Jak już mówiłem jestem Kyle, mam 19 lat, mój przyjaciel Stan którego wogóle nie ma na miejscu wypadku chciał zabrać nas na jego już 19 urodziny, do Włoszech, no coś tu ewidentnie nie wyszło bo wylądowaliśmy pewnie idealnie na środku jakiegoś morza czy oceanu, Stan mówił mi kiedyś że umie łowić ryby więc może jak jeszcze żyje to będzie jedzenie bo tu nie ma kokosów, może są na drugim końcu tej wyspy? Jak narazie sobie usiadłem obok drzewa nad wodą żeby przemyć twarz i nogę która mi strasznie krwawiła, złamania tutaj raczej nie będzie chociaż może być, dobra, jak przestanie mnie boleć to pójdę szukać czarnowłosego Marsha, mam nadzieję że ze mną dożyje naszych możliwe że resztek życia, a nie umrze nagle z przebitego płuca czy cośGodzina na oko...hm może po 20? Zbliża się już księżyc wiec może już nawet 21? Jest październik więc może być już nawet 22, dobra siedziałem tutaj długo, obiecywałem mojej mamie że jej napisze jak dotrę już na miejsce, czyli na pięciogwiazdkowy hotel, i myślę że raczej już jej nigdy nie odpisze, kurwa dobra przedłużam, wstanę i pójdę szukać Stana, ale żeby go znaleźć muszę minąć się z pokonaniem niewielkiej górki, wydaje mi się że trudno będzie się po niej wspinać, dobra może chociaż spróbuję?
Próbowałem tak i próbowałem, nagle zauważyłem dym za górką, ognisko? Czy to Stanley?
w końcu po 2 minutach się odważyłem krzyknąć
- Jest tam ktoś!? Pomocy! - byłem zdyszany ciągłym spadaniem z głupiej górkiUsłyszałem zbliżające się do mnie kroki, i też po chwili czyiś głos
- Kyle? Ty żyjesz!? - Krzyknął ucieszony, stan? Chyba tak na wypadek się spytam bo możliwe że nie
- Stan? Czy to ty? Weź mi pomóż wejść na górkę, noga mnie strasznie boli! - krzyknąłem szybko, ucieszyłem się na głos Stana ale nie tak bardzo jak i on, cieszę się że wogole będę miał z kim spędzał czas i że to akurat Czarnowłosy, ale balem
się też tego że może on niedługo odejść z tąd, albo ja odejdę?
- Tak Kyle to ja! Idź dookoła wodą, jest płytka możesz mi uwierzyć! - tak jak powiedział tak zrobiłem, była do mojej rany, czyli do kostek, ta zapewnie blizna jest głęboka i długa
od kostki do prawie że tyłka, z 6 cm brakuje, to nieźle
Na przywitanie z moim najlepszym przyjacielem przytulilismy się, ale lekko bo stan był nieźle poobijany, będzie złamanie na lewej ręce i wszędzie ma jakieś małe rany ale głębokie- Kurwa Kyle, jak super że chociaż ty żyjesz! Złowiłem jakoś rybę, tym patykiem, nadaje się na wędkę! - powiedział dumny z siebie Marsh, Ryba To Łosoś chyba, nie znam się na tych płetwo pływakach, była spora, na nas dwóch starczy
Stan chyba czekał na pochwałę, zasłużył na nią
- Brawo Stan złapałeś rybę! - powiedziałem klaszcząc
- Ah dzięki, tylko pytanie na czym zjemy i czym pokroimy, na podłodze raczej nie no bo będzie cała z piasku - powiedział
pamiętam że w samolot miał jakieś tam stoliki czy coś, no takie tacki, stewardessa nam dawała, miały schowek jedzenia i tych tacek, schowek był z przodu był on prawie nie uszkodzony, pewnie wszyscy oprócz nas umarli więc no, jest tam co szukać może znajdziemy coś potrzebnego, podłoga pokładu i dół razem z kawałkiem sufitu była najbardziej spalona i zepsuta, sama konstrukcja była wyjebana na szczęście nie na dach tylko trochę przechylona, no dobra była bardzo przechylona na stronę prawego skrzydła które było w wodzie, i pływało dwoma słowami, oderwało się
Powiedziałem Stan'owi że zaraz wrócę żeby nie musiał żygać na widok tych wszystkich martwych ludzi, sam będę się bał i zażygam cały środek ale trudno no nie?
Poszłem szybko drogą ktorą pokierował mnie Czarnowłosy i wszedłem do pokładu
Śmierdziało tam niemiłosiernie, aż mnie mdliło, musiałem wytrzymać , muszę zresztą być silnym chłopakiem
Zakrylem twarz moim zakrwawionym rękawem i poszłem do drzwi do których właśnie miałem wejść, otworzyłem je, nikogo tam nie było, rozbita szyba, pół podłogi wogóle nie było, tragedia
Wziąłem tacki, wytrzymały upadek, niezniszczalne czy jak?Wyszłem jak najszybciej z miejsca tej tragedii, samolot był duży i wejść było pełno, już nawet ich nie było, zostały tylko ostre złamane części drzwi, na jednej z nich właśnie wbił się Kenny, biedny, miał najgorsza śmierć z całej tej trójki
( taki biedny że i tak zaraz się odrodzi w swoim łóżku )Nie zagłebiając się w ten temat już bardziej poszłem do mojego przyjaciela, i podałem mu tacki, wziąłem wszystkie czyli 16, noży nie było więc Stan rozkroił rybę jakimś plastikiem, chuj wie wogóle z kad ma ten plastik
- z kad masz te coś? - spytałem
- Ten plastik? Tak ludzie właśnie dbają o nasze morza -czyli z wody, super, wogóle te srebrne kółko było zamknięciem z puszki, pewnie jakieś stare.
Stan dał mi moją część ryby na tackę podając mi ją swoją zdrową ręką
- dzięki stan, ręką boli pewnie bardzo co nie? - spytałem troskliwie
- Boli, bardzo ale muszę jakoś przeżyć,no i nie mamy tu apteczki i lekarza tym bardziej - hm no nie mamy ale przecież ja miałem być lekarzem, dobrze się uczyłem, coś nie coś potrafiłem ale bez specjalnych rzeczy nic tu nie podziałam
Nie odpowiedziałem na jego słowa, zacząłem gorącą jeszcze rybę obierać z ości i skóryGdy już zjadłem rybę poszłem usiąść obok wody, Stan jeszcze jadł, zrobił bym tak wogóle jakiś szałas czy coś w tym stylu, tylko nie teraz, jestem zmęczony, i będziemy spać pod gołym niebem, gorzej ze stanem bo on się wierci oraz chrapie i pewnie dużo piasku do buzi mu wleci ale to jego problem, no chyba że woli spać obok trupów
Wsumie nie, nie będziemy spać na piasku bo trochę dalej ujrzałem trawę! Robaki są chyba lepsze niż piasek, nie wiem
połozyłem się na naszym dzisiejszym zielonym łóżku i patrzyłem w gwiazdyPo chwili nawet nie wiem kiedy zasnąłem
-----------------------------------
948 słow 🥲
Sprawdzone🤭🤭👍
( ͡° ͜ʖ ͡°)Za niedługo rozdział 2 👍👍 (chb)
CZYTASZ
Bezludna wyspa - Style
Подростковая литератураMłody chłopak o imieniu Stan skończył 18 lat, chciał zabrać swoich przyjaciół do Włoch, w ich samolocie zdarzyła się awaria, czy przeżyją? uda ich się uratować na czas?