9. Nicolas

1.4K 52 4
                                    

    - Spokojnie...może porozmawiamy? - lekko cofnęłam się w stronę ściany próbując opanować sytuację. 

    - O czym tu rozmawiać Elizabeth? - Nicolas emanował chęcią zemsty choć w jego głosie wyczułam również rozbawienie. Jakby cała ta sytuacja była tylko dobrze trafioną komedią. 

    - Moi bracia ci coś zrobili? Rozumiem...wiem jacy są...mieszkam z nimi, ale...czemu ja w takim razie? Ja cię nawet nie znam. Idź do Tony'ego, czy Shane'a jeśli masz do nich żal - starałam się przemówić mu do rozsądku, ale głos w mojej głowie podpowiadał mi, że i tak nic tym nie zdziałam. 

    - Moja droga...o wiele bardziej zaboli ich twoja śmierć - w jego oczach ujrzałam szaleńcy błysk i już byłam niemal stuprocentowo pewna, że natknęłam się na kogoś niespełna rozumu. Nie mogę zginąć z rąk wariata przez to, że moi bracia to skończeni idioci. 

    - Mylisz się, nic dla nich nie znaczę - poprawiłam go mając nadzieję na jakiś nagły zwrot akcji. Nigdy w swoim życiu nie ucieszyłabym się do tego stopnia z przybycia nauczyciela jak w tej chwili. 

    - Nawet jeśli masz rację to i tak nie będą chyba zadowoleni z tego, że przez nich zginęła niewinna nastolatka, prawda? Poza tym nie zaprzeczysz, że jesteś łatwym celem. Nie to co twoja siostra Hailie...nie...ty nie masz nawet ochroniarza - mruknął chłopak nie przestając mierzyć mnie uważnym spojrzeniem, jakby nie był pewny tego co mówi i próbował potwierdzić swoje przypuszczenia u mnie. A ja...dopiero teraz zrozumiałam, że on się bał. Bał się, że ktoś nagle nas zauważy. Mimo to zachowywał bystrość umysłu. Podsumowując, byłam w pułapce. Nie miałam szans na ucieczkę. Gdyby tylko ktoś postanowił przejść się tym cholernym korytarzem. - No cóż...naprawdę mi cię szkoda Elizo. To nie twoja wina, że trafiła ci się taka rodzina - Nicolas posłał mi przepraszający oraz niebezpieczny zarazem uśmiech robiąc krok w moim kierunku. - Przykro mi, że musisz płacić za ich błędy 

    Gdzie są ci wszyscy ludzie, którzy otaczają mnie na co dzień, kiedy tak ich potrzebuję? Jeśli ktoś chce zagrać bohatera to ma pieprzoną szansę życia. Nicolas zrobił kolejny krok w moim kierunku, a ja cofnęłam się jeszcze bardziej czując za plecami zimny metal szafek. Pierwszy dzień w prywatnej szkole. No lepiej być nie mogło. Cholera. Jeśli czegoś nie wymyślę to tu zginę. Nie minęło kilka sekund, a nastolatek podszedł do mnie na tyle blisko, że z łatwością mogłam wyczuć jego waniliowe perfumy. Uwielbiałam zapach wanilii, ale teraz chłopak skutecznie mi go obrzydł. Postanowiłam wreszcie zacząć działać. Nicolas miał mnie za małą, bezbronną dziewczynkę. Nic dziwnego, bo dzieliło nas jakieś dwadzieścia centymetrów wzrostu i ze dwa lata różnicy. Pewnie nawet nie zakładał, że odważę się zaatakować. Ja też tego nie zakładałam, ale adrenalina zrobiła swoje i zanim się obejrzałam mój przeciwnik leżał już na ziemi od niespodziewanego ciosu, a ja biegłam w stronę sali lekcyjnej.  

Lizzy MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz