🔥Rozdział 13🔥

51 4 25
                                    

Hej!

Miłego czytania!

Dajcie znać, jak wam się podobało ;)

🔥

Wiązka światła zakręciła się w powietrzu i zgasła równie szybko, co się pojawiła. Nadzieja, która się we mnie wezbrała, nagle zniknęła, jak rozbita na wietrze bańka. Poirytowana i zrezygnowana opuściłam ręce i przysiadłam na wykręconym, wystającym z ziemi konarze, który śmierdział spróchniałym drewnem i mchem.

– Nie dam rady – mruknęłam pod nosem, powstrzymując się od płaczu.

Miałam już dość tych przeklętych treningów.

Wiedziałam, że ta zdolność była bardzo przydatna, ale ćwiczenia były nie do zniesienia – oprócz wysiłku fizycznego, czułam również wyczerpanie psychiczne. Myślenie o złocie toczącym się w moich żyłach i krystalicznych organach w postaci połyskujących sztabek było po prostu męczące.

– Odpocznij – rzucił tata i zapalił papierosa. Cierpki smród tytoniu podrażnił mnie w nos.

Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w trawę.

– Musisz się jeszcze bardziej skupić. Umiesz już tworzyć wiązki światła, teraz musisz nauczyć się w odpowiedni sposób tę energię transportować – oznajmił, zaciągając się papierosem. – W momencie, kiedy machasz ręką, chcąc wystrzelić swój strumień, myślisz, że to już koniec, a tak nie jest. – Wzruszył ramionami. – Wciąż przetwarzasz energię i to za jej pomocą strzelasz strumieniem.

– Dobrze – odparłam, chociaż nie miałam już na to siły.

Dzień wcześniej leżałam w łóżku z zakwasami i czułam, że to się powtórzy.

Ubytek energii życiowej był jak odjęcie wszystkich kończyn ciała – z każdą wytworzoną wiązką czułam, jak kruszeję, jak pozbywam się wszystkich sił, jak obezwładnia mnie zmęczenie.

Nie sądziłam, że będzie to tak straszne doświadczenie.

– Odpoczęłaś? – zapytał, cisnął niedopałek o trawę i zgasił go butem.

– Mhm...

Niechętnie podniosłam się na nogi i powłóczyłam za ojcem. Zamknęłam oczy, a światło pojawiło się między moimi palcami.

– Widzisz! Robisz to coraz szybciej! – powiedział pokrzepiająco tata.

Odpowiedziałam mu uśmiechem.

Musiałam się jeszcze bardziej skupić.

– Co mam teraz zrobić? – wypaliłam nagle.

– Wyobraź sobie, jak strumień wystrzela z twoich dłoni. Jak silny jest.

Machnęłam ręką, starając się zwizualizować to, o czym mówił tata. Strumień strzelił z moich dłoni jak strzała z łuku, po czym niestety zgasł i rozprysł się na wietrze – ponownie.

Westchnęłam i otarłam wierzchem dłoni zroszone potem czoło.

– Jeszcze raz.

– Nie mam już siły.

– Spróbuj jeszcze raz – nalegał. – Wiem, że nie możesz się przemęczać. Sam o tym mówiłem... ale jest coraz lepiej. Spróbuj po raz ostatni.

Skinęłam głową.

Zamknęłam oczy.

Wiązka światła pojawiła się w mgnieniu oka, powiększyła się.

Krew i złoto [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz