🔥Rozdział 19🔥

35 4 18
                                    

Hej!

Miłego czytania ^^

🔥

Wystrzeliłam strumień, używając techniki trójkąta i z podziwem obserwowałam, jak złota wiązka wyrżnęła dziurę w ziemi i wysadziła w powietrze dwa zwaliste drzewa. Usłyszałam gromkie brawa ze strony ojca, Lysandra i Dravena.

– Należycie opanowałaś tę zdolność – oznajmił tata, pierścienie na jego palcach błysnęły. – Teraz możesz dumnie głosić, iż należysz do rodu Lumengold. – Położył dłoń na moim ramieniu, kąciki jego ust się uniosły. – Jestem z ciebie bardzo, ale to bardzo dumny.

Moja twarz spłonęła rumieńcem.

Ojcowska pochwała była czymś innym, niż wszystkie inne.

Poczułam się wręcz tak, jakbym została odznaczona specjalnym orderem.

Na piersi malowała mi się niewidzialna odznaka.

– Dziękuję, tato – wymamrotałam.

– Nie dziękuj mi. To twoja zasługa.

🔥

Usiadłam pod wierzbą, skąd mogłam obserwować treningi pod wodzą Clementine. Kobieta niezwykle się w nie zaangażowała, strażnicy wymachiwali broniami w różne strony, świst przecinanego powietrza dźwięczał mi w uszach, zgrzyt stali ocieranej o stal sprawiał, że przytykałam uszy.

Draven przysiadł obok mnie, przetarł wierzchem dłoni spocone czoło i przesłał mi uśmiech.

– Jak się czujesz? – zapytałam.

– Całkiem dobrze.

– Clementine daje wszystkim wycisk – zauważyłam, świdrując go wzrokiem.

Draven pomagał Clementine w trenowaniu strażników. Wymagało to od niego nie lada poświęcenia, bo oprócz tego, że był upał, to ćwiczyli w pełnym słońcu.

– To potwór – stwierdził. – Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Widać, że Clementine kocha to, co robi.

Clementine wrzeszczała coś do dwóch mężczyzn, na jej twarzy widniała prawdziwa ekscytacja, w oczach płonęło słowo ,,pasja''.

Wyrwała miecz mężczyźnie, wyciągnęła przed siebie jedną nogę, przełożyła ciężar ciała na drugą i obróciła broń w dłoniach, przybierając bojową pozycję. Następnie zademonstrowała wyprowadzanie płynnych precyzyjnych ciosów. Chłopak patrzył na nią z podziwem.

– Rób to w ten sposób – rzuciła bezlitośnie sucho i podeszła do innego trenującego chłopaka.

Draven parsknął pod nosem.

– Z czego się śmiejesz?

– Oni się jej autentycznie boją.

Wszyscy patrzyli na Clementine ze strachem. Bali się, że kobieta zrówna ich z błotem, jeśli źle wykażą się jako wojownicy.

Rzeczywiście było to w jakimś stopniu komiczne.

🔥

Lysander tym razem zrobił coś jeszcze gorszego.

Jednym uderzeniem toporka odrąbał sobie dłoń.

Obrzydzona i zdenerwowana wetknęłam złote wiązki w wystającego, ziejącego krwią kikuta, obserwując, jak dłoń wyrasta na nowo. Druga, ta leżąca na ziemi, przemieniła się w pyłek i rozwiała na wietrze.

– Nie rób tak nigdy więcej! – warknęłam. – Tylko mnie stresujesz!

Lysander zaśmiał się jak psychopata. Gdybyśmy znajdowali się w jakiejś kreskówce, zapewne w tym momencie objąłby go cień, a oczy zapłonęłyby na czerwono, jak połyskujące rubiny.

Krew i złoto [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz