Rozdział II

6K 442 833
                                    

- No i okazała się facetem! Rozumiesz to? FACETEM!

- Aha. Już to mówiłeś.

Rozmowy z moim najlepszym kumplem właśnie tak wyglądają. Ja się produkuję, a on ma to gdzieś. Pominę fakt, że czasami jest odwrotnie.

- Nic Cię to nie obchodzi?!

- Skąd ten pomysł? Oczywiście, że mnie obchodziło. Ale za pierwszym razem, a za piątym to się już robi nudne.

- Ale wyglądał zupełnie jak dziewczyna! ZUPEŁNIE! Jeszcze nigdy nie spotkałem chłopaka, który wyglądał jak dziewczyna! To nie tak, że wyglądał jak ciota, on wyglądał jak dziewczyna!

- Ej, Alan, wiesz co? – spytał podekscytowany.

- Co?!

- Powtarzasz się.

Zmarkotniałem.

- Wiks? – spytałem po chwili.

- Hm?

- Co robisz?

- Napieprzam w OSU!

- Jak myślisz, dlaczego spotykają mnie takie rzeczy?

Wiktor poprawił okulary i spojrzał prosto w kamerkę.

- Bo jesteś rudy, Alan. Bo jesteś rudy...

Przewróciłem oczami.

- Mógłbyś choć raz powiedzieć coś innego? Ja tutaj serio się stresuję a ty wyskakujesz z moim kolorem włosów. Co z tego, że jestem rudy? Przecież mam przyjaciół!

- Wcale nie. Twoja mama mi płaci, żebym się z tobą kumplował.

Westchnąłem.

- Alan, dobrze. Więc zadam Ci pytanie, które naprawdę mnie nurtuję. Dlaczego do cholery aż tak bardzo się tym przejmujesz? Ok., wziąłeś go za laskę, ale co z tego? I tak już nigdy go nie spotkasz, już nigdy tam nie wrócisz! Czemu przeżywasz to jak mrówka okres?

- Wcale tego nie przeżywam jak mrówka okres! – oburzyłem się. – Po prostu to jest nie fair! Ty nigdy nie miałeś takiej sytuacji. Wkurza mnie to! Taka ładna dziewczyna a okazała się facetem! To tak jakbyś znalazł 10 zł na ulicy, a okazało się, że są sztuczne! Dobra, zły przykład, ale wiesz o co mi chodzi! I wiesz co? Nie interesuje mnie to! Niech sobie będzie chłopcem, wszystko mi jedno, przecież i tak go nie spotkam. No ale jednak pierwszy raz kogoś poznałem, a tu klops. Znaczy, nie poznałem, ale no ej!

Cisza.

- Czy Ty mnie w ogóle słuchasz?

Wiktor otrząsnął się, spojrzał w kamerkę i kliknął coś na klawiaturze.

- Wybacz, miałem wyciszony dźwięk, mówiłeś coś?

*** 

- Alan, wychodzę, nie zabij się. – Megi krzyknęła z holu zakładając buty.

- Megi, stop, stop! – krzyknąłem zbiegając ze schodów.

Spojrzała na mnie trzymając klamkę.

- Dokąd idziesz?

- Na konie? Idiota. – powiedziała otwierając drzwi.

- Ej, ale jak to, sama?

- Mam prawie 10 lat, po za tym jest jeszcze jasno. Ogarnij się.

- Mam po Ciebie przyjść?

GalopOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz