13. Słoneczniki

1.3K 52 7
                                    

    Kolejne tygodnie dłużyły mi się niemiłosiernie. A nie powinny. Bo przecież Allie umilała mi czas spędzany w szkole spisując się celująco ze swojej roli przyjaciółki. Bo przecież Dylan, Shane i Tony przestali rzucać wredne komentarze w moją stronę. Bo przecież wszystko nabrało nagle stabilnej, systematycznej rutyny, której zawsze tak bardzo potrzebowałam. Mimo to czułam niewyobrażalną pustkę. Dopiero po paru dniach zorientowałam się czym była ona spowodowana. Nadchodziła rocznica śmierci Hannah, a ja prawie zapomniałam o tak ważnym dla mnie dniu. Postanowiłam porozmawiać z Vincentem, czy nie mogłabym pojechać, uczcić pamięć mojej przyjaciółki. Niestety, oznaczało to również, że musiałabym powiadomić najstarszego z braci Monet o zaistniałej sytuacji, a co gorsza wrócić do mojego rodzinnego miasta. Nie uśmiechała mi się żadna z tych rzeczy, ale co roku odwiedzałam Hannah i nie miałam zamiaru przerywać tej tradycji tylko przez strach przed Vince'm, czy mieszkańcami owego miasteczka. Mogłam oczywiście spytać się o pozwolenie Willa, ale mój najstarszy brat i tak dowiedziałby się o całej sytuacji, więc wolałam, aby usłyszał to wprost ode mnie. Tak więc nie mogłam uwierzyć we własne szczęście, kiedy natrafiła mi się idealna sytuacja na rozmowę ze swoim opiekunem prawnym. Pewnego wieczoru zeszłam do kuchni widząc w niej jedynie Vincenta. 

    - Vince...mam...uhmm...pytanie - wydusiłam z siebie zaskoczona całym onieśmieleniem i stresem, który mną zawładnął. Po głowie przebiegła mi myśl, że muszę się ogarnąć. Nie wiedziałam dlaczego, ale mieszkając z nową rodziną przestałam panować nad swoimi emocjami tak dobrze jak to miałam w zwyczaju robić wcześniej. W moim dawnym mieście bez najmniejszych trudów przybierałam obojętną maskę na twarzy udając, że nie słyszę przykrych komentarzy na swój temat. A teraz? Teraz coś się zmieniło. A ja cholernie chciałam odkryć co takiego sprawiło, że stałam się bardziej emocjonalna i...bardziej ludzka. 

    - Słucham Elizo - Vince podniósł wzrok nad telefonu mierząc mnie swoim zimnym wzrokiem. Zmarszczył też lekko brwi przez co poczułam się jak najgorszy przestępca. Pod doszukującym się nawet najmniejszych szczegółów spojrzeniem jeszcze bardziej się zestresowałam. Cholera jasna...co ostatnio jest ze mną nie tak? 

    - Czy mogłabym w ten weekend pojechać do mojego starego miasta odwiedzić przyjaciółkę? - przełknęłam ślinę wreszcie wyduszając z siebie to niepozornie trudne zdanie. Vince nie zmienił wyrazu twarzy. Nie przestał się też we mnie wpatrywać. Byłam jednak pewna, że w myślach rozważał wszystkie za i przeciw odnośnie mojego wyjazdu. Minęło trochę czasu zanim usłyszałam odpowiedź swojego brata. 

    - Rozumiem, że tęsknisz za swoimi znajomymi, jednak nie mogę pozwolić, abyś pojechała sama 

    - Mam prawo jazdy...niedługo kończę osiemnaście lat...a to tylko parę godzin drogi...- zaczęłam mówić lecz Vincent stanowczo mi przerwał 

    - Powiedziałem nie, Elizo - poczułam wewnętrzną rozpacz na myśl, że nie będę mogła odwiedzić Hannah. Z całego serca pragnęłam przynieść jej ukochane słoneczniki, opowiedzieć co u mnie i jak co roku zwierzyć się z największych sekretów. Powoli zaczęłam jednak godzić się z tym, że nie dane mi będzie tego zrobić, gdy mój najstarszy brat nieoczekiwanie dodał. - Jeśli praca mi na to pozwoli pojadę z tobą...w innym przypadku zrobi to Will - odetchnęłam z ulgą, ale tylko na chwilę. Bo przecież Vince myślał, że chcę zobaczyć się ze...znajomą, a nie uczcić pamięć zmarłej koleżanki...najlepszej koleżanki. Już miałam wracać po schodach na górę, kiedy zdecydowałam odwrócić się w stronę brata. Chrząknęłam zwracając na siebie uwagę Vincenta ponownie.

    - Tylko...powinieneś wiedzieć że...że moja przyjaciółka nie żyje - niemal niesłyszalnie mruknęłam i nie czekając na reakcję Vince'a ruszyłam w stronę swojego pokoju. 

On już wie. 



Lizzy MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz