Rozdział 2

685 43 6
                                    

Co roku to samo, wszechogarniająca nuda i poczucie beznadziejności. Snape siedział przy stole nauczycielskim już od ponad dziesięciu minut, a głupia gówniarzeria jeszcze nawet nie weszła do sali. Wpatrywał się w drzwi do wielkiej sali modląc się aby uczniowie już weszli i aby mogli mieć już to za sobą.

Drzwi otworzyły się i dzieci od drugiego roku w górę wpadły do sali i robiąc wielki harmider powoli ustawiały się przy stołach.

Dyrektor wstał z miejsca prosząc o ciszę i zapowiadając sortowanie pierwszaków.

Snape przewrócił oczami kiedy Minerva dramatycznie otworzyła wielkie drzwi na oścież i władczo podeszła pod podest prowadząc za sobą grupkę oszołomionych i zachwyconych jedenastolatków. Doprawdy, a mówią że to on zawsze dramatyzuje.

A potem ten głupi kapelusz na stołku zaczął śpiewać. Bogowie kto to w ogóle wymyślił, dawać czapce pisać piosenki. Severus już miał dość. Chciał już tylko iść do swoich prywatnych komnat wypić trochę ognistej whisky i pomyśleć jak w tym roku chce uprzykrzyć życie gryfonom.

Na jego szczęście tiara przestała już śpiewać a profesor transmutacji weszła na podest, wzięła tiarę ze stołka i zaczęła wczytywać imiona dzieci.

Czapka zaczęła wykrzykiwać imiona domów do których przydzielała uczniów. I Snape miał wywalone do jakiego domu jakie bachory idą. Dopóki oczywiście Minerwa nie wyczytała jednego imienia którego Severus się nie spodziewał.

- Potter Harry!

Na brodę Merlina. Czy to już ten czas? Czy pomiot Pottera w tym roku będzie już uczęszczał do Hogwartu? No tak, przecież to już będzie prawie dziesięć lat od kiedy Lily została zamordowana. Ale syn Pottera na pewno będzie taki jak jego ojciec. Arogancki, zuchwały narcyz. Oh, ale się to świetnie składa. Będzie mógł gnębić pomiot Pottera i jednocześnie rujnować Gryffindor. Świetnie.

Profesor eliksirów przyglądał się więc synowi swojego największego gnębiciela. Chłopiec wszedł na podest i elegancko usiadł na stołku. Severus stwierdził że był on trochę niski, miał długie czarne włosy - rozpuszczone i faliste. Okrągłe okulary na nosie, skórę w tym samym kolorze co James Potter ale jego oczy - duże i zielone wyglądały zupełnie jak te Lily. Właściwie to chłopak wyglądał bardziej jak Lily niż James.

Oprócz ciemniejszego koloru skóry i czarnych włosów, młody Harry wyglądał zupełnie jak jego matka w wieku jedenastu lat. Świadomość tego faktu bardzo zdenerwowała mistrza eliksirów. Był on przygotowany na kopię Jamesa Pottera, nie na cokolwiek to było. No cóż, był pewien że nawet jeśli nie wygląd to osobowość tego rozpieszczonego bachora jest równie zgniła co jego ojca.

Ale oto kolejny szok przeszedł dziś Severusa Snape'a ponieważ tiara na głowie Harry’ego Pottera nie wykrzyknęła wcale Gryffindor lecz nazwę domu którego to on był opiekunem.

- SLYTHERIN!

Chłopiec zszedł ze stołka w ciszy, nikt bowiem nie klaskał. McGonagall odchrząkneła i dopiero wtedy oklaski dobiegły ze stołu ślizgonów i inne pojedyncze z innych domów.

O kurwa - myślał Severus - pomiot Pottera jest w moim domu.

___________________________

Harry szedł ze stołka i nikt nie klaskał. Trochę niegrzecznie jeśli zapytać jego, ale cóż on na to poradzi. Usiadł przy stole i dopiero wtedy uczniowie zaczęli klaskać. Rozejrzał się po wielkiej sali szukając wzrokiem Hermiony i Neville’a.

Hermiona przy stole Ravenclawu przestała klaskać uśmiechnęła się do niego i pokazała kciuka w górę. Neville przy stole Gryffindoru dalej klaskał ale uśmiechał się do niego pocieszająco.

Martwe Kwiaty fic.Tomarry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz