Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
Jesteś osobą, która powinna dostać nagrodę za największą ilość omdleń w ostatnim czasie. To zaczęło się robić poważne.
–Obudziłaś się.
Zamrugałaś parę razy i spojrzałaś na lewo. Siedziała tam Kiri z Tuk, które wyglądały, jakby dopiero co płakały.
–Wszystko okej ?.- spytałaś cicho, siadając wygodniej na materiałach.
–To chyba my powinnyśmy o zapytać.- powiedziała Tuk.
–Ja się dobrze czuje.- dotknęłaś głowy i syknęłaś.- Boli.
–Nieźle cię urządził.- mruknęła Kiri.- Nie chciałam, aby coś ci się stało…
–To nie twoja wina, Kiri. Nie przewidziałam, że tak szybko to się stanie.- uśmiechnęłaś się delikatnie, aby dodać jej otuchy.
–Mam wrażenie, że zaraz spytasz o Neteyama, dlatego zanim zaczniesz go gonić to…
–Kiri, do rzeczy, O co chodzi ?.- zaczęłaś się denerwować.
–Chodzi o to, że kiedy ty zemdlałaś, nagle pojawił się Neteyam z Lo’akiem, a kiedy zobaczyli ciebie nieprzytomną to…
–To ?.- zapytałaś coraz bardziej zdenerowana.
–To…Neteyam właśnie go pobił tak mocno, że teraz Aonung walczy o życie a Neteyam jest na rozmowie z wodzem…
–Słucham ?!.- natychmiast wstałaś ze swojego posłania i wybiegłaś z namiotu.
–[T.I]!
Nie słuchałaś ich, po prostu chciałaś znaleźć chłopaka. Problem był taki, że nie wiedziałaś gdzie on mógłby być. Nie chciałaś, aby miał problemy z twojego powodu. Zaczęłaś krążyć wokół wyspy już z kilkanaście minut.
–No gdzie wy jesteście…- mruknęłaś wkurzona na Neteyama.
Dlaczego on zawsze musiał coś odwalić ? To była jak opieka nad dzieckiem, które ma podwójne ADHD. Szukałaś ich wzrokiem, raz na plaży raz na wodzie.
Zauważyłaś ich sylwetki wychodzące z namiotu wodza. Mogłaś się domyślić, a jednak myślałaś, że gdzieś poszli.
Obok Neteyama szli na’vi, którzy również brali udział w bójce. I był tam też chłopak, którego sprałaś, kiedy dobierał się do Kiri.
Spojrzałaś na niego z przymrużonymi oczami, a ten tylko owdrócił wzrok. Neteyam cię zauważył, a ty stałaś jak słup soli, nie wiedząc, co za bardzo zrobić. Miałaś w tym momencie błagać wodza, aby nie zrobił nic chłopakowi, ale bałaś się, co może się stać. Czy w ten sposób nie zlekceważysz zwyczajów tutaj panujących.
No cóż, raz się żyje.
Podbiegłaś do grupy i wywaliłaś się przed ich nogami.
–Proszę nie robić im krzywdy.- powiedziałaś cicho. Starałaś się, aby twój głos był naturalny. Nie wystraszony.- To moja wina…
–Powstań, proszę.
Powoli stanęłaś na równe nogi i spojrzałaś w oczy wodza.
–Neteyam zrozumiał swój błąd, prawda ?.- zwrócił się do chłopaka, na co on się zaśmiał.
Chłopie, przed chwilą omal nie zabiłeś syna wodza. Jak może cię to śmieszyć ?
–Musicie chyba pogadać, prawda ?.- powiedział Jake, zabierając ekipę zdala od was.
Chwilę to trwało, aż w końcu się odezwałaś. Najpierw patrzyłaś na ocean, a później na piasek.
–Neteyam, ja…nie wiem, czemu to zrobiłeś, ale przesadziłeś.- powiedziałam trwardo.
Natomiast on tylko się zaśmiał i przyciągnął do siebie. Podniósł cię, a ty odruchowo złapałaś jego biodra nogami. Twoja twarz była kilka centymetrów przed jego i nie umiałaś wytrzymać jego hipnotyzującego spojrzenia.
–Jeżeli chodzi o ciebie, to nigdy nie jest przesada.- powiedział cicho i wtulił cię w swoje ramiona.
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!❤
Miłego dnia/nocy!❤
CZYTASZ
My Heart Lies In Pandora | Avatar: Istota Wody
FanficWersja rozszerzona mojej książki z Avatara, do której mam ogromny sentyment💙