Rozdział 6

69 8 7
                                    

Był dzień przed imprezą urodzinową Seonghwy.

San nie przyszedł dzisiaj do szkoły. Powiadomił wcześniej Woo, że będzie musiał w godzinach porannych jechać na badania.
Chłopak myślał o nim przez cały dzień. Martwił się, że będzie się z nim rzadziej widywał czy coś w tym stylu.

Wracając w myślach do słów Hongjoonga przechodziły go dreszcze i był zdenerwowany. Chciał do niego podejść i wykrzyczeć, co o nim sądzi.

Kiedy Yeosang starał się spędzać każdy wolny moment z Seonghwą, Jung nie miał zupełnie co robić. W porę lunchu tym razem usiadł sam, a kiedy skończył jeść, usiadł przy oknie i wpatrywał się wdal.

Zamyślił się. Czuł, że wreszcie znalazł osobę, na której bardzo mu zależy. Dzisiejszy dzień potwierdzał to, że bez Sana było zupełnie inaczej niż zwykle. Zamiast długich, otwartych rozmów, Wooyoung siedział zupełnie sam, oparty o swój łokieć.

Żal mu było, że z każdym dniem tracił coraz bardziej kontakt z Yeosangiem. Byli przyjaciółmi od dzieciństwa, a teraz? Właściwie wyglądali, jakby byli zwykłymi kolegami z klasy, którzy zazwyczaj ze sobą nie rozmawiają.
Kang robił to wszystko dla Seonghwy, chciał żeby ten odwzajemnił jego uczucia. Woo po prostu to zrozumiał, to nic że sam nie miał z kim gadać, ważne że Yeosang był szczęśliwy.

Wooyoung sam się na to zgodził, powiedział przecież, że Kang ma się starać o relację z Seonghwą, a jego odstawić na bok. Yeo mu zaufał i rzeczywiście jego przyjaźń z Parkiem była coraz większa. Tylko wciąż to nie było tym, co rzeczywiście oczekiwał Yeo, chciał czegoś więcej, dobrze wiedział czego.

Najważniejsze było to, że Kang wreszcie przestał się wstydzić przed Seonghwą. Można powiedzieć, że to kwestia przezwyczajenia. Miał wiele niekomfortowych momentów, gdzie jeszcze chwila i by nie wytrzymał, ale poza tym, nie było aż tak źle.

-I co? Brakuje ci tego pasożyta? - nagle Woo usłyszał znajomy głos za jego plecami.

-Że niby, jak go nazwałeś?! - wrzasnął Wooyoung obracając się do Joonga.

-Kogo? Pasożyta?

-Jego imię to San i tak masz się do niego zwracać. - powiedział już nieco spokojniej, ale wiedział że jeszcze chwila i wybuchnie.

-Będę robił co chcę. - rzucił z uśmieszkiem Hongjoong i odszedł. Jung stał jak słup wstrząśnięty całą sytuacją.

Odczep się od niego. - pomyślał.

Wooyoung mógł słuchać tych wszystkich docinkek od strony Hongjoonga, do momentu kiedy dotyczyły tylko jego. Nie miał z tym problemu, natomiast gdy obrażał też Sana...Miał ochotę go walnąć i prawdopodobnie zrobiłby to, gdyby nie nauczyciele, którzy w Korei byli przecież naprawdę ostrzy.

Kiedy lekcje się skończyły, Woo pierwsze co zrobił to odpalił telefon i zadzwonił do Sana.

Choi odebrał.

-Hej, San. Proszę powiedz, że wszystko jest w porządku.

-Mogę cię zaspokoić, że żyję.

-Serio? Nie zauważyłem. - oburzył się Wooyoung, a San cicho się zaśmiał, bo uważał takie zachowanie Woo za urocze. - Co z twoją ręką?

-Będę musiał nosić gips przez najbliższe dwa tygodnie. Potem powinno być wszystko okej.

-To dobrze. Pomęczysz się trochę, ale chyba dasz radę.

-Co dzisiaj robiliście w szkole?

-Ym..w szkole? - westchnął Woo, kiedy zdał sobie sprawę, że nawet przez sekundę nie skupił się dziś na żadnej z lekcji. - Chwilę, który dzisiaj dzień?

The flash in your eyes | WoosanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz