Annika pov's
TeraźniejszośćZamknęłam za sobą cicho drzwi od pokoju, a następnie weszłam do windy. Spojrzałam na aplikacji, że taksówka już czeka.
Przyglądam się w lustrze i nie widzę w sobie nic co bym lubiła. Włosy przypominaną mi tylko o tym jak szarpie mnie Michael. Z obrzydzeniem patrzę we własne oczy i nienawidzę jaką osobą się stałam. Nogi oraz ręce przypominają o wszystkich siniakach. Szyję obwiniam, że nie jest wystarczajaco silna aby zmusić gardło do krzyku o pomoc.
Wsiadłam do typowej Nowojorskiej taksówki, a następnie podałam kierowcy adres. Główny cmentarz w mieście. Rzadko zaglądam do tego miejsca. Być może dlatego, że się boję.
–Cmentarz? -zapytał kierowca. –O tej godzinie?
–Tęsknota za mamą. -odpowiedziałam szybko próbując go spławić. Oparłam głowę o zagłówek próbując chociaż na chwile odpocząć.
W głowie modlę się aby nic do mnie nie mówił. Jestem wyczerpana, wyprana z każdej możliwej emocji. Chyba przez ten związek zaczynam gnić.
Pojazd zatrzymał się. Miałam już zapłacić i wysiąść gdy zauważyłam, że wcale nie jestem na cmentarzu. O jedna przecznice za daleko.
Spojrzałam w oczy kierowcy. Wygląda jak świr. Wygląda jak Michael kiedy mnie krzywdzi. Znam dokładnie ten wyraz twarzy, ponieważ na samym początku tych tortur przyglądałam mu się.–Zapomniałem powiedzieć. -odparł gdy wsunął się na tylnią kanapę. –O takich godzinach przyjmujemy zapłatę w inny sposób niż zazwyczaj.
Nie odpowiedziałam. Jestem już na tyle bystra, że mam świadomość oszczędzania sił. Mężczyzna wsadził swoją dłoń w moje dresy, a następnie przejechał po linii bielizny. Gdy podniósł głowę popchałam ją swoją ręką na szybę, nim zdążył się podnieść wbiłam klucz w jego kark. Wyrwałam je z jego ciała, tak aby sprawiły mu jak największy ból, a następnie wyszłam z pojazdu.
Na tym swiecie nie ma szczęśliwych zakończeń, a księżniczki przejmują role mężczyzn nosząc krew na rękach.
Zaczęłam biec w kierunku miasta umarłych. Może tak bardzo tam pędzę, bo sama najchętniej bym spoczęła obok nich. A może już jestem jedną z nich?
Pięć minut później usiadłam przy grobie mamy.
Melody Hamilton.
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.
Ukochana narzeczona, matka i córka.Przeczytałam złote litery na czarnej płycie. Kiedy byłam mała niezrozumiałam dlaczego tata wybrał akurat ten cytat. Dziś go doskonale rozumiem. Wiedział to już sam Shakespeare pisząc te słowa w jednym ze swoich dzieł. Każdy codziennie spotyka najgorsze diabły na swojej drodze. My nimi jesteśmy, bo w końcu, każdy skrywa jakieś demony.
–Mamo, przepraszam. -zaczęłam. –Gdybyś tu była wszystko wyglądało by inaczej. Jestem zagubiona, chce zapomnieć o wszystkim, chcę aby wszystkie wspomnienia ode mnie odeszły, bo skoro nie mam żadnych przypomnień o tobie, to jakie reszta ma znaczenie? Mamo, chciałabym teraz usiąść z tobą na kanapie i porozmawiać. Szczerze. Chciałabym Ci tak bardzo opowiedzieć co się u mnie dzieje, wierzę, że jesteś teraz na górze i mnie obserwujesz i wszystko widzisz, ale nie znasz mnie. Chciałabym Ci mówić o tym bólu, który spoczywa na moich barkach, jak mocną mam psychikę gdy oddaje się innym mężczyznom aby zapomnieć, że mój własny mnie krzywdzi. Jestem zbyt naiwna. -zrobiłam krótką przerwę. –Mamo, kocham Cię, ale ja nie chce tak dłużej żyć. Chcę być z tobą i zapomnieć o wszystkim. Chcę w końcu przestać modlić się co noc, abyś mnie zabrała do siebie.
CZYTASZ
All the mask you wear
Teen FictionOboje chcą odkryć tajemnice. On - kto jest tajemniczym mężczyzną, który go odwiedza. Ona - o swoim dzieciństwie i prawdziwych korzeniach. Wchodzą w układ, że jeżeli ona mu pomoże on zaprowadzi ją do miejsca gdzie dowie się prawdy o sobie. Co będzie...