spać. Za kilka godzin musimy być gotowi. 

- Nie zostaniesz ze mną? - spojrzałam na niego zawiedziona. 

- Widziałaś rozmiar tych łóżek? Bardzo chciałbym zostać z tobą ale musimy być jutro wypoczęci. 

- Ah, no tak. - westchnęłam ale wiedziałam, że miał rację. - To tylko jedna noc. Chyba powinnam dać radę. 

- Przy dobrych wiatrach będziemy już jutro w naszym łóżku. 

- Mam taką nadzieję. 

Mam taką nadzieję.

----

Enjoy!

V.

Destroy Me || Bucky Barnes [2]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz