Rozdział 13. ✨

764 35 31
                                    

- Dziwnie wyszło, że gramy akurat przeciwko Kirkwood. - odezwał się w końcu lekko zmieszany Mark. Od piętnastu minut siedzieliśmy w domku klubowym Raimon'a, a Axel już 7 raz wiązał buty. Przewróciłam oczami, bo znowu biegłam na trening, który od kwadransu powinien trwać, a nie trwał. Poza tym, oni przejmowali się tym Kirkwood dopiero teraz, kilka dni przed? Przecież już od dłuższego czasu o tym wiedzieli.

- Gdybym ja przeniósł się do innej szkoły i potem miałbym grać przeciwko szkole Raimon'a, miałbym bardzo mieszane uczucia. - Kevin podzielił się z nami swoimi przemyśleniami, które, moim skromnym zdaniem, mógłby zachować dla siebie, bo nikogo to nie obchodziło. Chociaż gdybym miała teraz grać przeciwko Akademii też byłoby mi ciężko, szczególnie, gdyby wrócili do Ray'a Dark'a.

- Trzeba trzymać emocje na wodzy. - blondyn w końcu wstał z krzesła i poszedł ku wyjściu - Przecież to tylko futbol. - wyszedł, wzruszając ramionami, a ja westchnęłam głośno, postanawiając się odezwać.

- Właśnie. Poza tym, przestańcie się nad nim pastwić jak nad dzieckiem. Takie sytuacje w życiu są przecież normalne, więc w czym macie problem? - ponownie przewróciłam oczami.

- Przestań być bardziej zirytowana niż zwykle, co? - westchnął Jude, którego od rana wybrałam sobie jako kozła ofiarnego. Może ma w tym trochę racji i jestem bardziej poirytowana niż zazwyczaj, ale co z tego? On to akurat powinien być przyzwyczajony, a wypominając mi to, nie polepszał sytuacji.

- Przestań się odzywać więcej niż zwykle, to może ja przestanę się irytować. - prychnęłam, przeciskając się między Evans'em, a Kevin'em, po czym wyszłam na dwór, kierując się za Blaze'em na boisko.

- Zaczekaj! - słysząc za sobą ostry ton Sharp'a, przyśpieszyłam. To nie był dobry pomysł, by się przed nim otwierać i mówić mu, o swojej rodzinie. Wiedziałam, że na bank będzie dopytywać - Słyszysz? Wyles, nie zachowuj się jak dziecko! - odwrócił mnie w swoją stronę, szarpnięciem za ramię.

- Czego ty ode mnie chcesz? - zmarszczyłam brwi, wgapiając się w jego głupie gogle, w których wyglądał jak mucha. Jebany mucho-bohater, myślał, że założy peleryne, gogle i to będzie działać na kobiety.

- O co ci chodzi? Coś z twoją mamą? To, że jesteś często irytująca swoim zachowaniem, to wszyscy wiemy. Ale dzisiaj wyjątkowo bardzo. - powiedział z przekąsem, co, no nie zgadniecie, bardzo mnie zirytowało.

- Och, jasne, bo jak mam gorszy humor to odpowiedzi należy szukać w moim domu, tak? - uderzyłam go palcem wskazującym w klatkę piersiową, żałując, że moje dobre serce nie pozwala mi, na przywalenie mu w mordę. Bo bardzo chciałam to zrobić.

- No, zgaduje, że tak. - wzruszył ramionami jak gdyby nigdy nic. Mrugnęłam dwa razy, bo w zasadzie, to tak, pokłóciłam się z matką i tak, to jeden z czynników mojego dzisiejszego zachowania, ale kim on jest, by o tym mówić i to w tak otwarty sposób?

- To teraz słuchaj uważnie. Wkurwia mnie to, że muszę siedzieć w tej szkole, to, że Ray Dark jest na wolności, to, że baba od chemii wpisała mi 1 z odpowiedzi ustnej, pomimo, że to była moja pierwsza lekcja u niej i wiele innych rzeczy! Czyli to, że chodzę wkurwiona, to nie musi być zawsze przez moją matkę! Czaisz?! - nie wytrzymując, zaczęłam się na niego drzeć i to tak, że zapewne słychać mnie było w domku klubowym, od którego zdążyliśmy spory kawałek odejść. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się na pięcie, by dojść do mojego celu, czyli boiska, ale zauważyłam, że za mną cały czas stał Axel, który teraz patrzył się na nas w osłupieniu. Zestresowana zacisnęłam pięści i zdecydowałam się na ostateczny odruch obronny - A ty co się gapisz?! - krzyknęłam w jego stronę, po czym od razu uciekłam do szkoły. Strategiczny odwrót i ucieczka.

Come In With The Rain | inazuma eleven, Jude Sharp [KOREKTA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz