Splecione dłonie.

72 2 0
                                    

Był przepiękny poranek, który już z wielkim poruszeniem przywitał Zielone Wzgórze. Nasza piękna rudowłosa dziewczyna o wybujałej wyobraźni szykowała się do szkoły. Założyła swoją brązowo białą sukienkę którą uszyła jej Maryla, nie miała ona tych wymarzonych bufiastych rękawów, była zwyczajna.
Ania stanęła przed lustrem w swoim pokoju przyglądając się swoim wyglądzie. Dziś miała wyjątkowo bardziej kasztanowe włosy niż zawsze, a jej piegi stały się bardziej nie widoczne. Dziewczyna uśmiechnęła się do lustra i zrobiła obrót.

-I tak nigdy nie będę tak świetnie wyglądała jak Ruby czy Diana- powiedziała ona na głos, dotykając swoich rudych starannie zaplecionych warkoczy.

-Aniu zejdź na śniadanie!- usłyszała dziewczynka głos swojej opiekunki. Zeszła po schodach z uśmiechem na twarzy.

-Jak dzisiaj promienisz, Aniu- powiedziała starsza kobieta zauważając rudowłosą dziewczynkę.

-Oh, Marylo znów zrobiłaś tę moje ulubione przepyszne kanapki! Dziękuję bardzo- rzekła dziewczyna, a na to opiekunka się uśmiechnęła.
____
Ania szła z koszyczkiem w ręku, w którym się znajdowały słynne Maryli ptysie. Podziwiała ona widoki alej zakochanych, tę piękne drzewa i zieleń otaczającą ją w koło. Wsłuchała się w ciszę leśną i śpiew ptaków.
Kiedy to była na ścieżkę którą dzieliły dwie drogi, z której miała iść jej najdroższa przyjaciółka Diana zatrzymała się i oczekiwała jej opierając się o pień drzewa.

-Czyżby ten dzisiejszy się zapowiadał tak pięknie?- zapytała samą siebie.

-Na pewno będzie piękny- usłyszała znajomy głos, ale nie swojej bratniej duszy, a wręcz przeciwnie swojego rywala, spotkała w lesie Gilberta Blythe'a.

-Z tobą nigdy- powiedziała, zobawszy go. Spodziewała się że to Diana.

-Wiesz może gdzie moja bratnia dusza?- zapytała go.

-Przyjdzie dziś później- odpowiedział jej Blythe, idąc w jej stronę.

-Mogę cię odprowadzić do szkoły?- zapytał.

-Hmm...-

-Nie przyjmuję odmowy- powiedział idąc w kierunku szkoły. Dziewczyna się uśmiechnęła pod nosem i poszła w jego stronę. On poczekał na nią.

-Słyszałem że nie idzie ci dobrze geometria- rzekł po chwili ciszy chłopak.

-Tak to prawda, ale nie potrzebuję nikogo pomocy, zawsze jeżeli będę chciała sama się nauczę, dla mnie po prostu geometria jest nudna, nie mogę sobie wyobrazić z nią tragicznych romansów, no cóż moja wyobraźnia nie jest na tyle dobra- rozmarzyła się.

-Pewna dziewczyna uczyła się geometria zawzięcie, ale nigdy jej ta nauka nie sprawiła przyjemności. Więc pewnego dnia w szkole zauważy nauczyciel jak słabo sobie radzi z nauką wyznacza jej pomocnika, który ma jej pomóc z geometrią spotykając i ucząc się przez tydzień. Musiał właśnie przeznaczyć chłopaka którego wręcz nie nawiedziła, po lekcjach musiała się z nim spotykać, z niechęcią. Chłopak którego nienawidziła kochał ją, a ona nie obdarzała go tymi samymi uczuciami.
Wzór kwadratu to a(razy)a, powiedział to poczym zauważył że dziewczyna kąpletnię się nie interesuje jego słowami,tylko patrzyła przed siebie w dal. Wzór kwadratu to a(razy)a, powtórzyła. Słuchaj Aniu..znaczy nie Anna tą bohaterka będzie się nazywała..mhhm...Ania to oczywiście przepiękne imię tylko ehem...- zamieszał się w swoim pięknym opowiadaniu.

- Nawet fajne rozpoczęcie, ale ja imienia Ania bym jej nie nadała tylko może emm... Rozalia, czy Cordelia, to są dopiero przepiękne imiona. Gilbercie co ci przypomina moje imię?- zapytała go.

-Twoje imię według mnie budzi bardzo sympatię, jest takie emm... romantyczne i poetyckie jak ty to musisz.-

- Według mnie to bzdura- odpowiedziała byli już przy szkole, kiedy to Gilbert przyspieszył aby otworzyć drzwi Ani. Ona się tylko uśmiechnęła i postali w pozycji takiej że patrzyli w swoje oczy.

One shoty shirbert//anne with an eOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz