Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)
W głowie mi huczało, próbowałam się skupić, ale kończyło się to tym samym - mocniejszym bólem głowy. Zadawałam sobie miliony pytań, co tym razem poszło nie tak ?
Tylko połączyłam się czołem z Kiri i nagle świat mi się zamazał.
Kiedy otworzyłam oczy zauważyłam, że jestem w tym samym miejscu, co ostatnio. Przede mną była Eywa, która z delikatnym wiatrem podrygiwała.
–[T.I] ?
–Kiri ?
Dziewczyna był tak samo zdziwiona jak ja.
–Co to za miejsce ?.- zapytała.
–Moja poprzednia wizja wyglądała tak samo.- zaczęłam.- Byłam tutaj i…rozmawiałam z jakąś kobietą.
–Kobietą ?
–Tak. Właśnie z nią.- wskazałam na odwróconą do ciebie tyłem czarnowłosą kobietę, która stała obok innej, tylko, że na’vi.
–Mama ?
Spojrzałam na Kiri. Jej oczy wyglądały, jakby miała zaraz się popłakać.
–Kiri ?.- kobieta na’vi się odwróciła, tak samo jak druga, ludzka.
Obydwie podbiegły do nas. Trochę się speszyłam, ponieważ to było moje drugie spotkanie z kobietą, która rzekomo jest moją mamą.
–Wyrosłaś.- powiedziała, dotykając moich włosów.- Zupełnie jakbyś była moją małą kopią, córeczko.
–Dlaczego umarłaś ?.- zapytałam niemal szeptem, bo nie umiałam wydobyć z siebie głośniejszych tomów.
–Pułkownik Miles…to jego wina. Oddałam życie dla Pandory w wojnie o Drzewo Domowe.
–To jak to się stało, że jestem tu gdzie jestem ? Kto jest moim ojcem ? Dlaczego rozmawiamy ?
–Najwidoczniej Eywa postanowiła dać taki dar na’vi, abyś ich uratowała.- spojrzała mi głęboko w oczy.- Ty i Kiri macie dar.
Nie umiałam wydusić z siebie ani słowa. Nigdy nie uważałam, że moja uzdrowicielska krew to dar. Raczej jak przekleństwo, za które musiałam płacić w laboratorium.
–I po co mi ten dar ?.- zapytałam ze łzami w oczach.- Przez niego cierpiałam. Z rąk pułkownika Milesa. Umierałam przez niego.
–Teraz, gdy jestem częścią Pandory nie mogę więcej zdziałać. Nawet nie wiesz, jak bardzo mam ochotę go zamordować.
–Zemszczę się.- powiedziałam cicho.- Zrobię to dla nas.
–Zrobisz to dla Pandory.- poprawiła mnie.
I nagle wszystko wróciło do normy...
Wzięłaś wielki haust powietrza. Oddychałaś głośno, a silne ramiona Neteyama trzymały cię.
–Wszystko dobrze ?.- zapytał, kiedy powoli się uspokajałaś.
–Tak...raczej...tak.- powiedziałaś cicho.- Jake ?
Były wódz spojrzał na ciebie z przerażeniem w oczach.
- Znasz kobietę, która miała czarne włosy, ciągle miała je związane w kucyk oraz miała naszyjnik z piórem ?
Zamyślił się chwilę, jakby właśnie wracał do przykrego wspomnienia.
–Tak.
–W takim razie kim jest moja matka ?
– Trudy Chacon.- powiedział.- Pilotka, która uratowała nas. I poświęciła się dla Pandory. Zginęła z rąk Milesa.
Mam nadzieję, że ten krótki rozdział wam się podobał!❤
Ogólnie to teraz rozdziały będą pojawiać się tylko w weekendy...
Niestety, nie będę mieć czasu na pisanie jak w wakacje...
Mam nadzieję, że mnie zrozumiecie❤❤
Teraz życzę wam miłego dnia/nocy!❤❤
CZYTASZ
My Heart Lies In Pandora | Avatar: Istota Wody
FanficWersja rozszerzona mojej książki z Avatara, do której mam ogromny sentyment💙