rozdział 3 | koszmary

539 12 15
                                    

Obudziłam się o 3 w nocy i miałam dziwne przeczucie że coś jest nie tak. Wyszłam na korytarz po drodze biorąc broń. Usłyszałam huk talerza i ciche przekleństwa. Gdy zeszłam zobaczyłam tam stojącego mężczyznęa, za nim podążał jego prawdopodobnie ochroniarz. Zeszłam cicho po schodach, gdy już byłam w kuchni wymierzyłam w niego broń odbezpieczając ją.

-Ooooo a kogo my tu mamy? Spodziewałem się Diego bo to po niego przyszłem ale widzę że mam lepszą sztukę- powiedział uśmiechając się perfidnie

-Czego chuju jebany od niego chcesz?!- krzyknęłam

-Smierci całej waszej pozal się Boże rodzinki

-Spierdalaj

-Bądz grzeczna suko

Usiadłam i poczułam jak ściska mi się żołądek szczególnie gdy rozbijał kolejne talerze. W tedy z góry przyszedł Marce, babcia i Diego ale bez broni i...

Obudziłam się cała zalana potem i mokra od łez. Była dopiero 2 w nocy ale ja już nie mogłam spać. Stwierdziłam że pójdę pooglądać wyścigi, nie informując nikogo o tym że wychodzę no bo każdy normalny człowiek śpi o 2 w nocy. Ubrałam czarny dres adidasa

(Takie coś) i wyszłam z domu biorąc kluczyki od mojego zielonego Lamborghini

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Takie coś) i wyszłam z domu biorąc kluczyki od mojego zielonego Lamborghini. Jadąc do miejsca czyli na starą drogę za miastem spotkałam czarne Porshe które oczywiście należało do Moneta. Jechaliśmy w to samo miejsce, gdy dojechałam wysiadłam z samochodu i podeszłam do chłopaka.

-A co ty tu robisz?- zapytałam wyciągając papierosa

-Przyjechałem bo nie mogłem spać, a ty?- spytał

-Miałam koszmar, i nie mogłam zasnąć więc przyjechałam tu

-Jaki koszmar?

-Kiedyś...- zaczęłam i poczułam łzę spływającą po moim policzku- ktoś w-włamał nam się do domu... i-i zastrzelił moją b-babcie

-Chodź- powiedział i rozłożył ręce aby mnie przytulić, nie byłam zwolenniczką przytulania ale teraz potrzebowałam tego

Staliśmy tak jeszcze chwilę i się od siebie odkleiliśmy. Zobaczyłam że dzwoni mi telefon więc szybko go wyjełam i odebrałam, co było dużym błędem.

-Halo?- zapytałam mamę a przynajmniej tak myślałam

-Stara droga jutro o 1:00 w nocy, tylko ty z Monetem, jeśli nie to wasze rodzinki będą martwe- powiedział męski głos i się rozłączył

Poczułam że cała się spiełam, w czasie kiedy ja rozmawiałam przez telefon Tony również rozmawiał i prawdopodobnie dostał ten sam telefon.

-Co my teraz kurwa zrobimy!- wykrzyczałam

-Spokojnie, zabije twoją rodzinkę a przy okazji ciebie- powiedział z szyderczym uśmiechem i wyjął broń- dobranoc Y/n Rodriguez

-Kurwa...- wyszeptałam i poczułam 6 strzałów- zajebią c-cie

-Jeśli domyślą się że to ja, hehe. Jesteś taka głupia...- uśmiechnął się szyderczo

Potem było tylko światło i nic więcej. Żadnego jebanego bólu, niczego.

-Czy... ja własnie umarłam? Czy to dzieje się tylko w mojej głowie?- powiedziałam do siebie a przynajmniej tak myślałam

-To dzieje się w twojej głowie ale... czy to znaczy... że nie dzieje się naprawdę?- wyszeptał jakiś głos choć niczego ani nikogo tu nie było (cytat z jakiegoś filmu ale nwm z jakiego/autorka)

Umarłam... Zabił mnie Anthony Monet

Obudziłam się w moim pokoju znowu cała mokra od łez, miałam koszmar i to nie taki zwykły a przerażający. Obok mnie leżał Diego, tylko co on tu robi? Odwrócił się i przywitał ze mną

-Siema moja starsza siostrzyczko- uśmiechnął się

-Co ja tu robię? Przecież...- zaczęłam ale Diego mi przerwał

-Słuchaj, zemdlałaś. Miałaś jakiś sen który był zajebiscie realistyczny ale nie wiem o czym, powiesz?

-Pojechałam tam gdzie są wyścigi i spotkałam tam Tony'ego Moneta który... mnie zabił...

-O japierdole, grubo ale wiesz że on nie może ci nic zrobić, nie?

-Wiem, wiem. Idę spać.

Poszłam spać. Wstałam o 6 rano. Kurwa. Zaspałam. Diego już nie było obok mnie więc musiał pójść do szkoły chuj jebany. Stwierdziłam że pójdę na trzy ostatnie lekcje bo czemu nie? Nie przebierałam się z dresu adidasa tylko poprawiłam sobie włosy i zrobiłam makijaż. Zeszłam na dół zjeść śniadanie gdzie przy okazji spotkałam mamę.

-Cześć- burknęłam bo nie byłam w nastroju

-Hej- powiedziała radośnie, jak można być radosnym o jebanej 6 rano?

-Diego już w szkole?

-Tak, zbieraj się bo zaraz pewnie jedziesz, nie?

-Yhm

No i wyszła z kuchni zostawiając mnie samą z Livią naszą gosposią. Livia to kobieta w podeszłym wieku, z blond włosami i jest przemiła no i oczywiście zajebiście gotuje.

-Co podać panienko Rodriguez?- zapytała uprzejmie

-Mozesz na mnie nie mówić panienka, błagam

-Ale...

-Ja pogadam z rodzicami żebyś mogła mówić mi po imieniu

-Eeem dobrze. No to co podać?

-Poprosze tosty francuskie

-Już robię

Jedząc tosty oglądałam filmy na tiktoku, zebrałam się, pożegnałam z Livią i rodzicami no i pojechałam do szkoły. Jednak nie wiedziałam jeszcze co mnie tam czeka...

Nauczyłaś Mnie Grać Czysto [Tony Monet x Reader] ZAWIESZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz