Thomas chwycił portfel z blatu kuchennego i kierując się w stronę drzwi wyjściowych krzyknął przez ramię: "Niedługo wrócę, nie martw się za bardzo!"
Jego narzeczona wybiegła zza rogu zawinięta w koc wyglądając jak burrito. "Nie jestem pewna czy to dobry pomysł kochanie, mam dość złe przeczucia co do dzisiejszego wieczoru... wiesz co się ostatnio dzieje w mieście."
Thomas poczuł delikatny uścisk na nadgarstku. "Skarbie idę tylko po kilka rzeczy do sklepu spożywczego, który jest zaledwie ulice dalej, nic mi nie będzie." Odwrócił się na pięcie i pocałował Bellę w czoło. "Boisz się za każdym razem gdy powiedzą coś w wiadomościach, jestem pewien, że ten facet nie kręci się po okolicy."
- Wiem, ale to przeczucie...
Blond włosy chłopak przyciągnął dziewczynę do uścisku. - Mówisz tak zawsze gdy gdzieś wychodzę, droga tam i z powrotem zajmie mi mniej niż trzydzieści minut." Jego usta delikatnie musnęły policzek drugiej osoby.
- Napewno nie możemy zrobić tego jutro rano?
Thomas uwolnił się w jej uścisku i przeniósł dłonie na jej ramiona. "Przyjęcie zaczyna się o dziesiątej, a sklep otwierają o dziewiątej. Nie ma mowy, żebyśmy zdążyli w tym czasie jeszcze upiec i udekorować tort, po czym dotrzeć na imprezę na czas." Chłopak puścił ramiona Belli i ponownie odwrócił się w stronę drzwi. - Zresztą, wiesz że nikt nawet nie odważył by się zadrzeć z tak dobrze zbudowanym mężczyzną jak ja.
Zdjął płaszcz z wieszaka i zarzucił go na plecy. Już miał wychodzić z domu gdy ponownie usłyszał głos dziewczyny.
- Naprawdę nie mogę nic zrobić, żebyś został?
Blondyn zmarszczył brwi, spojrzał na jego narzeczoną w przedpokoju, wciąż owinięta kocem, ubrana w różową bluzę niegdyś należącą do Thomasa, która sięgała jej do połowy ud, na stopach miała puszyste kapcie. Jej brąz włosy luźno opadały na czoło. Tylko jej dość ponura mina nie pasowała do całego nastroju.
- Jeśli będziesz się za bardzo martwić, dostaniesz zmarszczek. A nie chcemy by twoja piękna twarz się zrujnowała.
Bella przelotnie się uśmiechnęła.
"Właśnie to lubię oglądać. A teraz idź zacznij robić kakao, żebym jak wrócę mógł je dostać." Złączył swoje usta z wargami dziewczyny.
Tym razem już bez przeszkód odwrócił się do drzwi i wyszedł. "Niedługo wrócę słoneczko". Kiedy Thomas zamykał drzwi zobaczył, że na policzkach jego narzeczonej pojawił się nieśmiały rumieniec.
Gdy tylko opuścił podwórko, ruszył równym tempem. Było tutaj zimno. Każdy oddech, który opuszczał jego rozchylone usta zamieniał się w mały kłębek białej mgły. Był to zdecydowanie najzimniejszy wieczór w Londynie.
Powietrze było na tyle suche, że wyciągnęło by każdą wilgoć ze skóry i żadna ilość balsamu by tu nie pomogła.
Blond włosy chłopak przeszedł pod migoczącą lampą uliczną. Jego wlasny cień pojawił się za nim na chodniku.
Kilka metrów dalej usłyszał trzask za płotem, lekko przyspieszył kroku. Szedł szybkim tempem, prawie biegnąc. Bella miała rację, dzisiejszy wieczór był bardzo dziwny.
Gdy neonowe światła z nazwą sklepu pojawiły się w zasięgu jego wzroku wypuścił oddech, który nawet nie widział że wstrzymywał. Niemal czuł jak spada mu ciśnienie krwi.
Wszedł do środka i usłyszał dźwięk dzwonka nad drzwiami. Zrzucił resztki napięcia z ramion. Zmęczony nastolatek pracujący tutaj obrócił głowę w jego stronę i kiwnął głową na powitanie. Thomas odpowiedział tym samym, po czym chwycił koszyk i ruszył między półkami sklepowymi. Gdy szedł zerknął na zegarek na swoim nadgarstku. Uśmiechnął się widząc, że jest 21.15 i sama drogą do sklepu zajęła mu mniej niż 5 minut.
CZYTASZ
▪︎~You're mine /Dylmas~▪︎
Mistério / SuspenseKto normalny byłby w stanie zakochać się w kimś, kto go porwał? W kimś kto nie jest dobrym człowiekiem? Tym bardziej, jeśli jest już zaręczyny. Młody blondyn był przekonany, że nie wpadnie w sidła uwodzicielskiego porywacza.. do czasu...