Sobota. 20 Lipca. Minęły 3 dni od testów sprawnościowych na uczelni WAT. Poszły mi naprawdę bardzo dobrze - dostałam 6. Miejsce u nich mam jak w banku.
Obudził mnie budzik - 8.00. Na 12 miałam lot do Austrii. Przetarłam oczy po czym otworzyłam je błądząc wzrokiem po pokoju. Wzięłam głęboki wdech, uniosłam brwi po czym jeszcze zaspanym głosem powiedziałam;
-To już dziś.
Poleżałam jeszcze trochę w łóżku, ale nie było czasu do stracenia - musiałam wszystko dobrze przygotować i dopiąć na ostatni guzik. Stres z minuty na minutę rósł coraz bardziej.
Usiadłam po turecku na łóżku po czym wzięłam telefon, i zajrzałam na listę na wzór której pakowałam się poprzedniego dnia.
-No dobra, nic więcej nie przychodzi mi do głowy.- powiedziałam, po czym wstałam z łóżka i usiadłam obok dwóch walizek leżących na środku mojego pokoju. Rozpięłam je i raz jeszcze według listy sprawdzałam czy wszystko aby na pewno mam. Spakowałam jakieś pół szafy i 4 pary butów, więc łysa tam nie pojadę. O - i 5 para będzie na nogach. Czyli w sumie wszystkie buty jakie mam. Biorę tak dużo, bo postanowiłam, że zostanę już w Austrii jeśli dostanę się na AMA. Jeśli się nie - zwyczajnie wrócę do domu z końcem miesiąca. Wyniki będą najpóźniej 17 września, więc ten czas na czymś muszę przeżyć, co nie?
Ogarnęłam poranną toaletę, zjadłam śniadanie i spędziłam czas z rodzicami. Moja mama była strasznie zmartwiona, i nawet po ojcu widziałam, że jest jakby zestresowany. Nie mówiąc nic już o mnie. Żeby się rozluźnić włączyliśmy komedię - Duże Dzieci. Co prawda oglądaliśmy ją już kilka razy, ale zawsze poprawia nam humor. Sprawdziłam telefon - godzina 11 - stres w klatce piersiowej uderzył mnie tak mocno, że na chwilę zakręciło mi się w głowie.
- Jest już 11. - Powiedziałam.
- Idź na górę po walizki, zaraz przyjdę i Ci pomogę. - powiedział w języku angielskim mój ojciec. Tak też zrobiłam - poszłam na górę, do torby schowałam książkę, wodę, słuchawki, paszport i dowód oczywiście, i takie tam pierdoły na podróż. Zarzuciłam ją na ramie i wzięłam jedną z walizek. W drzwiach pokoju minęłam się z ojcem, który szedł po drugi bagaż. Kierowałam się do auta, przy którym czekała już moja mama. Po chwili zszedł ojciec - zapakowaliśmy walizki do bagażnika, wsiedliśmy do auta i wyruszyliśmy na lotnisko.Na miejsce dotarliśmy o 11.30. Weszliśmy do środka i czekając na odprawę jeszcze rozmawialiśmy. Po około 15 minutach zauważyłam, że pracownicy otwierają bramki, więc wstając oznajmiłam po angielsku;
-No dobra, czas się pożegnać.
- To już?- odparła moja mama.
- Tak mamo, bramki są już otwarte, więc nie ma co zwlekać. Oboje wstali, i kolejno przytulili mnie - najpierw mama, potem tata. Nie ukrywam, trochę się wzruszyłam. Ale na pewno nie bardziej niż moja mama, której łzy zaczęły spadać po policzkach.
- Dzwoń i pisz do nas często, dobrze? - powiedziała moja mama łamiącym się głosem.
- Dobrze mamo - odpowiedziałam kiwając głową. Ojciec pomógł mi podprowadzić drugą walizkę do bramki, za co mu podziękowałam. Ostatecznie się pożegnaliśmy, i na koniec usłyszałam jeszcze
- Powodzenia, Viktoria.Po kontroli bagażu i dokumentów w końcu przeszłam do samolotu. Znalazłam swoje miejsce - znajdujące się oczywiście przy oknie, zajęłam je i odetchnęłam. To mój drugi lot w życiu.
CZYTASZ
Teacher's Pet |König|
Romance-Ona- 21 letnia nastolatka narodowości Polsko-Austriackiej, która dostała się na studia wojskowe w Austrii, będące jej największym marzeniem. -On- 34 letni Austriacki porucznik Sił Specjalnych Austrii, który od dwóch lat współpracuje ze szkołą, do k...