Mijały tygodnie, a dziewczyna się nie budziła. Wszyscy już tracili nadzieję, że ona będzie żyć. Ja jeździłem do szpitala prawie codziennie i czuwałem przy niej. Czasami nawet Xander ze mną jeździł. Tylko Matt się z tego śmiał, ale to u niego norma. Niby mnie pocieszał, że Abi będzie żyć, ale z drugiej strony wmawiał mi, że niedługo będę płakał na jej pogrzebie. Bipolarny dupek.
W niedzielę, dwa dni przed Wigilią, dostałem SMS-a od brata Abi. Szczerze, bałem się wejść w tą wiadomość. Mogła być dobra, ale też i zła, a ja akurat obawiałem się tej drugiej. Westchnąłem cicho i kliknąłem w tego SMS-a. „Umarła" – tak brzmiała jego treść. Nie wierzyłem w to. Ona nie mogła umrzeć. Wybiegłem z domu, zapominając o kurtce, i od razu wsiadłem do auta. Odpaliłem silnik, po czym pojechałem pod szpital.
Łzy ciekły mi po policzkach. Nie mogłem się z tym pogodzić. Wpadłem na salę, w której ona leżała, jednak jej tam nie było. Nikogo tam nie było. Oparłem się o ścianę i powoli zsunąłem na podłogę. Byłem załamany. Płakałem, nie mogąc się opanować. Dopiero po upływie ponad trzydziestu minut, wstałem i wyszedłem z sali. Zadzwoniłem do Xandera, żeby przyjechał taksówką pod szpital i odwiózł mnie. Ja sam nie byłem w stanie prowadzić.
– Stary, co ci się stało? – spytał mnie chłopak, gdy przyszedł.
– Abi umarła – powiedziałem, próbując powstrzymać morze łez. Xander zwinął usta w wąską linię i milczał.
– Przykro mi – powiedział po chwili, spuszczając wzrok.
– Chodźmy do auta i nie gadajmy już o tym – zaproponowałem i tak zrobiliśmy. Jednak jechaliśmy w niezręcznej ciszy, co zaczynało mnie denerwować. – Będziemy tak milczeć? – spytałem nagle Xandera.
– Nie. Jak chcesz, to gadaj – powiedział jakby obojętnie, ale po chwili się roześmiał.
– Jak tam Hannah? – Nie wiem, dlaczego akurat o nią spytałem.
– Żyje, w przeciwieństwie do twoich dziewczyn. – Xander chciał zażartować, ale chyba coś mu nie wyszło. Gdy spojrzał w moją stronę, ja już miałem łzy w oczach. – Stary, ogarnij się. Nie możesz, kurwa, wiecznie ryczeć jak jakaś baba. Rozumiem, były dla ciebie ważne, ale płacząc nie przywrócisz im życia. Co się z tobą dzieje? Nie byłeś taki.
– Może i masz rację – westchnąłem.
– To co? Zgarniamy Matta i jedziemy się najebać u ciebie w kamperze? – zaproponował z uśmiechem, a ja nie potrafiłem mu odmówić.
Kilkanaście minut później już we trójkę byliśmy u mnie w kamperze i Matt robił nam drinki. Dosłownie mieszał ze sobą wszystkie alkohole, jakie miałem. Później to piliśmy i jakimś cudem nie rzygaliśmy. Do czasu. Po piątym drinku wyszedłem z kampera i zwymiotowałem wszystkim, co w sobie miałem, w najbliższe krzaki. Po chwili Xander zrobił to samo, chociaż pił o wiele mniej. Tylko Matt, który pił najwięcej, jeszcze się jakoś trzymał.
Gdy wróciliśmy z powrotem do kampera, zamknąłem drzwi i usiadłem na podłodze przed łóżkiem, na którym był Matt. Gapiłem się na niego przez kilka minut, a później moją uwagę odwrócił Xander wpinający mi jakieś kolorowe spineczki we włosy. Nawet nie wiem, skąd on je wytrzasnął. Po chwili skończył mi je wpinać, a wtedy ja przeniosłem się z podłogi na łóżko.
– Pocałujcie się, to wam zdjęcie zrobię – zaśmiał się Xander, biorąc mój aparat, który leżał na jednej z szafek.
Wtedy Matt odstawił drinka na szafkę. Spojrzał w moją stronę, po czym przysunął się do mnie jeszcze bliżej i mnie pocałował. Gdybym był trzeźwy pewnie inaczej bym na to zareagował, ale przez to, że byłem całkiem pijany, po prostu oddałem mu ten pocałunek. Xander idealnie wykorzystał tą chwilę i naprawdę nam zrobił zdjęcie, po czym je nam pokazał.
CZYTASZ
It's Never Too Late | Paul Walker
Fiksi PenggemarZ pozoru był świrem. Typowym szkolnym bad boyem, kradnącym serce każdej laski. Chłopakiem bez uczuć, wykorzystującym niewinne dziewczyny. Łobuzem, który lubi pakować się w kłopoty, nie zważając na konsekwencje. Wszyscy myśleli, że taki jest. Tylko d...