2.

878 33 0
                                    

Wyrwałam się z łóżka tak szybko jak tylko mogłam, co swoją drogą - nie było dobrym pomysłem. Mój niedobór żelaza miał okazję do popisu, i nieźle odciął mi wzrok kolorując obraz na czarno. Mimo tego starałam się to zignorować - co ostatecznie się nie udało i na chwilę zatrzymałam się, żeby nie spaść ze schodów pędząc na dół.
- ZAKWALIFIKOWAŁAM SIĘ!! - krzyknęłam skacząc z przedostatniego schodka na podłogę.
- Viktorio, to świetnie! Ale gdzie? - zaśmiała się lekko moja mama.
- WSZĘDZIE!. To znaczy.. Do obu szkół. - Poprawiłam się potrząsając lekko głową.
- Córuś to wspaniale! - krzyknęła mama odbiegając od blatu kuchennego i podbiegając do mnie z szeroko rozłożonymi rękami. Zrobiłam parę kroków w jej stronę, i mocno się do niej przytuliłam.                                                                   - Więc, co wybierasz?- powiedziała lekko zmartwionym głosem dalej przytulając mnie. Odsunęłyśmy się lekko od siebie, żeby porozmawiać . Wiem, że nie chce żebym wyjeżdżała, ale niestety. Czasem takie są realia dorosłości. Przecież dzieckiem wiecznie nie będę.
- Na razie czekają mnie testy sprawnościowe w obu szkołach, ale wiesz mamo, że będę dążyła do..                                                                                   -Tak, wiem.. - odpowiedziała mi zanim zdążyłam dokończyć zdanie. Od boku doszedł do nas ojciec. Spojrzałam na niego, i pewnym głosem, marszcząc brwi, po angielsku powiedziałam;
-Zrobiłam to, tato. Udało mi się.
Od zawsze był zdania, że powinna liczyć się dla mnie tylko nauka. Na przyjaciół, zabawę itp. będę miała czas. I takim oto sposobem - nie mam żadnych przyjaciół, więc nie mam też jak się bawić. Kto by się spodziewał.
Ojciec uśmiechając się odpowiedział;
-Gratuluje Vik.- Po czym przytulił mnie. Odwzajemniłam uścisk, i na chwilę zamknęłam oczy wtulając się w jego klatkę. Rzadko kiedy był dla mnie taki czuły, ale wiem, że jest ze mnie dumny.
-I co dalej? - powiedział ojciec kładąc swoje ręce na moje ramiona, i odsuwając mnie od siebie - tak, żeby porozmawiać twarzą w twarz. - Teraz muszę zaliczyć testy sprawnościowe,  które końcowo zadecydują, czy dostałam się do danej szkoły. Na WAT  termin mam 17 lipca, a do AMA 21. Też lipca, oczywiście. - tłumaczyłam mu po angielsku, zerkając to raz na niego, raz na mamę. Mimo, że całkiem nieźle radzi sobie z językiem polskim, to chciałam, żeby było mu łatwiej mnie zrozumieć.
-No dobrze, będziemy trzymać za za ciebie kciuki. - powiedział ojciec klepiąc mnie w prawe ramie. Moja mama doskonale umiała język angielski, więc nie musiałam powtarzać jej tego drugi raz.
-Nie boisz się wyjechać?.. Sama?..- zapytała.
Szczerze? Nie. Nie boje się, a wręcz jestem podekscytowana. Wrócę do kraju, w którym urodziłam i wychowywałam się przez 11 lat. Z językami obcymi też nie mam problemu - posługuje się zarówno polskim, angielskim, jak i niemieckim.
- Nie mamo. - odparłam uśmiechając się, po czym dodałam -wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
- Wiem Viktorio.. wiem. - uśmiechnęła się.

Wróciłam na górę - umyłam zęby, ubrałam się, przeczesałam włosy i ułożyłam je - to wszystko zajęło mi 10 minut. Byłam już naprawdę bardzo głodna, więc wróciłam na dół i zaczęłam robić śniadanie.
-Dzisiaj wypada mi dzień pójścia na siłownię, więc zjem jajecznicę. - pomyślałam.
Akurat dobrze się złożyło - będę mogła przećwiczyć jeszcze elementy z testów sprawnościowych.
Podczas jedzenia mama powiedziała mi, że dzisiaj o 17 przyjedzie mój brat - Bartek - na grilla. Ucieszyłam się bardzo, bo jest to chyba mój ulubiony człowiek na świecie.
Żeby spędzić wieczór z rodziną postanowiłam, że na siłownię pójdę o 14 - dwie, trzy godzinki i wrócę idealnie na kolację.
Miałam jeszcze 3 godziny do wyjścia, więc w międzyczasie ogarniałam pokój, czytałam książkę, czy bawiłam się na działce z naszym pieskiem.

Do domu wróciłam przed 17. Mój brat już był, więc ja tylko szybko poszłam wziąć prysznic, przebrałam się w domowe ciuchy i wyszłam na działkę do altany, gdzie siedzieli rodzice z Bartkiem. Oczywiście zdążyli się już pochwalić synowi, że jego siostra zakwalifikowała się do obu szkół, bo już na wstępie przywitał mnie dając mi tytuł "przyszłej studentki AMA". W sumie - nie narzekam. Podczas jedzenia mężczyźni rozmawiali głównie między sobą - w końcu, dwóch facetów w tym samym fachu. Ale po jakimś czasie Bartek zmienił temat, zwracając się do mnie;
- No i co Vika, pewnie jedziesz tam po to, żeby ładnych chłopaków poznać hmm?- uniósł brwi i przechylił lekko głowę w prawą stronę, patrząc na mnie, po czym zaczął się śmiać.
-Żartowniś.. Jak zwykle.- pomyślałam. Zaśmiałam się lekko, i odpowiedziałam;
-No oczywiście, masa wysokich poruczników na pewno tam na mnie czeka.- powiedziałam, przewracając oczami i uśmiechając się.
Czemu dodałam wysokich? - bo do tej pory w moim życiu przewijali się mężczyźni albo równi ze mną, albo wyżsi maksymalnie o czoło. O niższych ode mnie już nie wspomnę. Zawsze mnie to irytowało, i przez to nie lubiłam swojego wzrostu. A to wszystko przez moje 175 cm. W głębi duszy liczyłam, że trafię kiedyś na mężczyznę na tyle wysokiego, żebym czuła się przy nim komfortowo. A mój brat to idealny dowód, że jednak tacy istnieją - ma lekko ponad 2 metry więc.. Nie wszystko jeszcze stracone. Ale oczywiście - nic na siłę. Nie jest to główny cel w moim życiu.
Przy grillu siedzieliśmy do późna. Piliśmy drinki, gdzie ja wypiłam tak naprawdę tylko jednego - luźno sobie rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Było naprawdę bardzo fajnie, ale z czasem każdy robił się już coraz bardziej zmęczony i śpiący, więc zabraliśmy się do domu i poszliśmy spać. O 23, mniej więcej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Teacher's Pet |König|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz