Randka z Gilbertem Blythe'em 1

128 2 0
                                    

Była letnia ciepła noc, na zewnątrz panowała cisza. Nic nie było słychać, ani nic nie można było dojrzeć przez ciemność. Na znanym nam dobrze zielonym wzgórzu, także panowała cisza, tylko z jednego pokoju było słychać małe poruszenie.
-Oh królowo śniegu co za piękna dzisiaj noc nie mogę jej zmarnować- wyszeptała rudowłosa dziewczyna z okna do swojej ukochanej wiśni. Była to Ania ta rozmarzona zawsze dziewczyna, a także miła i wyjątkowa, o wybujałej wyobraźni. Wstała ona w środku w nocy, aby się wymknąć, bez zgody opiekunów. Wzięła ona świece i podeszła do okna. -Przepraszam cię- wyszeptała ona znowu do swojego drzewka wchodząc na pierwszą gałąź i powoli schodząc na dół po kolejnych gałęziach. Gdy zeszła, po cichutku uciekła z Zielonego wzgórza. Była w alej zakochanych, szła ona powolutku z zapaloną świecą w ręku. Podziwiała ona widoki które ledwo co było widać przez ciemność, ale tego pięknego księżyca widniejącego na niebie nie było można nie dostrzec, świecił on mocno, dzięki czemu nie było aż tak ciemno jak się spodziewała.
-Mogłam nie brać świecy i zagubić się, przez ciemność, jedynym mym światłem był by tylko księżyc. Mogłabym wtedy błądzić po lesie kiedy to znalazł by mnie książę który by wskazał by mi drogę. Kto by był tym mym księciem?- zapytała sama siebie idąc na przód.

PIERWSZA WSKAZÓWKA OD KSIĘŻYCA:
Gilbert Blythe z chęcią by został twoim księciem.

-Miałabym wtedy piękne czarne włosy tak jak moja bratnia dusza, Diana, miałabym dołeczki, piękne brązowe oczy i oczywiście na imię Cordelia, kto by chciał spotkać obrzydłą samotną dziewczynę o imieniu Ania o rudych włosach?-

DRUGA WSKAZÓWKA OD KSIĘŻYCA:
Twojemu księciowi nie potrzeba dołeczków, brązowych oczu, imienia Cordelia, a przede wszystkim czarnych włosów, dla niego już jesteś idealna.

Ania szła tak przez parę minut zauważając duże pole, a na tym polu widniała jedna samotna jabłonka z dojrzałymi jabłkami. Podbiegła do niej spoglądając w górę.
-Musisz się czuć tak samotna, smutno mi się zrobiło kiedy zobaczyłam cię tak samotną na środku pola- powiedziała przytulając drzewo.
-Jesteś idealna- Stanęła na palcach i próbowała dosięgnąć tego "idealnego" owocu. Wtedy to nagle zobaczyła czyjąś dłoń na jej jabłku. Od razu odwróciła się i spotrzegła nikogo innego niż Gilberta Blythe'a.
-Witaj Gilbercie, co robisz o takiej później porze w lesie?- zapytała zmieszana wpatrując się w niego.
-Mógłbym o to samo ciebie zapytać Aniu- odpowiedział jej na pytanie.
-Proszę- rzekł podając jej jabłko.
-Dziekuję- podziękowała mu przeglądając jabłko. -Zobacz jaki jest robak w jabłku tak samotny bez rodziny, wyróżniający się swoją czarno zieloną barwą- powiedziała już w głową w chmurach. -Może został wyrzucony przez swoją rodzinę, ponieważ każdy uważał że jest dziwny no bo przecież jest czarno zielony, a to według mnie bardzo wyjątkowe spotkać takiego robaka. W przeszłości może miał źle, ale to nie oznacza że w przyszłości będzie także miał źle, prawda Gilbercie?- zapytała go po długim zamyśleniu.
-Tak Aniu- powiedział to wpatrując się w ją. Kochał gdy ona mu opowiadała o swoich fantazjach, wogule kochał wszystko co jest z nią związane.

TRZECIA WSKAZÓWKA OD KSIĘŻYCA:
On cię kocha Aniu Shirley-Cuthbert.

-Zobacz Gilbercie to wydaję mi się idealnie jabłko sięgniesz je dla mnie?-
-Dla ciebie wszystko Aniu, ale niestety nie dosięgnę może cię podsadzę?- zapytał ją. Dziewczyna się tylko uśmiechnęła i podeszła do niego.On podniósł ją w tali, a ona na spokojnie dosięgnęła jabłka.
- Dziękuję Gilbercie poraz drugi- podziękowała mu kolejny raz odchodząc od niego i przeglądając jabłko.
-Jest idealne- powiedział.
"Tak jak ty" pomyślał sobie, ale szybko wyrzucił tą myśl z głowy.
-Tak teraz jest idealne- powiedział to siadając koło drzewa i obgryzając owoc. Chłopak usiadł koło niej i zaczął rozmowę.
-Czyś dzisiaj nie jest piękna noc?- zapytał ją.
-Racja jest przepiękna- powiedziała się patrząc na gwiazdy.

One shoty shirbert//anne with an eOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz