Od sylwestra minęło kilka miesięcy. Dziś dziwnie się czułem, jakbym nie był sobą. Zszedłem na dół gdzie była moja mama, ojciec pewnie był w biurze. W tym momencie coś się dziwnego stało, nie mogłem w stanie kontrolować samego siebie, starałem się ale się nie dało. Mama coś krzyczała. Poczułem że czymś się poparzyłem w tedy odzyskałem kontrole.
-Leon, co w ciebie wstąpiło!-krzykną ojciec
-J-ja.. Nie wiem..
-Jak to nie wiesz! Prawie zabiłeś swoją matkę, twój wujek miał racje. Ty nas kiedyś zabijesz!
-James, to tylko dziecko, pewnie dostał jakieś chore zadanie od jego poprzedników-powiedziała mama
-Trzeba się go pozbyć, mówiłem ci że z nim będzie problem
-O co wam chodzi?-rzekłem
-Twój ojciec jak tylko dowiedział się jaką będziesz mieć moc to chciał cię oddać do adopcji..
Nie wiedziałem co powiedzieć, byłem w szoku. Wyszedłem z domu żeby nikomu nie więcej nie zrobić krzywdy. W tedy usłyszałem moje poprzedniczki, nie wiem jakim cudem ale się pojawiły
-Leosiu, aż tak się boisz?
-Nora! On jeszcze nie jest gotowy, trzeba dać mu czas
-Nie będę czekać, ja to zrobiłam dzień po zaleconym mi zadaniem!
-Nie jestem wami, zostawcie mnie i moje życie...-powiedziałem
-Leoś, pozwolisz nam pokazać jak to się robi? W tedy będzie twoja kolej
-Nigdy, dajcie mi spokój..
Usłyszałem kroki, kilku osób, najwyraźniej kogoś szukali. Zauważyłem Linde, Luka, moich rodziców i Oliviera. Czemu on tu musiał przyjść... Mogę mu zrobić krzywdę albo co gorsza zabić. W tedy znowu straciłem kontrolę już w pełni nic nie mogłem zrobić, słowa które one mogły wymówić z moich ust mogły by zrobić mocną kłótnie. Aria i Nora zaczęły zabawę moim ciałem.
-Po co tu przyszliście
-Leo tu jesteś-powiedział Olivier
-Leon! Szukaliśmy ciebie-rzekła Linda
-Naraziliście się na niebezpieczeństwo
-Dlaczego? -powiedział Luke
-Hahahaha... Naiwni jesteście, wpadliście w moją pułapkę
-O co ci chodzi?
-Pożegnajcie się z życiem
W tedy nic nie widziałem słyszałem krzyki, używanie mocy i bieganie. Kiedy już mogłem widzieć zobaczyłem moją rodzinę która jest martwa, Olivier już był słaby i lada chwila umrze. Odsyłałem kontrole, i pobiegłem do Oliviera.
-Leon?.. To prawdziwy ty?..
-Tak, to ja..
-Zanim umrę mogę coś od ciebie dowiedzieć?...
-Jasne..
-W tedy kiedy wszystkich mordowałeś to nie byłeś ty prawda? To były twoje poprzedniczki, tak?
-Nie wiem jak one to zrobiły... Ja naprawdę nie chciałem..
-Hej, nie płacz dobra?..
-Olivier... Proszę cię.. Nie umieraj...
-Obiecaj mi że jeszcze się spotkamy...
-Olivier?... Proszę cię, nie teraz... Nie teraz kiedy już wszystko miało się ułożyć...
Zabiłem ich... Zabiłem miłość swojego życia, swoją rodzinę....Nie mam już sensu do życia. Mogę już to zrobić... Mniejsza z tym że byłem cały od krwi, chciałem zakończyć swój żywot. Poszedłem do tamtego drzewa zobaczyć czy lina dalej wisi, dalej wisiała. W końcu się udało... Wszystko się już skończyło.