6

170 8 8
                                    

TW
Rozdział zawiera akty przemocy oraz wykorzystania.


Annika pov's

Wygrałam dziś swój pierwszy wyścig i ani trochę nie żałuję. Pierwszy raz od dawna czuje się zwycięsko. Pewnego rodzaju ulgę.

Postanowiliśmy na tę noc zostać na jachcie i dopiero rano wrócić do domu. Wszyscy byliśmy wykończeni dzisiejszym wieczorem więc po krótkiej rozmowie rozdzieliliśmy się i przeszliśmy do swoich kajut.

Wchodząc do pomieszczenia nie zapalając światła pozbyłam się butów, sukienki oraz bielizny. Zdecydowanie nie miałam siły na szybki prysznic.

Położyłam się do łóżka i nagle poczułam, że nie jestem w nim sama.

–Halo? -szepnęłam cicho mieszając sobie w ogóle sprawy z istniejącego zagrożenia.

–Tutaj jesteś. -szepnął mi tak dobrze znajomy głos.

Odrazu na jego dźwięk wybiegłam z łóżka. Jednak nie wiele mi to dało, ponieważ Michael naśladując moje ruchy poszedł do mnie.

–Ze mną nie jesteś taka odważna. -warknął mi w twarz. –Co ma on czego nie mam ja?

Nie odpowiedziałam na jego słowa. Nagle poczułam jak zaciska swoje palce na moich ramionach.

Upadłam na łóżko, na które popchnął mnie Michael. Sądziłam, że dziś nic mi nie zrobi, ponieważ nie jesteśmy sami na jachcie. Jednak się myliłam.

Skuliłam drżące nogi patrząc na mężczyznę. Boję się do czego jest zdolny. Usiadł obok mnie łapiąc moją szyje. Szczelnie zacisnął na nią swoją dłoń. Robił wszystko by wyrządzić mi jak najwiecej krzywdy. Gdy moje oczy podeszły łzami zaczął mówić: 

–Moja malutka bezbronna, Annika. -szepnął. –Będziesz teraz cichutko jak myszka. Wiesz, że lubię grzeczne myszki.

Dalej trzymając moją szyje, położył mnie na materacu, a następnie usunął swoją dłoń. Jednak moja ulga nie potrwała długo. Michael wrócił do łóżka z poduszką, dużą butelką soku jabłkowego, liną i pasem. Grubą liną związał moje dłonie, a następnie ponownie usiadł obok mnie na co moje ciało zadrżało.

–Wiesz, że lubię się bawić, prawda? -zapytał z uśmiechem na twarzy. –Pomyśl sobie, że oto ten sok to kwas, który w każdej chwili może Cię zniszczyć. -mówił przesuwając swoją dłoń po moich udach. –Jeśli zrobisz coś co mi się nie spodoba, dostaniesz nim. 

Michael wyglada jak psychopata gdy pochyla się nad moim ciałem i przydusza poduszkę do mojej twarzy.

Pierwsze uderzenie pasa w brzuch.
Drugie uderzenie pasa w udo.
Trzecie uderzenie pasa w piersi.

Nie wytrzymałam i kopnęłam go w klatę, jednak ten zamiast się zrazić, nabrał podniecenia. Oderwał miękka poduszkę od mojej twarzy, a następnie polał ją sokiem.

–Tylko na to czekałem, myszko. -zaśmiał się szeptem. -Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to podnieca, a teraz wstawaj.

Jednak nim zdążyłam się ponownie podnieść, brunet postanowił mi w tym pomóc łapiąc mnie za włosy i podnosząc do góry.

–To boli... -jęknęłam cicho.

–I dobrze, ma boleć. -powiedział, a następnie przyssał się do moich ust. –Już niedługo zostaniesz panną Crew i na zawsze będziesz moja.

Na dźwięk tych slow rozpłakałam się. Michael Crew jest spełnieniem moich najgorszych koszmarów. Postawił mnie na środku pokoju całkowicie nagą, a usta przewiązał paskiem od szlafroka.

All the mask you wear Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz