- 5 -

828 32 13
                                    

- Bartek Kubicki -

Moja ekipa zrobi hajs
I zwiedzimy cały świat...

- Dzięki Katowice! - Krzyknął Qry, stanęliśmy w rządk i ukłonęliśmy się w owacjach publiczności, moja noga dała o sobie znać, chyba znowu ją nadwyrężyłem od skakania na scenie. Zeszliśmy ze sceny, ruszyłem korytarzem do garderoby, przy drzwiach wpadłem na Patryka idącego z naprzeciwka. Widać było po nim zmęczenie, zapewne chciał już spać.

- Ekstra wyszło! - Odparł podchodząc. - I mówiłem że ci się uda. - Dodał, zaśmiałem się.

- Racja. - Odpowiedziałem spoglądając raz na niego a raz na klamkę w ręce. - Patryk, w ogóle, myślałem nad czymś. - Przypomniałem sobie o pomyśle ze wspólną piosenką. - Wiesz, dobrze się znamy oboje tworzymy trochę muzyki i pomyślałem żebyśmy nagrali coś wspólnego. - Rzekłem, chłopak przez chwilę był zdezorientowany lecz po chwili obudził się z zamyślenia.

- Super pomysł, masz jakiś plan na to?

- Jeszcze nie, chciałem żebyśmy razem ustalili wszystko. - Oznajmiłem, mężczyzna pokiwał głową.

- No spoko, pomyślę coś i dam ci znać. - Oświadczył, przetarł oczy. - Dobra Bartuś ja spadam do Krakowa, wykończony jestem. - Oznajmił.

- No dobra, to do zobaczenia. - Otworzyłem drzwi chcąc już wchodzić lecz zatrzymał mnie jeszcze Patryk.

- Bartek, sory za tamto, nie wiem co we mnie wstąpiło.

Spojrzałem na niego, chciałem się uśmiechnąć lecz coś mnie powstrzymywało, tak samo jak danie mu w pysk. Z jednej strony czułem że ten pocałunek był dla mnie ważny, a z drugiej że nic nie znaczył dla Patryka. Pokiwałem jedynie głową by zrozumiał że nie jestem za to zły. Puścił moje ramię i poszedł do wyjścia, ja wszedłem do pokoju i przebrałem się w inne ciuchy, mniej mokre w pocie. Zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem w trasę powrotną do Krakowa.

- 1 Godzinę później -

Gdy dojechałem na miejsce poczułem ulgę, wziąłem plecak z bagażnika i poszedłem do domu, rzuciłem go na kanapę a sam padłem na oparcie. Zamknąłem oczy biorąc parę głębszych wdechów, następnie otworzyłem okno, rozebrałem się z kurtki, koszulki i skarpetek. W kuchni nalałem wody z lodówki i wypiłem powoli. Po kilku sekundach stania opartym o blat zadzwonił dzwonek do drzwi, zdziwiłem się lekko na porę którą wybrał sobie gość. Poszedłem otworzyć narzycając na siebie szybko bluzę. Okazało się że to Przemek z butelką szampana.

- Witaj trzeci królu pora opić wygraną! - Odparł robiąc krok do przodu mojego mieszkania. Nie miałem ochoty na toast i picie, zatrzymałem go.

- Sory Przemek ale nie mam ochoty na toast, chcę się wyspać, jutro mam nagrywki. - Oznajmiłem, chłopak opiścił ręke z szampanem robiąc zawiedzioną minę.

- Nawet dzisiaj? Ostatnio też byłeś zmęczony.

- Przemek serio, możemy jutro? Naprawdę nie czuje się dobrze.

- Eh... niech ci będzie, ale wiec że do jutra połowy tej butelki już nie będzie. - Powiedział wychodząc.

- To przyniosę swoją, na razie. - Pożegnałem się zamykając drzwi.

Lost in my own head ⁓ PartekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz