Rozdział 9 - Poznania i rozmyślania

32 4 3
                                    

W nocy rozbudził mnie Ken, jak obiecał. Zaspany wyprostowałem się do siadu i przeciągnąłem po czym zabrałem wcześniej przygotowane rzeczy i wstałem. Milo zeskoczył z łóżka od razu w gotowości. Spojrzałem na Kena i nasze spojrzenia się spotkały. 

- Henry... - powiedział. 

- Tak? - odparłem. 

- Przepraszam... Za wszystko.. 

Szybko domyśliłem się, że on przeprosił mnie za wydarzenia z początków. Prawdopodobnie za próbę zabójstwa mojej matki i za to, jak na początku mnie potraktował. Jego zachowanie wobec mnie później się zmieniło, a mimo wszystko przeprosił... Nie wiedziałem tylko na razie czy szczerze.. 

Westchnąłem i nie wiedząc co odpowiedzieć minąłem go w drzwiach. 

- Wiesz.. Nie zmuszam cię, żebyś tu zostawał i przysięgam, że jak zdecydujesz się odejść nie będę cię zatrzymywał siłą.. - cicho wyszeptał Ken. 

Stanąłem już poza moim pokojem i odwróciłem się do Kena z lekkim szokiem, on natomiast szybko spuścił wzrok. 

Ken nie poruszał tematu mojego ewentualnego odejścia od dnia w którym mnie porwał. Wtedy zdecydowałem się zostać z względu na mój paniczny strach. Właściwie to ta decyzja była podjęta na szybko i prawdopodobnie nawet nie myślałem nad tym wtedy dokładnie z względu na ogarniający mnie strach. Teraz mam szansę wszystko przemyśleć...

Od dnia, gdy trafiłem tutaj zadomowiłem się  i nawiązałem relacje z resztą mieszkańców oraz najmocniejsze z Kenem. Prawdopodobnie było to z mojej strony niezwykle naiwne patrząc na sytuacje. Im dłużej o tym myślę tym bardziej z perspektywy czasu moje zachowanie wychodzi na dziecinne. Próbując znaleźć jakieś logiczne wytłumaczenie tego, doszedłem do wniosku, że być może po prostu starałem się odepchnąć od siebie myśli wywołujące strach. Próbowałem zachowywać się, jakby wszystko było normalnie i moje życie się nie zmieniło.  Unikając mocnego rozmyślania nad złymi rzeczami, które przytrafiły mi się na początku.

Możliwe, że to był głupi powód...

Teraz mogłem odejść. Zapomnieć o tym wszystkim, a przynajmniej spróbować. Mimo stworzonych już relacji, których nie cofnę, mógłbym próbować odrzucić je w niepamięć. Zdążyłem bardzo zbliżyć się do Kena, ale on na początku mnie porwał i porywaczem pozostanie...

Jednocześnie mogłem też pozostać tutaj teraz już z własnej woli. Jakby nie patrzeć warunki życiowe są w porządku, jednak pozostając będę musiał dalej być "dawcą krwi" dla Kena. Mimo że na ten moment nie widzę żadnych skutków ubocznych tego, nie mam pewności, że takie skutki nie pojawią się w przyszłości. Są tutaj również zagrożenia, bo jakby nie patrzeć mieszkam  z wampirami oraz prawdopodobnie inne tym podobne stworzenia są w okolicy. Nawet, jeżeli wampiry z rezydencji na ten moment są przyjaźni, nie mam gwarancji na ich takie zachowanie w przyszłości.

Oprócz tego pozostaje moja matka i wynikająca z  informacji od Carlosa cała organizacja do której podobno należy. Jednakże to zagrożenie prawdopodobnie będzie też na mnie czekać nawet po opuszczeniu rezydencji.

Poza tym w moim "prawdziwym świecie" pozostałem praktycznie z niczym. Warunki życiowe mogą być tam teraz okropne. Zostałem zwolniony, a szukanie nowej pracy na pewno zajmie jakiś czas. Kończy mi się również przedłużony już termin na zapłatę za dom i prawdopodobnie wyrzucą mnie na zbity pysk. W takim wypadku trafię na ulicę, jako bezdomny...

Warunki w posiadłości wydają się lepsze i jakby nie patrzeć tutaj mam przynajmniej jakiś kompanów, którzy mogą mnie oszukiwać, ale przynajmniej na ten moment są. Poza nią będę mieć prawdopodobnie gówniane życie... Będę musiał toczyć walkę o każdą sekundę, żeby ją przetrwać.. 

❤Hug Me❤ (Bl)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz