Rozdział 7

7 0 0
                                    

Dziś myślałem że nic takiego się nie stanie, zwykły dzień przepełniony rutyną i nudą ale się myliłem. Ostatnio jedna dziewczyna cały czas się na mnie patrzy, a jak ją zauważę to się chowa, Linda się z nią przyjaźni więc w drodze do szkoły się jej o nią spytam.

-Ej Linda

-Hm?

-Ta, twoja koleżanka.. 

-Chodzi ci o Riley?

-Tak..

-Ona jest w tobie zabujana od 6 klasy 

-Serio?

-No, cały czas mi mówi jaki ty jesteś wspaniały i ładny ehh, mam jej dosyć przez to. Mógłbyś z nią porozmawiać chociaż?

-Ale ja już mam kogoś...

-Ty mnie słuchasz? Powiedziałam żebyś z nią porozmawiał albo się zaprzyjaźnił nic więcej

-A co jeśli-

-Cicho bądź, masz to załatwić 

Linda wkurza mnie bardziej niż zwykle. Dobra, podejdę do niej, powiem że chce porozmawiać i powiem jej że ją lubię i tyle... Oliviera dziś nie mogłem znaleźć więc nie będzie spiny jak z nią będę gadał.. Na przerwie zauważyłem ją, jak zwykle się chowała, podszedłem do niej i poprosiłem o rozmowę. Była podekscytowana że porozmawia ze mną sam na sam.

-Riley...

-Tak- odpowiedziała układając włosy za ucho

-Wiem że się we mnie kochasz

-A-ale skąd!

-Zapomniałaś że mam siostrę?

-Wiedziałam żeby jej nie gadać...

-Słuchaj ja naprawdę cię lubię ale...

-Ale?

-Ja już kogoś mam

-Mogę chociaż wiedzieć kto to?

-Przykro mi ale nie..

-Rozumiem, niech wam się wiedzie dobrze... Jak będziesz chciał jakieś rady albo coś to wiesz gdzie mnie znaleźć

Żal mi było patrzeć jak Riley odchodzi z zawiedzeniem. Po lekcjach udałem się wprost do domu, Luke i Linda rozmawiali o czymś z ojcem, potem wstał i udał się do swojego biura. Udałem się do swojego pokoju i odrabiałem prace domową kiedy ojciec zawołał mnie do siebie.

-Leon

-Tak ojcze?

W domu unosiła się atmosfera napięcia jak burza zbierająca się na horyzoncie. Oparłem się o framugę drzwi, moje spojrzenie tkwiło w podłodze. Za mną, przy biurku, stał ojciec, ręce złożone na piersiach, twarz zmrużona z dezaprobatą. 

- Leon, to już wystarczy!-ojciec wybuchnął w gniewie. 

-Nie mogę dłużej zrozumieć, dlaczego ciągle dokuczasz swojemu rodzeństwu! To nieodpowiednie zachowanie!

 Uniosłem wzrok i powiedziałem w prost. -

Ale ojcze, ja  im nie dokuczam!- Próbowałem tłumaczyć-

Przecież to oni zawsze zaczynają. Ja tylko odpowiadam.

Ojciec wzruszył ramionami z irytacją. -

Nie ma znaczenia, kto zaczyna. Jesteś starszy, powinieneś dawać przykład. A zamiast tego, widzę cię wciągniętego w te utarczki razem z nimi.

 Wziąłem głęboki oddech, próbując zachować spokój. 

-Ale ojcze, naprawdę nie zaczynam. Oni mnie denerwują, a potem się tylko bronię. Nikt nie widzi, co oni mi robią.

Ojciec popatrzył na mnie, wydając się być wciąż sceptycznie nastawionym. -

-Nie ufam temu, co mówisz. Widzę waszą wymianę zdań i nie podoba mi się to, co się dzieje."   

-Chciałem ci powiedzieć, że to nie ja jestem tym, który zaczyna. To oni próbują zdenerwować mnie, a ja staram się bronić. 

Ojciec spojrzał na mnie z niesmakiem. 

-Nie jestem pewien, czy mogę ci wierzyć. Ale niezależnie od tego, kto zaczyna, chcę, żebyś przestał uczestniczyć w tych spięciach. Nie prowadzi to do niczego dobrego.

 oparłem się o framugę drzwi, czułem, że muszę coś udowodnić. 

-Rozumiem, tato. Postaram się nie wdawać w te kłótnie. Ale proszę, spróbuj mi uwierzyć, że nie ja jestem tym, który dokucza.  

Ojciec popatrzył na mnie przez chwilę, a potem westchnął. 

-Dobrze, dam ci szansę udowodnienia tego. Ale jeśli dowiem się, że jednak masz w tym swój udział, konsekwencje będą poważne. 

-Jasne, rozumiem

-A teraz idź już, mam ważniejsze rzeczy do robienia

Idąc w stronę pokoju usłyszałem jak moje rodzeństwo się śmieje, zignorowałem to i wszedłem do pokoju. Chciałem coś sprawdzić w telefonie lecz go nie było. Pewnie ktoś z rodzeństwa ukradł mi i pewnie sprawdzają mi wiadomości... Wszedłem do pokoju Lindy gdzie siedziała ona i Luke, mieli mój telefon.

-Oddawajcie

-Hihihi, ktoś ma chłopaka~

-Linda! Masz mi to oddać

-Tego się po tobie nie spodziewałam, że komuś to napiszesz hihi

-Dawaj napisz mu coś-powiedział Luke

-A co mu napisać

-A weź sprawdź galerie 

-Nie, zostawcie!

-Ummm, Leon po co ci jego zdjęcia?

Kiedy byli zdezorientowani wziąłem im telefon.

-Ktoś tu się rumieni~- powiedziała Linda

-N-nie rumienie się, po prostu mnie zostawcie już..

Wyszedłem z pokoju Lindy cały zawstydzony, od razu zmieniłem hasło. Zastanawiałem się skąd oni znali moje hasło ale nie ważne, oby Nie powiedzieli nic rodzicom...      


To tylko chwilaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz