11.

827 42 22
                                    

Wychodząc z placu kierowałam się w lewą stronę idąc przy ogrodzeniu, ale moja głowa skierowana była w prawo, bo spośród grupy drugiej dostrzegłam Lenę, która uśmiechnięta machała i pokazywała mi kciuk w górę. Uśmiechnęłam się, czego nie była w stanie zobaczyć przez kask znajdujący się wciąż na mojej głowie, ale odesłałam jej kciuka w górę. Dziewczyna zaczęła wskazywać na coś palcem wskazującym, ale nie wiedziałam o co jej chodzi, póki nie poczułam, że właśnie na kogoś wpadłam. Na kogoś definitywnie bardzo dużego i silnego, bo aż się od niego lekko odbiłam. Skierowałam głowę przed siebie, ale jedyne co zobaczyłam, to kamizelkę na mundurze. Uniosłam głowę, a moim oczom ukazał się nikt inny, jak porucznik König. Pośpiesznie zdjęłam kask, i podniosłam głowę jeszcze bardziej, szukając jego oczu, a po nawiązaniu kontaktu wzrokowego powiedziałam;
- I am so sorry, lieutenant.- i lekko się skrzywiłam.
- It's fine, I was actually going to you, but seems like you came to me. But well, I will not complain.- Powiedział opuszczając lekko głowę, dalej patrząc mi w oczy.
Na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie, na które on szybko zareagował mówiąc;
- I just wanted to say that,-
wstrzymał się na chwilę
- It was quite impressive, litlle bunny.- dokończył lekko ochrypniętym głosem.
W tym momencie poczułam jak mój brzuch robi fikołka zabierając mi przy tym dech, jak oczy rozszerzyły się lekko, a usta niekontrolowanie zaczęły się uśmiechać. Byłam bardzo mocno wpatrzona w jego niebieskie oczy, ale te słowa oderwały mnie od nich. Zerwałam kontakt wzrokowy zawstydzona przenosząc mój wzrok na jego kamizelkę na mundurze i zaczęłam rozglądać się nerwowo.
- Uhh.. thank you, sir.- powiedziałam brzmiąc jakbym się śmiała, bo nie zdołałam powtrzymać uśmiechu na twarzy.
Rozproszył mnie fakt, że mężczyzna skrzyżował ręce na klatce, więc moje oczy przeskoczyły właśnie tam - na jego wielkie dłonie z widocznymi żyłami. Patrząc się tak na nie dochodziłam do wniosku, że definitywnie muszę mieć więcej kontroli nad swoim ciałem, bo jak tak dalej pójdzie moje oczy w nieodpowiedniej sytuacji wylądują na nieodpowiednim miejscu. Mężczyzna w końcu przerwał ciszę, mówiąc:
- You're ready for another round?
Słysząc te słowa zacisnęłam szczękę, chowając broń za plecy, jednocześnie przenosząc wzrok na jego oczy, które cały czas mnie obserwowały.
- Another round? Sorry sir, but Im affraid that Im not into it. Im just.. too tired.-
skłamałam przewracając oczami i uśmiechając się.
-Oh, shame. I wanted to join this time.- odpowiedział poprawiając chwyt i uśmiechając się, co poznałam po jego oczach. Zza pleców usłyszałam głos wychowawcy, wołającego mężczyznę z którym rozmawiam, który podniósł wzrok i spojrzał na niego nad moją głową. Był na tyle wysoki, że zrobił to bez problemu.
Zerknął na mnie ponownie, po czym odszedł bez słowa, utrzymując ze mną kontakt wzrokowy tak długo jak tylko mógł. Stałam jak wryta w ziemię nie wiedząc co mam ze sobą zrobić, ale w końcu ogarnęłam się i poszłam usiąść na ławkę. Przez jakieś 20 minut siedziałam wpatrzona w las będąc zdezorientowaną z myślami krążącymi głównie wokół zamaskowanego mężczyzny, kiedy nagle obudził mnie ponowny krzyk naszego wychowawcy. Obie grupy miały zebrać się przed szatniami, więc tam też się udałam.
- Słuchajcie, teraz opowiem wam o rozgrywce, która będzie tylko i wyłącznie dla osób chętnych.- zaczął porucznik König.
- Będzie zupełnie inna, bo nie będzie tylko grą na odległość. Będziecie mogli do siebie podchodzić, ale w tym wypadku nie strzelacie do siebie z bliska. Zamiast tego klepiecie się w plecy, w ramię - cokolwiek, sygnalizując koniec gry dla swojego przeciwnika. W tej rozgrywce wezmę również udział ja, i porucznik Scott. Dodatkowo teren będzie inny, o wiele większy. Nie graliśmy jeszcze na nim. I teraz pytanie, czy są osoby chętne?
Zaczęłam się stresować, bo z jednej strony chciałam spróbować ale bałam się. Z drugiej strony, jakieś pół godziny temu zrobiłam dokładnie to samo, więc nie powinno być tak źle.
W mgnieniu oka wokół mnie pojawił się las rąk - nie zgłosiło się dosłownie tylko kilka dziewczyn, więc widząc to i ja impulsywnie podniosłam rękę. -Świetnie, czyli pomysł się spodobał. - powiedział tym razem nasz wychowawca.
-Osoby które się zgłosiły niech przejdą na bok, zaraz uzupełnimy wasze magazynki. A osoby które zostały, możecie już zdać sprzęt. -
dodał zamaskowany mężczyzna.

Podzieleni na grupy weszliśmy na plac gry, który faktycznie był bardzo duży. Przeszkody były przeróżne, zmieszane ze wszystkich innych torów- opony, betonowe i drewniane ścianki, a nawet budynki - prawdziwe pole do popisu. W obu grupach znajdował się jeden opiekun - ja byłam w tej z naszym wychowawcą.
Po starcie rozbiegliśmy się, a mój stres z czasem zaczął znikać. Wręcz zaczęłam czuć się coraz pewniej, kiedy na moim koncie pojawiały się kolejne wyeliminowane osoby. Rozgrywka miała trwać 25 minut, więc chcąc zerknąć na zegarek przystałam w jednym z rogów terenu za betonową ścianką i odsłoniłam rękaw - minęło minut 12. Zasłaniając rękaw z powrotem usłyszałam szelest za moimi plecami, ale zdążyłam tylko lekko obrócić głowę w lewo. Później poczułam tylko przedramię owijające się wokół mojej talii z lewej strony i dłoń położoną na moim prawym biodrze przyciągającą mnie w tył, żebym tyłem swojego ciała przylgnęła do czyjejś potężnej sylwetki. Zareagowałam głośno wciągając powietrze, bo nie ukrywam - przestraszyłam się. Po chwili postać nachylając się do mnie i zaciskając owiniętą rękę wokół mnie powiedziała;
- Got ya, little bunny.
Mężczyzna odbiegając z mojej prawej strony pociągnął mnie lekko, powodując, że obróciłam się o 180 stopni, co uniemożliwiało mi zobaczenie go.
Moje serce szalało tak, jakby zaraz miało wystrzelić z klatki, a nogi momentalnie zmiękły.
Znowu stałam jak otępiała przez dłuższą chwilę, ale przeszkodził mi członek mojej drużyny, który widząc mnie w totalnym bezruchu zapytał, czy wszystko jest w porządku. Odpowiedziałam mu twierdząco, a kiedy odbiegł uniosłam rękę i skierowałam się do wyjścia. Wychodząc już z pola gry zdjęłam kask i dalej będąc w ciężkim szoku dołączyłam do grupy dziewczyn, w której znajdowała się między innymi Lena.
- Stara, wszystko okej? Masz minę jakbyś ducha zobaczyła.- powiedziała Lena patrząc się na mnie z uniesioną brwią.
-Wszystko w porządku, tylko trochę się zdołowałam, że tak szybko odpadłam. - znowu skłamałam.
- Laska weź nie przesadzaj, i tak nieźle się już popisałaś. Z resztą, nie bądź taka skromna, wcale nie tak szybko.- Powiedziała dziewczyna uderzając mnie lekko piąstką w przedramię, po czym przesunęła się klepiąc dłonią w miejsce na ławce obok niej sugerując, żebym usiadła. Uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce próbując włączyć się do konwersacji, ale incydent sprzed kilku minut nie opuszczał moich myśli, przez co zupełnie nie mogłam się skupić.
I zgaduję, że prędko ich nie opuści. Wcale nie musiałam widzieć tego mężczyzny, żeby go rozpoznać. Wystarczył mi sposób, w jaki mnie nazwał..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 16 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Teacher's Pet |König|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz